Reklama

Alternatywa dla władzy

Świadkowie i uczestnicy I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” sprzed 30 lat mieli poczucie, że obserwują coś rzeczywiście wyjątkowego, że biorą udział w wielkim święcie demokracji i wolności. Dla wielu było to jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu

Niedziela Ogólnopolska 37/2011, str. 32-33

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dla Stanisława Marczuka, dawnego szefa regionu białostockiego „Solidarności”, z pewnością było to jedno z najważniejszych takich wydarzeń. Choć potem wiele ciekawego się działo - przez półtora roku ukrywał się w stanie wojennym, następnie siedem lat nie mógł znaleźć pracy - często do niego wraca. Na zjeździe wszystko było dla niego nowe i ważne. I wszystko wydawało się spontaniczne. - Liczba i rozmaitość spraw, którymi zajmowaliśmy się, była ogromna. Było widać, że „Solidarność” to nie tylko związek zawodowy, ale wielki ruch społeczny - podkreśla Marczuk.
- Wtedy w Gdańsku mogliśmy wszyscy uczestniczyć w autentycznych głosowaniach, dyskusjach i sporach. W przyspieszony sposób uczyliśmy się demokracji - mówi Tomasz Wójcik, wówczas delegat i szef „Solidarności” na Politechnice Wrocławskiej. - Było to przecież od czasów II Rzeczypospolitej pierwsze tego typu demokratyczne doświadczenie. Może tylko najstarsi pamiętali tamte czasy.
Kornel Morawiecki, ówczesny delegat, późniejszy przywódca „Solidarności Walczącej”, już jadąc na zjazd miał poczucie, że weźmie udział w ważnym wydarzeniu. W Hali Olivia w Gdańsku czuło się wagę wydarzeń, że zaczyna się zmieniać układ, który trzymał Polskę w kleszczach od kilkudziesięciu lat. - Poruszaliśmy się wtedy trochę po omacku. Nie wiedzieliśmy wiele o działalności służb specjalnych, czy chcą nas rozgrywać, prowokować itd. Nie wiedzieliśmy, komu nie wolno ufać, po prostu ufaliśmy tylko sobie - mówi.

Nie od razu

I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” rozpoczął się prawie dokładnie w rok po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, 5 września 1981 r., i odbył się w dwóch turach. Jak wspomina Andrzej Słowik, ówczesny szef łódzkiego regionu związku i członek prezydium władz krajowych, miał uporządkować organizację, wybrać władze i opracować program związku.
Zaczynało się normalne - na ile pozwalały na to okoliczności - funkcjonowanie związku. - Ale z drugiej strony wiedzieliśmy, że to w cudowny sposób nie zmieni sytuacji w kraju, nie wypełni półek sklepowych, nie zmieni niczego w sposobie sprawowania władzy. Ale może stwarzać ku temu lepsze warunki - mówi Słowik.
Władze PRL szykowały się do siłowej likwidacji „Solidarności”, stwarzały pozory szukania pokojowych rozwiązań. Spotkania gen. Jaruzelskiego z Lechem Wałęsą i prymasem Józefem Glempem, propozycje stworzenia Rady Porozumienia Narodowego miały jedynie propagandowy cel. Delegaci zdawali sobie pewnie z tego sprawę. „Związek nasz, który powstał i działa w tak trudnych warunkach, idzie drogą przez nikogo nieprzetartą” - zapisali w uchwale programowej, najważniejszym z ponad 70 przyjętych podczas zjazdu dokumentów.
Niemało delegatów dzieliło, ale znacznie więcej łączyło. Mówił o tym, między wierszami, Lech Wałęsa, rozpoczynając obrady: - To, że jesteśmy, nie zrodziło się od razu. Jest w tym dziedzictwo krwi robotników poznańskich 1956 r., Grudnia 1970 r. na Wybrzeżu, dziedzictwo cierpień Radomia i Ursusa 1976 r. oraz wszystkich walk robotników w Polsce. Wszystkich wysiłków i walk o godność ludzką w naszym kraju. Wyrośliśmy z tych walk i pozostajemy im wierni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Karnawał z wyrokiem”

„Pierwsze kilkanaście godzin zjazdu to sprawy proceduralne, formalne. Euforia, upojenie wolnością, często pewność siebie i chęć popisania się zdolnościami oratorskimi” - wspominał po latach w książce „Karnawał z wyrokiem” Jan Beszta-Borowski. „Moc wniosków, kontrwniosków, w kwestiach formalnych, merytorycznych, dziesiątki głosowań za wnioskami, kontrwnioskami, a także głosowań, czy głosować”.
- Zjazd odbył się w bardzo trudnym momencie dla związku - mówi Kornel Morawiecki. - Było po prowokacji bydgoskiej, a władze robiły wszystko, aby „Solidarność” zdezawuować, obciążyć kłopotami na rynku itd. Ale mimo wszystko miało się poczucie, że rozmawiamy o najistotniejszych sprawach dla kraju, poczucie budowania czegoś nowego, ważnego.
W najważniejszej części uchwały programowej (pt. „Samorządna Rzeczpospolita”) była mowa m.in. o obronie praw pracowników, wprowadzeniu demokratycznych form wyłaniania władz państwowych, decentralizacji zarządzania gospodarką, samorządzie pracowniczym, niezawisłości sądów, samorządzie lokalnym i zawodowym. Wtedy wszystko było nowe i nie mieściło się komunistom w głowach.
W uchwale programowej I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” można znaleźć wiele treści obecnych w encyklice Jana Pawła II „Laborem exercens”. Delegaci podkreślali, że „Solidarność” to dziedzictwo „niezależnych działań robotników, inteligencji i młodzieży, wysiłków Kościoła o przechowanie wartości, dziedzictwo wszystkich walk o godność ludzką w naszym kraju”.

