W 2005 r., 55 lat po śmierci s. Laury Montoya, do szpitala w Medellin został przywieziony trzydziestoparoletni mężczyzna – lekarz Carlos Eduardo Restrepo Garcés. Pacjent znajdował się w fatalnym stanie, wyniszczony przez toczeń i reumatoidalne zapalenie stawów, z którymi zmagał się od młodości. Choroba przykuła go do łóżka – w 80% stracił sprawność ciała – zagrożone były serce i nerki. Aby móc funkcjonować, musiał przyjmować każdego dnia nawet sześćdziesiąt rozmaitych leków oraz bardzo silne środki przeciwbólowe. To ironia: lekarz na co dzień zajmujący się leczeniem bólu sam musiał stawić czoła niewyobrażalnemu cierpieniu. Niespełna rok później zdiagnozowano u Carlosa zapalenie śródpiersia. Jest to ostry stan kliniczny, który często kończy się zgonem pacjenta. Jedynym ratunkiem dla Restrepo była natychmiastowa operacja, ale z uwagi na pozostałe schorzenia, które wyniszczyły jego organizm, szanse na przeżycie operacji były znikome. Jego życie w jednej chwili zawisło na cienkim włosku.
Nietypowa obietnica
Tuż przed trudną operacją Carlos pożegnał się z bliskimi. Przyjął Najświętszy Sakrament i szykował się do przejścia na tamten świat. Jako lekarz, doskonale znał ryzyko i swoje szanse na przeżycie – sam nie wierzył w powodzenie zabiegu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Był rok 2005 r., zaledwie rok po beatyfikacji s. Laury Montoya. Media nadal rozpisywały się o jej postaci, pewnie dlatego Restrepo w noc przed operacją zaczął się modlić do tej kolumbijskiej zakonnicy. Obiecywał s. Laurze, że jeśli go uratuje, zrobi wszystko, by doprowadzić do jej kanonizacji. Obietnica ta wydawała się niedorzeczna, ale nie cofa się raz wypowiedzianego słowa.
Operacji nie będzie
Carlos obudził się następnego dnia o godz. 7. Otwierając oczy, czuł się nieswojo, coś uległo zmianie – ból, który stał się już nieodłącznym towarzyszem jego życia, nagle ustąpił. Jeszcze tego samego dnia zaczęły się cofać inne objawy jego choroby. Do sali, w której leżał, przychodziły pielgrzymki lekarzy, którzy przeprowadzali kolejne badania. Następnego dnia odstawiono mu wszystkie leki, które zażywał. Trzeciego dnia lekarze powiadomili Carlosa, że nie potrzebuje już operacji. Mężczyzna przykuty do łóżka mógł wreszcie wstać. Półtora miesiąca później Restrepo był już w domu. Stało się coś, co było niemożliwe – balansujący na granicy życia i śmierci Carlos był w pełni zdrowy. Jego życie toczyło się normalnie, wrócił do swojego zawodu lekarza anestezjologa, zajmował się rodziną. Jego uzdrowienie po wnikliwych badaniach zostało zatwierdzone jako cud i stało się podstawą do kanonizacji s. Montoya. W ten sposób Carlos spełnił swoje ślubowanie złożone tuż przed operacją.
Apostołka Indian
Reklama
Święta, której Carlos Eduardo Restrepo Garcés zawdzięcza życie i zdrowie, urodziła się w najgorszym dla kolumbijskich katolików czasie, gdy krajem rządzili antyklerykałowie, którzy utrudniali wierzącym praktykowanie wiary. Sytuacja ta doprowadziła do wojny domowej, w której ojciec przyszłej świętej wziął udział, by bronić wiary i swojej ojczyzny. Walki zebrały krwawe żniwo, zginął też ojciec Laury. Rodzina na mocy wymierzonych w katolików praw straciła cały majątek. Przez kolejnych kilkanaście lat Laura wraz z mamą i rodzeństwem tułali się po kraju. Mimo biedy i niedostatku zdołała zdobyć wykształcenie i w wieku 19 lat rozpoczęła pracę jako nauczycielka. Szybko skierowała uwagę na tych, którzy znajdowali się na peryferiach kolumbijskiego społeczeństwa i przez to pozbawieni byli możliwości poznania Ewangelii – na Indian. „Cywilizowani” Kolumbijczycy mieli ich za dzikie bestie, od których stronili. Dla ewangelizowania Indian Laura założyła w 1914 r. Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Maryi Niepokalanej i Świętej Katarzyny ze Sieny i w ten sposób rozpoczęła najważniejszy etap swojego życia – bezkompromisową służbę Bogu i bliźnim.
Dzieło s. Montoya trwa
Praca wśród Indian wymagała niebywałej odwagi i samozaparcia. Siostry, ewangelizując, musiały żyć wśród ludzi dżungli, dzielić z nimi wszelkie niedostatki i niewygody, a tamtejsza dzika przyroda wystawiała na próbę nawet najtwardsze charaktery i organizmy. Kiedy s. Montoya wyruszała do dżungli, towarzyszyło jej zaledwie kilka sióstr. Gdy umierała, jej zgromadzenie liczyło prawie pół tysiąca zakonnic rozlokowanych w dziewięćdziesięciu placówkach. Obecnie laurytki, bo tak siostry są nazywane, działają w ponad dwudziestu krajach na trzech kontynentach.
Tekst pochodzi z archiwalnego numeru "Bliżej życia z wiarą". Najnowsza "Niedziela" do kupienia wraz z tygodnikiem "Bliżej życia z wiarą": Zobacz