Do rabbiego Akiby, niemal współczesnego Jezusowi, pewnego razu na rynku miał podejść namiestnik miasta, pytając o świętość szabatu: „Jaka jest różnica między szabatem a pozostałymi dniami?” - dziwił się rządca. Akiba odpowiedział - typowo po żydowsku - pytaniem: „A jaka jest różnica między tobą a mieszkańcami miasta?”. Padła dumna odpowiedź: „Jestem namiestnikiem ustanowionym przez cesarza. Tak mu się podobało”. „Szabat został ustanowiony przez Boga. Tak Mu się podobało” - odpowiedział rezolutnie rabbi.
Również właścicielowi winnicy z Jezusowej przypowieści podobało się zapłacić robotnikom, którzy pracowali godzinę, tak samo jak tym, którzy trudzili się cały dzień: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” (Mt 20,13-15). Spoglądanie złym okiem na czyjąś dobroć nie wyszło z mody przez dwadzieścia stuleci. Franz Grillparzer pisał kiedyś, że podstawą zazdrości u kobiet jest miłość, u mężczyzn zaś - próżność. W tym przypadku podstawą zazdrości była nie tyle próżność, co chęć próżnowania. Jeśli - zgodnie z intencją Jezusa - pod postacią gospodarza winnicy należy widzieć samego Boga, celem przypowieści jest nie tyle potępienie zazdrości, co pochwała Bożej wspaniałomyślności i wielkoduszności (pomijając dywagacje na temat tego, czy Bóg ma „duszę”). Pytał kiedyś Jezus: „Zmusza cię ktoś, by iść z nim tysiąc kroków? Idź dwa tysiące!” (por. Mt 5,41). „Ktoś chce zabrać twój płaszcz? Oddaj mu i szatę!” (por. Łk 6,29). Właśnie tak postąpił właściciel winnicy wobec najemnych pracowników. Właśnie tak postępuje Bóg ze mną…
Pomóż w rozwoju naszego portalu