Reklama

„Posłanie” zostanie

Wielu zapamiętało z tamtego zjazdu „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”, w którym napisano: „Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy, popieramy tych z was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą mogli się spotkać celem wymiany związkowych doświadczeń”.
„Posłanie” spotkało się z żywiołową aprobatą członków związku. Jednym ze współautorów „Posłania” był Kornel Morawiecki. - Pamiętam, że powiedziałem, iż „Solidarności” może już nie stanie - nie będzie jej - ale „Posłanie” pozostanie. Chodziło o to, że może przetrwać najbardziej z tego wszystkiego, o czym mówiło się na zjeździe - wyjaśnia Morawiecki. - Polska nieco zachłysnęła się sobą: działy się ważne rzeczy, Polacy skupiali się na nich. „Posłanie” pokazywało, że nie myślimy tylko o sobie. Chyba już wtedy miałem świadomość, że nie uda nam się wyzwolić z komunizmu w pojedynkę, że pokonamy go tylko wtedy, gdy zmiany dokonają się w Związku Sowieckim, na Ukrainie, w innych krajach bloku wschodniego.
W czasie zjazdu na Bałtyku odbywały się ćwiczenia radzieckich okrętów wojennych. Także za wschodnią granicą wojska radzieckie odbywały manewry - na Białorusi i w republikach nadbałtyckich. „Posłanie” wywołało ogromne oburzenie na Kremlu oraz w całym obozie państw socjalistycznych. „To niebezpieczny i prowokacyjny dokument - stwierdził Leonid Breżniew na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR. - Uważam, że nie można ograniczyć się do prasowej krytyki tego bezczelnego wybryku”.

Reklama

Przywództwo nie za zasługi

Jednym z najbardziej emocjonujących momentów były wybory przewodniczącego „Solidarności”. Do rywalizacji z Lechem Wałęsą stanęli: Jan Rulewski, Marian Jurczyk i Andrzej Gwiazda. Rulewskiemu przed zjazdem ani przez myśl nie przeszło, żeby kandydować: Lech Wałęsa wydawał się nie do pokonania, wszystko zmierzało do tego, że wyniesiony przez strajki sierpniowe elektryk ze Stoczni Gdańskiej otrzyma od delegatów potwierdzenie swojego przywództwa.
- Jednak uznałem, że naturalnemu kandydatowi, Wałęsie, trzeba przeciwstawić inny program. Że potrzebna jest dyskusja, rywalizacja. Zdecydowałem się na udział w tych wyborach, wiedząc, że za wielkich szans nie mam - opowiada dziś Rulewski. To, że starło się czterech kandydatów, pokazało - jak ocenia - siłę związku, demokracji, to, że związek nie cierpi na ubóstwo liderów, osobowości. I że nikt nie może liczyć na automatyczny wybór, na liczenie na przywództwo za zasługi.
Wybory rozstrzygnęły się po pierwszej turze głosowania. Wałęsa otrzymał 55,2 proc. głosów, Jurczyk - 24 proc., Gwiazda - prawie 9 proc., a Rulewski - tylko nieco ponad 6 proc. - Dla mnie zaskoczeniem było spore poparcie dla Mariana Jurczyka - mówi Jan Rulewski, ówczesny szef regionu bydgoskiego „Solidarności”. - Jurczyka wybierano jako alternatywę dla Wałęsy, liczono się z jego zapleczem. Ja byłem solistą. Miałem program radykalniejszy od Wałęsy, odrzucałem ograniczanie się związku, ciągłe kompromisy z władzami, uważałem, że trzeba mocniej stawiać sprawę wolnych wyborów, własności itd.

Tyle dobrego

Biuro Polityczne PZPR opublikowało między sesjami zjazdu oświadczenie, oskarżając „Solidarność” o dążenie do przejęcia władzy i zmiany ustroju. „Socjalizmu będziemy bronić tak, jak się broni niepodległości Polski. Państwo dla tej obrony użyje takich środków, jakich wymagać będzie sytuacja” - stwierdzili towarzysze z politbiura.
Zbigniew Romaszewski, ówczesny delegat z Mazowsza, dziś wicemarszałek Senatu, ocenia, że zjazd był ogromnym wydarzeniem. A podobnie musieli uważać komuniści, skoro do podpatrywania zjazdu bezpieka użyła, co wynika z ujawnionych po latach dokumentów, ok. 50 tajnych współpracowników. Na sali obrad pojawiły się ulotki podrzucane przez SB, mające skłócić delegatów.
- Gdy dano mi potem w więzieniu do przeczytania akta w tzw. sprawie korowskiej, wśród których był komplet dokumentów zjazdowych, zobaczyłem, jaką wagę przykładały władze do zjazdu - mówi Zbigniew Romaszewski.
Andrzej Słowik zwraca uwagę, iż zjazd spowodował umocnienie tendencji, że to „Solidarność” ma propozycje dla kraju. - Było widać, że partia komunistyczna straciła jakąkolwiek inicjatywę. I Zjazd „Solidarności” stworzył alternatywę wobec partii, wobec jej władzy w Polsce - mówi Andrzej Słowik. - Komuniści przerazili się tego. Przyspieszyli wprowadzenie stanu wojennego.
Tomasz Wójcik doskonale pamięta atmosferę tamtego zjazdu: - Był, jak mówi, bardzo ideowy, pełen idei i dobrej woli. Na zawsze utkwiła mu rozmowa z delegatką z Koszalina, która była członkinią komisji uchwał i wniosków. - Gdy kiedyś gawędziliśmy, powiedziała: „Tyle dobrego tu się stało, tyle jest tu nagromadzonej dobrej woli, że to wszystko nie może pójść na marne, to musi zaowocować” - wspomina słowa delegatki. Zaowocowało po latach, choć niekoniecznie tak, jak o tym wtedy marzono.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oświadczenie diecezji warszawsko-praskiej ws. księdza zatrzymanego przez CBA

2024-04-26 13:00

[ TEMATY ]

oświadczenie

Red./ak/GRAFIKA CANVA

Kuria Biskupia Warszawsko-Praska informuje o zawieszeniu proboszcza parafii św. Faustyny w Warszawie w wykonywaniu wszystkich obowiązków wynikających z tego urzędu. Jest to związane z działaniami prowadzonymi przez organy wymiaru sprawiedliwości.

Do czasu wyjaśnienia sprawy zarządzanie parafią obejmie administrator, którego najważniejszym zadaniem będzie koordynowanie duszpasterstwa parafii św. Faustyny w Warszawie.

CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: usiłuje się niedobre ideologie wprowadzać do szkół, a nawet do serc małych dzieci

2024-04-27 09:57

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Nie możemy dopuścić do tego, by żyć bez Chrystusa. Nie możemy pozwalać obojętnie na to, by Chrystusa wyrywać z naszych sumień w imię nowych ideologii i „postępowej wizji świata” - mówił abp Marek Jędraszewski 26 kwietnia podczas 40-lecia parafii i 30-lecia konsekracji kościoła św. Jana Chrzciciela w Pyzówce.

Na początku Mszy św. proboszcz, ks. Andrzej Wiktor, przypomniał historię powstania tej wspólnoty i świątyni. - Dwa pokolenia chrześcijan wyrosły z tej świątyni. I w tej niewielkiej wspólnocie, która, jak czytamy w Dziejach Apostolskich, „Trwa na modlitwie, Eucharystii, łamaniu chleba i w nauce apostołów” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Papież jedzie na Biennale w Wenecji – Watykan i sztuka współczesna

2024-04-27 11:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Jutro papież papież Franciszek odwiedzi Wenecję. Okazją jest trwająca tam 60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki - Biennale w Wenecji. Ojciec Święty odwiedzi Pawilon Stolicy Apostolskiej, który w tym roku znajduje się w więzieniu dla kobiet, a prezentowana w nim wystawa nosi tytuł - "Moimi oczami". Wizyta papieża potrwa około pięciu godzin obejmując między innymi Mszę św. na Placu św. Marka. Planowana jest również prywatna wizyta w bazylice św. Marka. Jak się podkreśla, papieska wizyta będzie "kamieniem milowym w stosunku Watykanu do sztuki współczesnej".

Zapraszając Włocha Maurizio Cattelana do pawilonu Watykanu na 60. Biennale Sztuki w Wenecji, Kościół katolicki pokazuje, że jest otwarty na niespodzianki. Cattelan zyskał rozgłos w mediach w 1999 roku, prezentując swoją instalację naturalistycznie przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego wielkim meteorytem i szkło rozsypane na czerwonym dywanie, które pochodzi z dziury wybitej przez meteoryt w szklanym suficie. Budzące kontrowersje dzieło Cattelana było wystawione również w Warszawie, na jubileuszowej wystawie z okazji 100-lecia Zachęty w grudniu 2000 r. „Dziewiąta godzina” - tak zatytułowano dzieło, nawiązując do godziny śmierci Jezusa - została wówczas uznana za prowokacyjną, a nawet obraźliwą. Ale można ją również interpretować inaczej: Jako pytanie o przypadek i przeznaczenie, śmierć i odkupienie. I z tym motywem pasowałby nawet do watykańskiej kolekcji sztuki nowoczesnej.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję