Jezusowa zachęta: „WEŹMIJCIE DUCHA ŚWIĘTEGO!” (J 20, 22) doczekała się dopełnienia pięćdziesiąt dni później. Apostołowie w wielu językach głosili dzieła Boże. Badając współczesne mówienie językami w grupach charyzmatycznych, amerykańscy językoznawcy stwierdzili, że ze względu na formę i kształt modlitewny języków, a także ze względu na różnorodność kombinacji dźwiękowych, rzadkość powtórzeń i tym podobne cechy jest rzeczą zupełnie niemożliwą sztuczne stworzenie takiej mowy poprzez świadome usiłowanie. Nie rozpoznali jednak w swych badaniach żadnego istniejącego lub wymarłego już języka. Mimo że nie chodzi o język, który można zidentyfikować, nie należy tego fenomenu przekreślać. Nie przekreślali go chrześcijanie pierwszych wieków, choć ci niekiedy rozpoznawali obcą mowę.
Św. Ireneusz twierdził, że w jego gminie wierzący „mówią wszelkimi rodzajami języków”. Tertulian w polemikach wzywał Marcjona, by pokazał działanie Ducha Świętego w jego wspólnocie - poprzez dar języków. Nowacjan zdaje się potwierdzać korzystanie z daru języków w Rzymie w III stuleciu. Wiek później biskup Hilary z Poitiers mówi o używaniu tego daru w jego wspólnocie. Podobnie Teodoret z Cyru w połowie V wieku. Wzmianki o mówieniu językami znaleźć można u Jana Chryzostoma i Cyryla Aleksandryjskiego. Jedynie Augustyn, nie zauważając wprost pojawiania się charyzmatu, mówił o radosnym wydobywaniu ku chwale Boga dźwięków, które nie mają określonego znaczenia - podobnie jak pracownicy pokrzykują przy winobraniu. I twierdził, że ponieważ Kościół ogarnął mnóstwo krajów, więc mówi wieloma językami. A może, idąc śladem biskupa Hippony, warto rozszerzyć interpretację daru języków? Może Duch Święty prowadzi dziś chrześcijan, by wielbili Boga językiem poezji i muzyki, językiem malarstwa i tańca, językiem całego istnienia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu