Dostojna jubilatka
Wśród wielu kapłanów jest również ksiądz z rodziny Jubilatki, który podkreśla, że tworzą prawdziwą, szczęśliwą, wielopokoleniową rodzinę. "Dzięki Bogu, takie jeszcze istnieją, choć mało się o nich mówi" - wyznaje. Po pełnej wzruszeń Mszy św. było wielkie przyjęcie, prawdziwa uczta przy stole udekorowanym żywymi kwiatami i ogromny tort, a na nim 8 świeczek - po jednej na każde 10-lecie. Czcigodna Jubilatka - wysoka, prosta, bez śladu zgarbienia, nie wygląda na swój wiek, twarz o szlachetnym rysunku, bystre oczy. Babcia jest dostojnie ubrana - biała bluzka i długa koronkowa spódnica. To kobieta z klasą. Babcia, prababcia, bo właśnie mała prawnuczka ustawia się z bukietem kwiatów i mówi wierszyk, dziękując za życie w imieniu całej rodziny. Na uroczystość nie udało się dojechać wszystkim, ale i tak jest ponad 50 osób. Śpiewają tradycyjne Sto lat, a potem Życzymy, życzymy, a jeszcze później na góralską nutę Syćkie se wom zycom. Ktoś przygrywa na akordeonie. Wielu nie może ukryć wzruszenia, widząc jak Jubilatka ociera łzy. Delikatny dźwięk dzwonka sygnalizuje, że będzie przemówienie. Ten zwyczaj z dzwoneczkiem od lat jest w rodzinie znany, bo rodzinne zjazdy odbywają się regularnie co roku. Wstaje sama p. Marianna. Mówi krótko, ale wzniośle: "Dziękowaliście mi za życie, ale to ja Wam za nie dziękuję. Całe życie ciężko pracowałam, nieraz nie było nic do chleba. Jedliśmy suche pajdy, ale była zgoda, szacunek i miłość w rodzinie. Dzieci nigdy nie sprawiły mi bólu, a łatwiej jest żyć, gdy ludzie dają dowody miłości. Za to Wam dziś dziękuję".
W biedzie i miłości
Rodzina Teleszyńskich jest liczna, żyje bez waśni, napiętych, nerwowych sytuacji, wszyscy wierzący i praktykujący. To buduje! Każdy podchodzi, składa życzenia, całuje kobietę - ożywioną, zaróżowioną, jeszcze bardziej odmłodzoną jakby przez tę falę wzruszenia. Gdy wszyscy zasiadają do wspólnego stołu, jest czas na chwilę rozmowy z Jubilatką. Zadaję retoryczne pytanie: czy Pani jest szczęśliwa, mając taką rodzinę? "To szczęście mieć takie dzieci". Odpowiedź przerywa jednak jeden z synów p. Marianny, mówiąc: "Mamo, to dzięki Tobie, bo to Ty nas tak wychowałaś. To szczęście mieć taką matkę". Babcia długo snuje opowieść o życiu w samotności, bo mąż zmarł, gdy była z piątym dzieckiem w ciąży, w biedzie i niedostatku, ale we wzajemnej miłości. "Dlatego wszyscy wyrośli na ludzi i to jest dla mnie najwyższa zapłata, największa radość, prawdziwa uciecha. Mam nadzieję, że Bóg pozwoli jeszcze trochę cieszyć się nimi" - mówi Czcigodna Jubilatka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu