W Zatoce Perskiej perły są głównie różowe. Z Morza Czerwonego można wydobyć białe. Z Indii pochodzą te białokremowe, niekiedy z poświatą błękitu, zieleni lub fioletu. A na Madagaskarze są srebrzyste. W czasach Jezusa, podobnie jak dziś, perły cieszyły się dużym popytem. W Palestynie nie było poławiaczy pereł. Sprowadzano je więc z dalekich obszarów. Poszukiwacze pereł byli ludźmi bogatymi, skoro stać ich było na dalekie podróże. A dla zdobycia najcenniejszych okazów gotowi byli zrobić niemal wszystko. Jak w Jezusowej przypowieści: „... podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją” (Mt 13, 45-46). Chrystusowa metaforyka perły wskazuje na królestwo niebieskie. Jednak już Ojcowie Kościoła dokonali pewnego przesunięcia akcentów. Skoro Chrystusa nazwali „autobasileia” - „królestwo samo w sobie”, to perła oznaczała Jego samego. Kto znalazł Chrystusa, znalazł najcenniejszą perłę. A innym razem perłą była Maryja. Jak Afrodyta - bogini miłości narodziła się z muszli niczym perła, tak Chrystus, który jest samą Miłością, narodził się z dziewiczego łona Maryi. Jak perła ukryta jest w białej muszli, tak Chrystus ukrył swe bóstwo w czystym łonie swej Matki. Znakomite dzieło holenderskiego mistrza z XVII wieku Jana Vermeera, zatytułowane „Dziewczyna z perłą” - dzieło, które stoi u źródeł nie mniej znanego filmu o tym samym tytule - przedstawia postać, której tożsamość do dziś pozostaje zagadką. Jej kolczyki wykonane zostały z drogocennej masy perłowej, a ona sama sprawia wrażenie, jakby odwróciła się na dźwięk znajomego głosu. Kto posiada już najcenniejszą perłę - Chrystusa, temu dźwięk Jego głosu nigdy nie może pozostawać obcy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu