W homilii bp Andrzej Przybylski zauważył, że powołanie, które jest darem od Boga, bywa zaskoczeniem dla samego obdarowanego i rodziny, wspólnoty, w której żyje. Choć jest darem Boga, to i człowiek ma tu coś do powiedzenia.
Reklama
Podkreślił, że jest to dar od Boga, ale i zadanie ludzi, bo Kościół jest wspólnotą ludzi powołanych, „zawołanych przez Boga”. Wskazując na powołania pierwszych apostołów, podkreślił, że „Bóg woła przez głosy innych ludzi”, jak Piotra głosem jego brata Andrzeja, który mu obwieszcza „spotkałem Pana”. - Bóg potrzebuje nas jako narzędzi w wzbudzaniu powołania w innych, żebyśmy troszczyli się nie tylko o swoje powołanie, ale w sposób duchowy rodzili do powołania drugich. To jest spełnione kapłańskie życie, jeżeli ksiądz może powiedzieć „byłem inspiracją i narzędziem powołania innych” - mówił kaznodzieja.
Na pytanie jak stworzyć takie środowiska, „w których ziarna Bożych powołań mogą się dobrze rozwijać” bp Przybylski podkreślał znaczenie modlitwy i świadectwa, by jak pierwsi uczniowie „wchodzić w miejsca życzliwe i nieżyczliwe, by w imieniu Boga wzywać i powoływać do świętości”.
- To trudne dla rodzin powołanych do kapłaństwa czy życia konsekrowanego dziecko rzucić na wiatr Ducha Świętego, tam gdzie On chce i jak On chce, a w naśladowanie Chrystusa nie są wpisane nie tylko radości i sukcesy, ale i prześladowania – mówił Delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Powołań.
Podziękował wszystkim za nieustanna modlitwę i wszelkie formy wsparcia dla osób powołanych.
W spotkaniu uczestniczyli najbliżsi osób powołanych oraz duchowni i świeccy członkowie stowarzyszeń, towarzystw i wspólnot wspierających powołania, ci, którym leży na sercu troska o Kościół.
Danuta Podgórska z Gniezna jest mamą s. Magdaleny, służebniczki Niepokalanego Poczęcia NMP. Swoją córkę wspiera przez całe życie, a w szczególności teraz po wstąpieniu do zgromadzenia. S. Magdalena potwierdziła, że modlitwa osób bliskich i ich obecność jest niezwykle ważna, zwłaszcza w trudnych momentach.
Reklama
Grażyna i Jerzy Wagowie z Inowroclawia, zauważyli duży deficyt nowych powołań. Pomimo tego, że nie mają w najbliższej rodzinie księdza czy osoby konsekrowanej, przyjechali na pielgrzymkę, bo dostrzegają potrzebę wspierania zarówno tych, którzy już wybrali życie dla wyłącznej służby Bogu, ale także tych, którzy dopiero rozpoznają swoje powołanie. - Znamy osoby, które wystąpiły i założyły swoje rodziny. To przykre i trudne. Musimy walczyć z fałszywymi oskarżeniami. To, co dzieje się teraz, to plucie na katolików, ale nasza wiara uczy nas wybaczać – dodaje małżeństwo.
Franciszkanin o. Cyryl Załęski z Pakości przyjechał na Jasną Górę razem z grupą wiernych z parafii. – Wspólnota daje siłę, wsparcie i chęć do dalszej pracy. Bez tego nie wyobrażam sobie bycia księdzem. My jesteśmy potrzebni im, a oni nam – powiedział kapłan. Jak dodała Danuta Kaźmierczak, ważne jest również otwarcie się na kapłanów i osoby zakonne, kiedy proszą o jakąkolwiek pomoc. – Oni muszą czuć to nasze modlitewne zaplecze, aby mogli dalej iść drogą, którą wybrał dla nich Jezus – podkreśliła kobieta, która sama jest rodzoną siostrą kapłana, ojca Emila.
Pielgrzymka Rodzin Osób Powołanych i Wspierających Powołania odbyła się po raz 60.