Siedzimy przy kawie. Siedem amazonek i ja.
- Jedna zasada. Nie dołujemy się. Nie rozmawiamy o chorobach i cierpieniu. Nie wymieniamy się medycznymi informacjami…
- I nie wyglądamy jak sycylijskie wdowy stojące nad grobem… Amazonka to kobieta zadbana i uśmiechnięta…
- Kiedyś dziennikarka przyszła do nas zrobić, jak wy to mówicie? Newsa… Posadziła nas i kazała opowiedzieć o życiu przed chorobą i po… Pokazała to swojemu szefowi… Szef obejrzał i kazał puścić materiał bez cięć. Pewnie pomyślał, że może nasz przykład kogoś pchnie do działania… Bo kobiety nie dbają o siebie.
Kobiety nie myślą
Reklama
- Tak, po trzykroć tak. Nie myślą o sobie. Kupią ekstra kieckę, buty, perfumy, ale wyrzucą do kosza zaproszenie na bezpłatną mammografię i cytologię. Pójdą na wykład o zdrowym żywieniu, ale omijają szerokim łukiem Kluby „Amazonek” i ich stoiska na imprezach publicznych. Jakby brak wiedzy zabezpieczał przed chorobą. Trochę jak dziecko, które chowając głowę za firankę, myśli, że znika całe. Choroba to jakby gra w ruletkę, tylko że to nie my obstawiamy, jesteśmy tą rzucaną kulką… - mówi Anka, amazonka. - Dlatego trzeba wyrobić w sobie nawyk systematycznych badań i wpoić to córkom…
- Lekarz powiedział mi, że powinnam zacząć oswajać się z myślą, że kiedyś umrę. - opowiada Marysia. - Pomyślałam wtedy, no oczywiste, tylko że moja śmierć jest dla mnie tą najważniejszą. Podobnie jak ból - mój jest największy, rozpacz - najprawdziwsza. Bo moja - na własnej skórze. Choroba zawsze spada na człowieka jak jastrząb… Powiedziałam wieczorem mężowi. Tego nie da się dobrze rozegrać, więc powiedziałam zwyczajnie. Skamieniał. Następnego dnia zastałam go, jak klęczał i płakał, przytulając dzieci. Pomyślałam, że jemu też niebo zwaliło się na głowę. Widziałam ich kruchość, nieporadność, z jaką obejmowały szlochającego ojca. Nieustannie pytałam Boga - dlaczego ja? Odpowiedź przyszła dużo, dużo później…
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kobiety niekochane
Reklama
Siedziba Klubu „Amazonek” to lokal w zaniedbanej kamienicy. Na ścianie napis „Błagam, módlcie się za mnie”. Mijam zapłakaną dziewczynę. Stoi bez ruchu, czoło oparte o okno półpiętra.
- Zdarzają się przypadki koszmarnych zaniedbań - w Polsce XXI wieku do lekarzy trafiają kobiety, którym ciało odpada kawałkami. Gniją za życia. To trwa latami. Zapytasz, co na to mężowie, przyjaciele, dzieci, rodzina? Przecież tego nie da się ukryć. Choćby ze względu na zapach. Takie drastyczne historie dzieją się w miastach, nie na głuchej wsi - opowiadają amazonki. - Kobiety hodują sobie takie raczyska, że strach…
- Zdecydowanie mądrzejsza jest młodzież. Przychodzą do nas młodzi mężczyźni. Chcą dowiedzieć się, jak namówić na profilaktykę swoje dziewczyny, żony, mamy, siostry. I tak trzymać chłopaki! Pilnujcie swoich kobiet, to im może uratować życie.
