O trwającej wciąż katastrofalnej sytuacji opowiedział Radiu Watykańskiemu Mohammad Mehryar. Student medycyny z Heratu wspomina, jak w momencie pierwszego wstrząsu wszyscy uciekli z domów i bali się podchodzić do budynków. W następnych dniach postanowił posługiwać w rejonach poza miastem jako ratownik. Wskazuje, iż obecne okoliczności są tragiczne.
„Osoby mieszkające w najbardziej dotkniętych obszarach doświadczają chwil całkowitej depresji i rozpaczy, ponieważ każda z nich straciła członków rodziny w tej katastrofie. Co więcej, nawet w mieście Herat ludzie nadal się boją, nie mogą wrócić do swoich domów, gdyż dochodzi do wstrząsów wtórnych. Żyją więc na ulicach od trzech, czterech dni, nie mając odwagi wrócić do swoich domów i zabrać stamtąd potrzebnych rzeczy. Ogólny klimat to strach i rozpacz. Stąd też dziękujemy, że mogliśmy wam powiedzieć o Afgańczykach, o których zapomniał cały świat"– podkreślił Mohammad.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Inny młody mężczyzna z tych okolic, Sabour Tokhi, opowiedział papieskiej rozgłośni o wyzwaniach, przed jakimi stoi organizacja pomocy. Braki narzędzi, problemy z dostaniem się na dotknięte tereny, rozwinięta korupcja to tylko część tych kwestii – zaznaczył Afgańczyk.
„Niestety, ze strony obecnego rządu nie zrobiono nic. Nawet nie poinformowano ludzi, co mają robić, gdzie się udać, jak mogą prosić o pomoc. Władze nie zaoferowały żadnego wsparcia czy ułatwień. Ludzie się boją, ponieważ zdarzały się przypadki, że złodzieje ograbili mieszkania osób przebywających obecnie na ulicach, nie mogąc wrócić do swoich domów. Ceny kolosalnie wzrosły, np. cena namiotu podwyższyła się kilkukrotnie. Panuje totalny chaos. Różne problemy pojawiają się w związku z akcją ratunkową. Wiele osób jedzie na dotknięte obszary bez żadnej wiedzy, bez żadnego doświadczenia, nie wiedząc, jak cokolwiek zrobić. Udają się tam tylko po to, aby zrobić zdjęcie i spróbować uruchomić kampanie w celu zebrania funduszy, które nigdy nie trafiają do rąk ofiar. Może największym problemem jest to, że na poszkodowanych obszarach nie ma dróg, więc pomoc zostaje dowieziona na motocyklach. Brakuje organizacji, która usystematyzowałaby taką pomoc. Niestety, obecny rząd nie jest w stanie tego zorganizować i przynieść ulgę poszkodowanym“– powiedział Radiu Watykańskiemu Sabour.