Ks. prof. Marek Starowieyski, patrolog, wspominał przed paru laty wizytę w Polsce pewnego benedyktyna, wieloletniego i wytrawnego mistrza nowicjatu, znawcy życia duchowego. Ów zakonnik podczas wizyty w seminarium duchownym bardzo był zaskoczony dużą ilością kleryków wypełniających kaplicę. Przy kolacji, ciągle pełen zachwytu, zapytał ilu jest seminarzystów. Usłyszał, że około trzystu. Postawił więc następne pytanie: ilu jest ojców duchownych. Gdy mu powiedziano, że dwóch, poprosił o ponowne przetłumaczenie na polski tego pytania. Kiedy usłyszał taką samą odpowiedź, ze zdumieniem odparł: - Ale jak oni mogą ich wprowadzić w życie duchowe?
Historia ta miała miejsce kilkanaście lat temu. Wtedy rola ojca duchownego w seminarium wyglądała inaczej niż dziś. Ograniczała się praktycznie do spowiadania kleryków oraz głoszenia konferencji ascetycznych. Do tej pracy nie potrzeba było wielu kapłanów. Jednak obecnie zmieniły się czasy, zmienili się także kandydaci do kapłaństwa. Klerycy są bardziej wrażliwi, słabsi psychicznie. Wymagają więcej czasu i uwagi. Dlatego liczba ojców duchownych w seminarium jest większa. Zmienił się też charakter ich pracy. - Znacznie więcej czasu poświęcamy sakramentalnemu kierownictwu duchowemu alumnów - twierdzi ks. Mirosław Cholewa, ojciec duchowny w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie.
Duchowe rozmowy
Reklama
Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej o formacji kapłanów we współczesnym świecie Pastores dabo vobis stwierdza, że "trzeba koniecznie odkryć na nowo wielką tradycję osobistego kierownictwa duchowego, które zawsze przynosiło liczne i cenne owoce w życiu Kościoła. (...) Kapłani zaś, ze swej strony, winni jako pierwsi poświęcać czas i siły temu dziełu wychowania i pomocy duchowej".
Wagę kierownictwa duchowego alumnów rozumieją też przełożeni seminariów. W Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Warszawsko-Praskiej w Tarchominie studiuje ok. 100 alumnów. Posługuje im dwóch ojców duchownych. - I jest to absolutne minimum - podkreśla ks. dr Wacław Madej, rektor seminarium. Dodaje jednak, że oprócz ojców duchownych formacją wewnętrzną alumnów zajmuje się 7 spowiedników przyjeżdżających regularnie spoza seminarium.
Każdy alumn zobowiązany jest odbyć u ojca duchownego przynajmniej raz w miesiącu tzw. rozmowę duchową. Tematyka może być bardzo szeroka. - Klerycy dzielą się wtedy swoimi problemami, które same w sobie niekoniecznie muszą dotyczyć grzechu. I dobrze, że mają taką możliwość, gdyż człowieka nie można zredukować tylko do wymiaru grzechu - wyjaśnia ks. Cholewa.
Podkreśla także, że w pracy ojca duchownego trzeba pamiętać o indywidualnym podejściu do każdego alumna. - Są to bardzo różni ludzie - mówi ks. Cholewa. - Niemniej pewne ich problemy, wymagające omówienia i przepracowania, powtarzają się. Są to najczęściej: trudności z przestawieniem się na zupełnie nowy rytm życia, konieczność zachowania dyscypliny i skupienia, podjęcia samodzielnej pracy naukowej. Duże trudności przysparza też alumnom konieczność uporządkowania sfery emocjonalnej i seksualnej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Krótkowzroczna oszczędność
W tym wszystkim mają im pomóc właśnie ojcowie duchowni. Oni też wydają opinie, radzą i sugerują klerykom, czy ci zmierzają dobrą drogą w realizacji swojego powołania. Z tego powodu o. Józef Augustyn, doświadczony kierownik duchowy, uważa, że do pracy w charakterze ojców duchownych powinni być przeznaczani i przygotowywani "najlepsi ludzie" w diecezji czy w zakonie, którzy przyjmą tę funkcję dobrowolnie, przekonani o jej niezwykłej roli w przygotowaniu do kapłaństwa.
O. Augustyn twierdzi, że mimo wszystko na jednego ojca duchownego przypada w seminariach niestety ciągle zbyt dużo kleryków. "Oszczędność w przeznaczaniu ludzi do formacji seminaryjnej jest bardzo krótkowzroczna. Nierzadko bowiem u podstaw kryzysów księży znajdują się niedobory formacyjne, których źródłem jest także brak odpowiedniej pomocy psychologicznej i duchowej w trakcie przygotowania do kapłaństwa. Odpowiedzialni za formację winni uczyć się łączyć "bolesne dezercje" księży i inne ich problemy, które pojawiają się "dzisiaj", z ich formacją seminaryjną, którą odbywali "wczoraj" - pisze o. Augustyn w książce Celibat - aspekty pedagogiczne i duchowe.
Wzór ks. Miętka
Dobry ojciec duchowny powinien całkowicie poświęcić się pracy z klerykami. Nie najlepszym rozwiązaniem jest, kiedy pracę w seminarium łączy z jeszcze innymi zajęciami. Wielu starszych kapłanów z sentymentem wspomina jednego z legendarnych już ojców duchownych - ks. prał. Czesława Miętka. Świątobliwy, pokorny, mądry, pracowity człowiek - mówią o nim jego wychowankowie. Szczególnie jednak podkreślają, że był on praktycznie cały czas do ich dyspozycji.
Obecnie ojcowie duchowni także starają się być cały czas dostępni dla kleryków. - Jednak za tym kryje się rzeczywistość uporządkowana. Ojciec duchowny nie jest od tego, aby spełniać kaprysy duchowe alumna, będąc na każde jego wezwanie, niezależnie od tego, czy jest czas wykładów czy studium - wyjaśnia ks. Madej. Ojcowie duchowni są do dyspozycji od obiadu aż do późnego wieczora. W seminarium archidiecezji warszawskiej każdy z 3 ojców duchownych ma pod swoją opieką 2 roczniki kleryckie. Z tymi klerykami spotyka się najczęściej. Ale jest otwarty i gotowy także na spotkania z pozostałymi, jeżeli tylko sobie tego zażyczą.
Jakimi cechami powinien charakteryzować się ojciec duchowny w seminarium? Ks. Cholewa: - Przede wszystkim powinien być człowiekiem głębokiej wiary, mocno zakorzenionym w Bogu. Oprócz tego dobrze, żeby miał odpowiednią wiedzę dotyczącą życia duchowego oraz psychologii. To po to, aby umieć rozeznać procesy, które zachodzą w człowieku. Ważna jest także odporność psychiczna. Ojciec duchowny spotyka się bowiem często z sytuacjami bardzo trudnymi, z którymi trudno się uporać nie mając odpowiedniej równowagi wewnętrznej.
Z kolei o. Józef Augustyn SJ zwraca uwagę przede wszystkim na przejrzystość emocjonalną i duchową ojca duchownego. "Ta właśnie przejrzystość - pisze jezuita - która jest wyrazem ducha prawdy i otwartości na Boga i ludzi, jest jednym z najważniejszych oddziaływań na młodych. Jest ona tym ważniejsza, iż wielu z nich przychodzi do seminarium z postawą zamknięcia i zalęknienia. Przejrzystość i otwartość wychowawców zachęca kandydatów do kapłaństwa do przekraczania lęków, poczucia zagrożenia i zamknięcia. Obok świadectwa przejrzystości bardzo ważna jest także wrażliwość na bliźniego, która ujawnia się zarówno w samym stylu mówienia o ludzkich problemach, jak też w sposobie rozmowy".
Potrzebny jest także wysiłek alumna
- To niewątpliwie bardzo odpowiedzialna praca - mówi o swojej posłudze ks. Cholewa. - Przecież ci klerycy będą za chwilę kapłanami kształtującymi sumienia wiernych. Bardzo ważne jest więc, aby sami mieli sumienia dobrze ukształtowane. Ale, mimo wielkiej odpowiedzialności, dziękuję Bogu za tę pracę. Uważam, że jest to kwintesencja duszpasterstwa. Zresztą moją pasją jest Pan Bóg i człowiek oraz wszystko to, co się między nimi dzieje. Jest to także praca zachęcająca do bycia twórczym. Ciągle stykam się bowiem z sytuacjami nowymi, zaskakującymi, zmuszającymi mnie do przemyślenia na nowo pewnych spraw.
Gdyby wspomniany na początku benedyktyn dziś przyjechał do Polski może już nie byłby tak zgorszony małą liczbą ojców duchownych w seminariach. Jednak wydaje się, że to nie liczba ojców duchownych jest najważniejsza, ale ich jakość. Nie należy także zapominać, że ojcowie duchowni tylko towarzyszą klerykom w ich pracy duchowej. To przede wszystkim sami alumni powinni odpowiedzialnie, z dużym zaangażowaniem i ofiarnością troszczyć się o swój rozwój duchowy i intelektualny. Na tej drodze ojcowie duchowni wyświadczają im jednak nieocenioną pomoc.