Szanowni Państwo,
Siostra cioteczna mego Ojca, śp. Maria Odud, rodem z Korościatyna k. Monasterzysk na Tarnopolszczyźnie, z narażeniem życia uratowała w czasie II wojny światowej Żyda Teofila Finkelperla, późniejszego skrzypka Filharmonii Krakowskiej. Za swój bohaterski czyn nigdy nie otrzymała medalu „Sprawiedliwy wśród narodów świata”, choć jej rodzina w tym kierunku czyniła wiele starań.
Z kolei inny mój krewny, ks. prał. Leon Isakowicz, ormiańskokatolicki proboszcz ze Stanisławowa, ratował Żydów, wystawiając im w czasie okupacji niemieckiej katolickie metryki. Podobnie czynił jego zwierzchnik, ks. inf. Dionizy Kajetanowicz ze Lwowa, ostatni administrator ormiańskokatolickiej archidiecezji we Lwowie i proboszcz tamtejszej parafii katedralnej. Za tę pomoc został przez Niemców wtrącony do więzienia. W 1944 r. aresztowało go również NKWD, choć z innych powodów. Zmarł z wycieńczenia w 1954 r. w radzieckim łagrze Abież pod Kołymą. Obaj duchowni nigdy też za swoje czyny nie otrzymali medalu „Sprawiedliwy wśród narodów świata”.
Z powyższych powodów przeczytałem maszynopis najnowszej książki Jana Tomasza Grossa, spodziewając się, że będzie to rzetelna praca naukowa o postawach Polaków wobec Żydów. Niestety, po uważnej lekturze przekonałem się, że publikacja ta nie ma nic wspólnego z poszukiwaniem prawdy historycznej. Co więcej, zawiera ona tak ogromną ilość przekłamań i demagogicznych sformułowań, że ma ona wyłącznie charakter paszkwilu, nasączonego osobistymi fobiami autora. Szczególnie szokujące są oskarżenia pod adresem kard. Adama Stefana Sapiehy, który w czasie okupacji okazał się autentycznym „Księciem Niezłomnym”.
Jako autor dwóch książek wydanych w „Znaku” wstydzę się więc za Wasze Wydawnictwo, zwłaszcza, że ów intelektualny gniot macie Państwo zamiar wydawać wraz z książkami Ojca Świętego Benedykta XVI. Szczególnie wstydzę się za rodzinę Woźniakowskich, która od wspomnianego metropolity krakowskiego, jak i jego następców, doznała tyle dobra.
Swoje opinie wyraziłem w felietonie pt. „Antypolonizm”, zamieszczonym w jednym z numerów „Gazety Polskiej” (
Na temat meandrów Wydawnictwa pozwolę sobie jeszcze raz wypowiedzieć się, gdy już niedługo nastąpi promocja książki Romana Graczyka, której Państwo tak bardzo baliście się wydać u siebie.
Uważam, że w chwili obecnej nasze drogi ostatecznie rozeszły się. Proszę więc, aby na mój adres nie przesyłać żadnych zaproszeń i informacji wydawniczych.
Na mój list, który ma charakter otwarty, nie oczekuję żadnej odpowiedzi.
Żegnam
Pomóż w rozwoju naszego portalu