Później, na studiach, Schaller czytał i studiował jego książki, które zawsze go fascynowały. W 2008 r., został wicedyrektorem Instytutu Papieża Benedykta XVI (Institut Papst Benedikt XVI) w Ratyzbonie, który jest odpowiedzialny za publikację dzieł wszystkich Josepha Ratzingera oraz utworzenie specjalistycznej biblioteki i archiwum prac naukowo-badawczych Papieża teologa. Jak wyznaje „w miarę jak pracowałem w Instytucie, praca naukowa nad tekstami Papieża oraz kontakty osobiste z nim stały się intensywniejsze. Na wszystkich spotkaniach zadziwiał mnie swoją osobowością, przez co czułem się nieśmiały – wszak stawałem przed kardynałem, a później przed papieżem. Dla mnie Ratzinger/Benedykt był i jest myślicielem, który pozostaje nauczycielem w rozwoju intelektualnym i pasterzem na drodze wzrastania duchowego”.
Z okazji pierwszej rocznicy śmierci Benedykta XVI przeprowadziłem z nim rozmowę, by przypomnieć Papieża, ale także teologa, kard. Ratzingera, najbliższego współpracownika Jana Pawła II.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Przez 25 lat kard. Joseph Ratzinger współpracował z Janem Pawłem II. Jakimi wielkimi problemami teologicznymi musiał się zajmować kard. Ratzinger jako prefekt Kongregacji Doktryny Wiary? Jaką rolę odegrał on w pontyfikacie Jana Pawła II?
Reklama
- Jako prefekt Kongregacji kardynał Ratzinger, w ścisłym dialogu z Papieżem, realizował projekty Kościoła powszechnego siłą argumentacji i kompetencją teologiczną. Katechizm Kościoła Katolickiego jest tego przykładem. Ale zajął się także obiektywnie sprawą teologii wyzwolenia. Dla Ratzingera obiektywna klasyfikacja problemów była zawsze najwyższym priorytetem. Ogólnie powiedziałbym, że Jan Paweł II i Joseph Ratzinger dobrze się uzupełniali, jeśli chodzi o sprawy teologiczne - Papież jako etyk społeczny zajmujący się społeczeństwami i polityką oraz prefekt odpowiedzialny za treść wiary.
- Wspomniał Pan Katechizm Kościoła Katolickiego, w którego przygotowanie kard. Ratzinger wniósł bardzo istotny wkład. Katechizm jest podstawowym tekstem, który mówi ludziom, w co mają wierzyć. Dlaczego dziś to wielkie dzieło Jana Pawła II i kard. Ratzingera nie jest dostatecznie doceniane, a często celowo ignorowane?
- Katechizm wyjaśnia, co to znaczy być katolikiem. Szczegółowo przedstawia punkty centralne: wiarę, modlitwę, życie chrześcijańskie itp. Dlatego powinien to być ważny dokument, z którym można by dotrzeć do szkół, rodzin i parafii z przekazem istoty wiary. Być może pewna pogarda dla katechizmu wynika z fałszywego indywidualizmu. A może jest odrzucany, ponieważ nie wydaje się już odpowiedni jako środek głoszenia wiary? Być może jest to również problem ogólny, ponieważ ludzie coraz mniej żyją wiarą.
Reklama
- Benedykt XVI w homilii wygłoszonej podczas Mszy św. na rozpoczęcie pontyfikatu w dniu 24 kwietnia 2005 r. powiedział: „Prawdziwym programem moich rządów jest nie postępować według własnej woli ani nie realizować swoich idei, ale wsłuchiwać się wraz z całym Kościołem w słowo i wolę Chrystusa, poddawać się Jego przewodnictwu, tak aby to On sam prowadził Kościół w tej godzinie naszej historii” – słowa te odzwierciedlają wielką pokorę Papieża, a także jego całkowite zawierzenie Bogu. Ale chciałbym zapytać: gdzie Benedykt XVI pozwolił się prowadzić Panu w ciągu ośmiu lat swojego pontyfikatu?
- Uważam, że Benedykt XVI dał się poprowadzić w misji przybliżania ludziom Jezusa Chrystusa. Trzy książki o Jezusie świadczą o tej intensywnej misji, którą sam odkrył. Środowe katechezy na placu św. Piotra charakteryzowały się także głoszeniem tajemnic wiary, ich wyjaśnianiem i zachwyceniem się Chrystusem. Papież zawsze skupiał się na tym, co istotne, co wiąże się z pytaniami, które zadaje sobie każdy człowiek: Kim jest dla mnie Jezus Chrystus? Jak mam żyć i modlić się po chrześcijańsku? Z pewnością był w tym kierowany przez Boga.
