Któż z nas nie lubi pozdrowień na rynku, zaszczytnych miejsc na ucztach i pierwszych krzeseł w synagogach? Starsi oczekują pokłonów od młodszych, przełożeni od podwładnych, duchowni od świeckich. Co drugi rzemieślnik nazywa się dziś prezesem (jednoosobowej) firmy. Świeżo upieczony lekarz jest doktorem, a kanonik - obojętnie czy rzeczywisty, czy honorowy - prałatem. Samych prezydentów, premierów i ministrów zebrałoby się kilka tysięcy, bo u nas wszystkie tytuły są dozgonne, niezależnie od czasu i jakości okupacji rządowego fotela.
Jedna z warszawskich firm szukała sprzątaczki - bezskutecznie. Kiedy jednak zmieniono nazwę posady na: "konserwatora powierzchni płaskich" - niewtajemniczonym wyjaśnię, że chodzi o podłogi w korytarzach i biurach - nazajutrz zgłosiło się kilkudziesięciu chętnych obojga płci. Bo wszystko można nazwać dumniej. Teraz nie ma już woźnego, tylko "dormen" i od razu widać, że jesteśmy w Europie! A może i dalej, bo u nas tytułomania kwitnie nawet na cmentarzach.
Ewangelia, wzywając chrześcijan do odrzucenia nadętych tytułów nie ma na celu burzenia porządku społecznego. Jezus nie jest anarchistą. Nie kwestionuje autorytetów, gdy mówi: "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie". Przeciwnie, również w Nowym Testamencie znajdziemy wiele fragmentów zobowiązujących nas do szacunku wobec starszych, rodziców, przełożonych, kapłanów, do uległości wobec sprawujących władzę - nawet gdy ci nie dorastają do swojej roli.
Grzeczność, pozdrowienie czy ustąpienie miejsca należą do dobrych manier. Źle się jednak dzieje, gdy owe zachowania są wymuszane nakazem, groźbą lub praniem mózgu. Skandalem jest gdy czołobitności wymaga ktoś, kto niewiele sobą prezentuje. Przecież nie każdy starzec i nie każdy satrapa zasługuje na pozdrowienia na rynku i pierwsze krzesło w synagodze. Starzec powinien budzić szacunek ze względu na swoją mądrość i doświadczenie życiowe. Przełożony niech wykazuje się kompetencją i sprawiedliwością, nauczyciel wiedzą i sercem. Kapłan powinien być świadkiem Chrystusa i żywym przykładem łączenia spraw ludzkich ze sprawami Boskimi. I wszystko będzie normalne.
Tytuł, którym się człowiek przystraja jak szatą, musi być na jego miarę. Wtedy nawet całowanie po rękach i pokłony do ziemi będą naturalnym sposobem reagowania w zetknięciu z prawdziwą wielkością człowieka, a nie wymuszonym służalstwem, którym karmi się pycha małych ludzi. Nikt przecież nie kazał kłaniać się Matce Teresie, a jednak czyniły to nawet koronowane głowy. I nikogo nie zmusza się do nazywania Jana Pawła II Ojcem Świętym, a mówią tak do niego również niewierzący - byle kulturalni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu