Posłowie, którzy świadomie poprą ustawy dopuszczające metodę in vitro, mrożenie i selekcję zarodków, automatycznie będą poza wspólnotą Kościoła” - te słowa abp. Henryka Hosera, przewodniczącego Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych, wywołały prawdziwą burzę, choć są tylko przypomnieniem stanowiska Kościoła. Znaczenie tej wypowiedzi nie uległoby zmianie, gdyby zamiast słowa „posłowie” Ksiądz Arcybiskup użył uogólniającego określenia „ludzie” czy też „ludzie wierzący”.
Hierarcha użył jednak słowa „posłowie”, aby przed kolejnym etapem parlamentarnej dysputy o in vitro przypomnieć, że na parlamentarzystach, a w szczególności na parlamentarzystach deklarujących wiarę katolicką, ciąży wyjątkowa odpowiedzialność. Zobowiązani są do kształtowania prawa w taki sposób, by było ono zgodne z zasadami wyznawanej wiary. Ochrona ludzkiego życia jest może najtrudniejszym obszarem działań prawodawczych, ale też jednym z najczulszych sprawdzianów siły naszej wiary.
I niech posłowie katolicy nie wsłuchują się za bardzo w „pohukiwania” Tomasza Nałęcza, doradcy Prezydenta RP, że „poseł jest przede wszystkim odpowiedzialny przed swoim wyborcą i przed Rzecząpospolitą”. Przede wszystkim to poseł, jak zresztą każdy człowiek, jest odpowiedzialny przed Panem Bogiem. Czy wolno Panu Bogu powiedzieć „nie”? Wolno, tylko po co wtedy pchać się do Kościoła?
Pomóż w rozwoju naszego portalu