- Kard. Ratzinger, jako kardynał dziekan, w swojej słynnej homilii wygłoszonej 18 kwietnia 2005 r. w Bazylice św. Piotra podczas poprzedzającej konklawe Mszy „Missa pro eligendo Romano Pontifice” potępił niebezpieczeństwo „dyktatury relatywizmu, który niczego nie uznaje za ostateczne i jako jedyną miarę rzeczy pozostawia tylko własne ja i jego zachcianki.” W jaki sposób Benedykt XVI przeciwstawił się tej nowej dyktaturze, która dotknęła nasz świat, a także wiele środowisk kościelnych?
Reklama
- Opierał się relatywizmowi wiarą w Boga, w którym człowiek doświadcza siebie jako stworzenia i dzięki któremu rozpoznaje także, że jest coś, co jest ponad nim. A jeśli istnieje Bóg, to istnieją także prawda i rozum. Jego reakcją na relatywizm społeczny było poszukiwanie prawdy za pomocą rozumu, aby ukazać, że jest coś, czego nie można kwestionować, jak na przykład godność człowieka, wolność, człowieczeństwo jako całość. Centralnym punktem tej idei jest wiara w Stwórcę nieba i ziemi - ponieważ w stworzeniu można znaleźć elementy woli Bożej, nie wszystko może być względne lub arbitralne.
- Nie można zaprzeczyć, że Benedykt XVI miał przeciwko sobie główne media międzynarodowe, zwłaszcza w ostatnich latach jego pontyfikatu. Zastanawiam się, skąd tyle wrogości?
- Niewłaściwe i wrogie informacje na temat Benedykta XVI zawsze były dla mnie niezrozumiałe. Każdy, kto zapoznaje się z jego tekstami, homiliami czy wykładami, odkrywa otwartego i wielkiego myśliciela, który zajmował się wszystkimi dziedzinami życia społeczeństw, kultury i polityki, a także dyskusją teologiczną. A ci, którzy znali go osobiście, byli pod wrażeniem jego życzliwości i ciepła. Mogę to wyjaśnić jedynie tym, że Papież opowiadał się za życiem opartym na przekonaniach, których wielu ludzi nie podziela lub już nie rozumie. Innym wyjaśnieniem może być to, że był postrzegany jako przedstawiciel Kościoła, którego oni również już nie chcieli. To też jest niezrozumiałe, bo pomagał ludziom zrozumieć Kościół i poczuć się częścią tej wspólnoty (komunii).
- Pomimo wielu poważnych obowiązków związanych z rządzeniem Kościołem Benedykt XVI napisał trzy książki o Jezusie z Nazaretu. Dlaczego Papież uznał to za konieczne?
Reklama
- Wyjaśniłem to już poniekąd powyżej. Była to dla niego troska, która wyrosła z kontaktów z centralną postacią naszej wiary. We wstępie do pierwszego tomu pisze, że przez długi czas odbywał wewnętrzną podróż. Innymi słowy, Jezus Chrystus był centrum jego życia i dzieła. Dla niego ważne było, aby wszyscy ludzie zbliżyli się do osoby Jezusa z Nazaretu, ponieważ jest to Osoba, która do nas przemawia i której możemy odpowiadać. Jego rozumienie wiary jest całkowicie osobiste: osoba spotyka Osobę. Ma to fundamentalne znaczenie dla jego chrystologii, która w ten sposób wywiera konkretny wpływ na życie człowieka. Być może książki o Jezusie stanowią także istotę misji papieskiej: głoszenie Chrystusa.
- Benedykt XVI był nie tylko jednym z najwybitniejszych teologów Kościoła, ale także jednym z najwybitniejszych intelektualistów świata, który nie bał się konfrontacji idei. Jaką rolę odegrał Benedykt XVI w krzewieniu dialogu wiary z rozumem?
- Dla Benedykta XVI zawsze było jasne, że wiara i rozum idą w parze. Wierzymy w Boga, który przyszedł na świat jako „Słowo”, jak mówi nam Ewangelia św. Jana. W tych warunkach wiara może być nie tylko pobożną „strukturą”, ale wymaga także rozsądnego wyjaśnienia. Dlatego ważny jest dialog ze światem, gdyż dotyczy ogólnych prawd rozumu. Wiara bez rozumu staje się podatna na czyste emocje; rozum bez religii staje się zimną funkcją. Jedno i drugie potrzebuje korekty. Tutaj Benedykt XVI rzeczywiście otworzył horyzont owocnego dialogu między wiarą a rozumem.
- Benedykt XVI uważał, że bardzo ważne jest ukazywanie rozumności wiary. Był przekonany – mówił o tym w Ratyzbonie – że rozum pomaga wierze nie popaść w fundamentalizm, a wiara pomaga rozumowi nie popaść w totalitaryzm. Czy nie wydaje się Panu, że dzisiaj pozornie demokratyczny świat, który odrzuca wiarę, staje się coraz bardziej totalitarny?
