Przeciąganie publikacji raportu ministra Jerzego Millera o katastrofie smoleńskiej pachniało już groteską i „szkodami” przedwyborczymi, więc wreszcie podjęto odważną decyzję. Kogoś przy okazji tej publikacji z pewnością poświęcą, tylko kogo, skoro przynajmniej kilku ministrów spać spokojnie nie powinno? Nie, żeby jednego czy drugiego ministra odstawić całkiem na boczny tor, raczej na z góry upatrzone stanowiska, ale dymisje być muszą (a przynajmniej ich zapowiedź), by pokazać stanowczość i pryncypialność władzy.
Pytanie, jak zachowają się zdymisjonowani? Jak karni i pogodzeni z losem funkcjonariusze partyjni czy też jak „kozły ofiarne” poświęcone na ołtarzu dalszego trwania kolegów przy władzy? W tym drugim przypadku możemy usłyszeć jeszcze niejedną ciekawą wypowiedź.
Nie zmienia to faktu, że ministerialne działania wokół raportu przypominały polityczne pląsy w celu zmylenia społeczeństwa. A to czekano na kopie z dowodów (które, oczywiście, nadal pozostają w rękach Rosjan), a to na opinie ekspertów, a wreszcie na tłumaczenia. W efekcie opóźniony raport ma charakter raczej „poszlakowy” i na wiele pytań nie odpowiada, no ale najważniejsze, że jest przetłumaczony. Zwłaszcza na rosyjski…
Pomóż w rozwoju naszego portalu