Włodzimierz Rędzioch: - Co najbardziej utkwiło Księdzu Arcybiskupowi w pamięci z tego długiego okresu pracy w Kurii Rzymskiej i współpracy z kard. Ratzingerem? Czy po powrocie do Polski w dalszym ciągu utrzymywał Ksiądz Arcybiskup kontakt ze swym dawnym szefem?
Reklama
Abp Zygmunt Zimowski: - Nie można zapomnieć prawie 20 lat pracy u boku tak wielkiego człowieka, jakim był kard. Ratzinger, a dzisiaj jest Benedykt XVI. Tym bardziej że to z jego rąk 25 maja 2002 r. przyjąłem w Radomiu sakrę biskupią. Przez ten fakt pogłębiła się między nami duchowa więź. To kard. Ratzinger wprowadził mnie w sukcesję apostolską. W czasie pobytu w Radomiu udzielił wywiadu diecezjalnemu Radiu AVE. Zapytany, które z przesłań katechizmu katolickiego w sposób szczególny chciałby zostawić diecezji radomskiej wraz z osobą nowego biskupa diecezjalnego, odpowiedział: „W Kongregacji Nauki Wiary pracowaliśmy wspólnie nad przygotowaniem Katechizmu Kościoła Katolickiego, który stał się w Kościele fundamentalnym podręcznikiem w dziele przekazywania wiary (...). Gdy tutaj myślę o dobrym biskupie Zygmuncie, by wypowiedzieć słowo naszego wspólnego wspomnienia, wracam do tej troski o obraz Boga - Boga, który w Chrystusie pokazał swe oblicze. Konsekwencją tej troski stanie się troska o konkretnego człowieka: wielkiego i małego, szczególnie o biednego, także troska o powołania kapłańskie, by ludzie mogli otrzymać chleb wiary i by doświadczyli prostoty płynącej z miłości Kościoła (...). Niech doświadczają jej ci, którym szczególnie brak miłości: zostawiani na marginesie życia społecznego, opuszczeni, cierpiący, ci, którzy znikąd nie otrzymują miłości. Oni wszyscy powinni doświadczać tego, że Kościół posiada skarby miłości, które rozdaje wszystkim. Wierzę, że jeśli będziemy to czynić, na powrót umożliwimy poznawanie Boga, umiłowanie Chrystusa i wzrost powołań duchownych”. Słowa te stały się wyznacznikiem mojej służby biskupiej.
- W czasie tego pobytu w Polsce kard. Ratzinger odwiedził również Jasną Górę...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- To prawda. Na drugi dzień polecieliśmy z Radomia do Częstochowy helikopterem, dzięki życzliwości bp. Sławoja Leszka Głódzia. Kardynał podziwiał z góry piękno Ojczyzny Jana Pawła II. Na Jasnej Górze wspólnie celebrowaliśmy Mszę św. przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. W Eucharystii uczestniczyli bibliotekarze z całej Polski. W homilii kard. Ratzinger nawiązał do ich obecności, ukazując im Maryję jako „pierwszą Bibliotekarkę”, która nosiła i strzegła w swoim łonie „Odwieczne Słowo”.
Ilekroć jako biskup radomski przybywałem do Wiecznego Miasta, zawsze starałem się odwiedzić byłego szefa. Były to spotkania pełne serdeczności i troski o Kościół polski. Nigdy nie zapomnę krótkiego spotkania po pogrzebie Ojca Świętego Jana Pawła II, w poniedziałek 11 kwietnia 2005 r. o godz. 12.30 - spieszyliśmy się obydwaj: on na zebranie, jako dziekan Kolegium Kardynalskiego, ja na lotnisko, aby wrócić do Polski. Podziękowałem za głęboką homilię pogrzebową, bo o to prosili mnie biskupi z Polski, zwłaszcza abp Henryk Muszyński. Odpowiedział: „Mamy przecież wobec wielkiego Jana Pawła II ogromny dług wdzięczności. Ma go cały Kościół. Mimo że odszedł do Pana, czujemy jego bliskość...”. Mówiliśmy o przyszłym Synodzie Biskupów nt. Eucharystii, że będzie okazja, aby się spotkać. Uśmiechnąłem się i powiedziałem: „A może wcześniej?”. Kardynał zrozumiał, że chodzi o konklawe. Dodałem: „Jeśli taka będzie wola Boża, trzeba przyjąć dla dobra Kościoła... Jan Paweł II będzie Eminencję wspomagał jako swojego następcę”. Rozstaliśmy się pełni ufności, że Duch Święty prowadzi Kościół i „On wskaże...”, jak napisał Jan Paweł II w „Tryptyku Rzymskim”.
- Czy spotykaliście się także po wyborze kard. Ratzingera na biskupa Rzymu?
- Tak, po wyborze papieża było wiele spotkań. Do nich należy również wizyta „ad limina Apostolorum” wraz z bp. Adamem i bp. Stefanem (26 listopada - 3 grudnia 2005 r.). Najbliższe mojemu sercu to spotkanie na lotnisku w Warszawie 25 maja 2006 r., w czwartą rocznicę moich święceń biskupich. Rozmawialiśmy również w obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego na temat międzynarodowego sympozjum w Radomiu „Cooperatores Veritatis”, które miało na celu przygotować pielgrzymkę Benedykta XVI do naszej Ojczyzny. Papież powiedział, że śledził to sympozjum z uwagą i miał bezpośrednią relację od prelegentów, którzy byli zaproszeni z Watykanu. Nadmienię, że akta sympozjum ukazały się w formie książkowej, którą wręczyłem osobiście Papieżowi, więc znów była okazja do spotkania. Jako przewodniczący Papieskiej Rady ds. Służby Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych mam również okazję do różnych spotkań z Piotrem naszych czasów, które cechuje zawsze ogromna życzliwość ze strony Benedykta XVI.
- Na obrazkach prymicyjnych Ekscelencja umieścił zdanie: „Idę, o Panie, by móc Ci służyć w ubogich i cierpiących”. Dzisiaj, po 37 latach od Mszy św. prymicyjnej, gdy Ekscelencja stoi na czele dykasterii zajmującej się służbą zdrowia, zdanie to wydaje się prorocze. W tym kontekście chciałbym zapytać Księdza Arcybiskupa o jego doświadczenia w duszpasterstwie chorych i cierpiących...
- Rzeczywiście, napisałem te słowa na obrazku prymicyjnym. Inspirację stanowiło dla mnie hasło, które realizowano w roku akademickim 1972/73 - ostatnim w mojej formacji seminaryjnej w Wyższym Seminarium Duchownym w Tarnowie: „Non ministrari sed ministrare” („Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć”, por. Mt 20, 28). Była to więc konkretyzacja tych słów, do których wróciłem po nominacji biskupiej, wybierając hasło mojej posługi. Jestem przekonany, że w słowie „służyć” streszcza się cała postawa ucznia Jezusa, zwłaszcza kapłana czy biskupa. To słowo towarzyszy mi zawsze w codziennej kapłańskiej pracy, w podejmowaniu decyzji, w otwieraniu się na sprawy drugiego człowieka, przede wszystkim chorego czy ubogiego, oczekującego pomocy. W tym duchu jako młody kapłan organizowałem w Starym Sączu Msze św. w domach ludzi chorych. Była to pewna nowość duszpasterska, która owocowała zbliżeniem domowników chorego do Chrystusa i Kościoła. Z ducha służby powstał też Dom Radosnej Starości im. Jana Pawła II w Kupieninie, mojej rodzinnej wiosce, który działa od 1994 r., oraz szkoła dla 25 dzieci niepełnosprawnych. W tym roku planowana jest rozbudowa budynku szkolnego, tak aby można było przyjąć więcej dzieci (do 60 osób) - począwszy od dzieci przedszkolnych aż do czasu przysposobienia zawodowego. Jako biskup radomski organizowałem w mojej diecezji Światowe Dni Chorego i troszczyłem się o dobry kontakt ze światem medycznym nie tylko w Radomiu, ale również w innych szpitalach na terenie diecezji. Moim staraniem w szpitalu miejskim została otwarta kaplica, którą częściowo wyposażyłem. Pragnę podkreślić, że duszpasterstwo służby zdrowia i ludzi chorych jest prowadzone w Polsce w sposób gorliwy. To przede wszystkim zasługa kapłanów, których Benedykt XVI nazwał „sługami chorych”, znakiem i narzędziem współczucia Chrystusa, który powinien docierać do każdego człowieka naznaczonego cierpieniem. Duch służby i wrażliwość na cierpienie drugiego człowieka powinien być jeszcze bardziej uwzględniony w formacji alumnów w wyższych seminariach duchownych, również przez praktyki duszpasterskie w szpitalach i domach opieki.