Reklama
- Prawidłowo opisuje pan niebezpieczeństwa świata bez religii. Wiele systemów politycznych funkcjonuje bez transcendentnego odniesienia, które polega na uznaniu, że istnieje coś ponad ludzkim działaniem, co poprzedza ludzkie istnienie. Jeśli politycy zaprzeczą temu powiązaniu, istnieje ryzyko totalitarnego sprawowania władzy. Gdy nie ma ograniczeń, ludzkość staje się masą, którą można dowolnie kształtować, rządzić lub zniewolić. Godność człowieka i wolność są wtedy określane lub negowane przez rządzących.
– Pozwolę sobie przytoczyć inny cytat Benedykta XVI, zaczerpnięty z Listu napisanego do biskupów świata z 10 maja 2009 r.: „Prawdziwym problemem w tym momencie naszych dziejów jest to, że Bóg znika z horyzontu ludzi, a kiedy gaśnie pochodzące od Boga światło, ludzkość traci orientację, czego niszczące skutki stają się coraz bardziej widoczne”. Patrząc na dzisiejszy świat, możemy powiedzieć, że Papież miał rację…
- Jeśli spojrzymy na obecną sytuację na świecie, stwierdzimy, że jest wiele prawdy w słowach zmarłego Papieża. Żyjemy w obliczu coraz większej liczby konfliktów globalnych, z których część poważnie zagraża pokojowi na świecie, widzimy rosnącą gotowość do stosować przemoc w poszczególnych społeczeństwach... Mogę to jedynie wytłumaczyć faktem, że Bóg jest powoli wypychany ze świata. Wydaje się, że zmieniły się współrzędne ludzkich i pokojowych interakcji między ludźmi i narodami. Biorąc pod uwagę brak granic, jakie mogłaby wskazywać wiara, taki rozwój jest logiczny.
- Motto herbu arcybiskupa, kardynała i papieża Ratzingera brzmiało: „Cooperators veritatis” (Współpracownicy prawdy). Dlaczego pańskim zdaniem Papież przez całe życie był wierny temu mottu?
Reklama
- Myślę, że postrzegał to jako służbę ludziom. Prawda Boża, prawdy wiary były zasadami przewodnimi jego życia, gdyż oznaczają dla nas zbawienie. Ostatecznie to motto oznaczało pokazanie ludziom, jak mogą osiągnąć zbawienie wieczne: patrzcie na Chrystusa, który jest drogą, prawdą i życiem!
- Benedykt XVI był człowiekiem wielkiej kultury, wrażliwym na sztukę. Dla Papieża piękno było „pieczęcią prawdy”. Również z tego powodu dbał o to, aby liturgia była sprawowana godnie i pięknie. Jednak ta próba przywrócenia piękna celebracji liturgicznej – piękna prowadzącego do tajemnicy Boga – przez niektórych była odbierana jako powrót „do przeszłości”. Dlaczego Papież nie został zrozumiany?
- Prawdą jest, że Benedykt XVI był wielkim przyjacielem sztuki i kultury. Ale nie tylko w powierzchownym sensie estetycznym, ale dlatego, że w pięknych rzeczach, które tworzy sztuka wyraża się coś, co je przekracza. Piękno wiąże się z prawdą, a zatem z Bogiem. W liturgii należy nie tylko sprawować obrzęd zewnętrzny, ale także nawiązać do Boga poprzez piękno uroczystej ceremonii. Liturgia nie jest dziełem naszej wyobraźni, ale raczej okazją do złożenia dziękczynienia Bogu, absolutnemu Pięknu. Zasadniczy problem, moim zdaniem, polega na tym, że dzisiejszą liturgię rozumie się w kategoriach zbyt politycznych i pedagogicznych. Ale przecież jest to miejsce naszego uwielbienia, miejsce, w którym możemy zobaczyć kawałek nieba na ziemi.
- Arcybiskup Georg Gänswein stwierdził, że: „Ludzie chcieli zobaczyć Benedykta XVI, to prawda, ale przede wszystkim chcieli go słuchać”. Dlaczego ludzie tak bardzo cenili sobie jego nauczanie?
Reklama
- Po pierwsze, to jego język zachwycał jasnością i prostotą. Piękno jego języka fascynowało także słuchaczy na całym świecie. Ale przede wszystkim chodziło o treści, które wyjaśniał i przekazywał swoim językiem. Ludzie to czuli - ksiądz, biskup i papież mówi coś autentycznego i żyje zgodnie z tym co głosi. To było fascynujące.
- Co Pana zdaniem będzie uważane za najważniejsze dziedzictwo pontyfikatu Benedykta XVI?
- Pozostanie jego głoszenie Ewangelii, które czynił na różne sposoby. Uniwersytecka praca teologiczno-naukowa była dla niego proklamowaniem wiary w takim samym stopniu, jak głoszenie przez niego kazania, medytacje czy rekolekcje. Jest w ostatecznym rozrachunku wyrazem Jego osobowości, która została integralnie ukształtowana przez misję przekazywania ludziom Chrystusa. Każdy, kto zagłębi się w jego teksty, odda sprawiedliwość temu dziedzictwu.