- Wyglądała źle, ale mówiła, że to przepracowanie. Nic z tym nie robiliśmy. Ani brat, ani ojciec, ani ja… Aż kiedyś mamę złapał atak bólu. Środek nocy, panika, pogotowie. Nie dało się dłużej przed nami ukrywać bólu. Natychmiast operacja i diagnoza… nowotwór. Była przerażona nie chorobą, ale tym, że sobie nie poradzimy. Na mamie spoczywał ciężar organizacji całego naszego życia. Kto kogo odbiera z zajęć popołudniowych, kiedy po zakupy, terminy wizyt u dentysty, spotkania z wychowawcami, terminy przeglądu technicznego auta taty - wszystko. Dlatego właśnie nie poszła do lekarza. Z obawy, że nie damy sobie rady, uwierzysz... Miała do nas pretensje, że tego nie rozumiemy, nie doceniamy. Teraz, zamiast na rodzinne majówki, chodzimy ze zniczami na cmentarz, bo odeszła w maju…
- Noszę w sobie teraz dwa żale. Nie wiem, czy uporam się z myślą, że nie zauważyłam cierpień mamy. Myślę, że za mało interesujemy się sobą nawzajem, nie przyglądamy się sobie bacznie. Nie dopytujemy, nie ma w nas tego rodzaju wrażliwości. Jakbyśmy byli wieczni. Mam też żal do mamy. Kochała nas, a jednak pozwoliła sobie na taką lekkomyślność. Skazała nas na życie bez niej. Na Boga, chciałabym jej teraz wykrzyczeć - przecież nie żyłaś tylko dla siebie…
- Dla kogoś, na kim wrażenie robiło pobranie krwi, diagnoza nowotworu piersi jest jak przesłanie z innej galaktyki. Byłam po 40 i miałam na głowie niepełnosprawnego ojca, zapracowanego męża i dwoje rozpieszczonych dzieci. Lekarz zalecał natychmiastową operację. Potem, gdy już wiedzieliśmy co mam, trzeba było przeorganizować nasze życie. Nie cała rodzina wytrzymała ciężar mojej choroby, tak niestety bywa często. Jednak obecność bliskich jest jak sieć. Podtrzymuje. W najgorszych chwilach myśl, że są gdzieś tam, dawała mi niebywałą siłę… Gdy mój nastoletni syn sam poprosił księdza o odprawienie Mszy św. w mojej intencji, wiedziałam, że wychowałam mądrego, wrażliwego mężczyznę…
Kobiety uciekają
Reklama
Jakby rak był zaraźliwy.
Ola, właścicielka sklepu dla amazonek: -
Zaglądają kobiety, bo spodobał im się na wystawie kostium plażowy. Ochy i achy... A jak mówię, że to dla kobiet po mastektomii - wymiata je ze sklepu momentalnie. Kobiety po amputacjach najchętniej przychodzą tuż przed zamknięciem sklepu lub rano, żeby broń Boże nikt nie widział. Jeśli mają przymierzać protezy lub peruki, czasem proszą, by zamknąć na ten czas sklep... zdarzyła się taka historia, że na otwartym spotkaniu amazonek wpadły na siebie sąsiadki. Obie z nowotworami. Przedtem tłumaczyły sobie, że noszą chustki, bo ich fryzjerka eksperymentowała z farbami.
- Jak nic nie boli, nie idzie się do lekarza - oto jedna z wielu głupot, które serwują sobie kobiety. Bo rak nie boli. Nieprawda, mnie bolało, wiele kobiet boli… Kolejna bzdura to taka, która mówi, by guza nie ruszać, bo jak dostanie powietrza, to nas załatwi. Najczęściej takie nonsensy plotą kobiety wykształcone - zresztą im dużo trudniej przemówić do rozsądku niż tym bez dyplomów - opowiada Elżbieta. - Czasem nadmiar wiedzy szkodzi…
- Pytasz, dlaczego w Polsce tyle kobiet umiera na nowotwory? Trzynaście dziennie! Ze strachu przed profilaktyką, z powodu słabego systemu opieki zdrowotnej, a przede wszystkim ze złych nawyków. Termin badań kontrolnych powinien być dla nas święty! Badamy siebie, widzą to nasze dzieci i wchodzi im w krew, że chodzi się systematycznie do lekarza, do dentysty, córki - do ginekologa - wyjaśnia Elżbieta.
Kobieta w potrzebie
- Wyczułam guzek i poszłam do lekarza. Natychmiast dał mi skierowanie do specjalistycznej przychodni. Na wizytę u onkologa czekałam dwa miesiące. Badanie trwało moment i dostałam skierowanie na mammografię - na tę z ubezpieczalni czeka się kolejne dwa miesiące. Nie stać mnie na prywatne wizyty, więc jestem skazana na system. Mam nadzieję, że to, co w sobie noszę, nie jest złośliwe, bo inaczej już jest po mnie… - opowiada Małgosia. - Nie powiedziałam jeszcze o tym nikomu, bo nie chcę nikogo martwić, przez co jest mi podwójnie ciężko…
- Te miesiące czekania to, niestety, nasza smutna rzeczywistość. Jednak po diagnozie system działa już dość sprawnie - dobre przychodnie dzwonią nawet do pacjentki, przypominając o terminie kolejnych badań. Natomiast gorzej jest w małych miasteczkach i wioskach, skąd daleko do specjalisty. Wyprawa do takiej przychodni to czasem cały dzień, i to w sytuacji, gdy na głowie jest praca, dom, dzieci… Wiele kobiet traktuje te utrudnienia jak wymówkę i nie robi nic - to głos Oli.
Wyjściem jest mammobus, czyli laboratorium na kółkach. Dojedzie wszędzie, nie jest wielkim problemem go załatwić.
- Problemem jest przekonanie kobiet, żeby przyszły na badania. Ulotki już nie wystarczają. Trzeba szukać innych form. Z doświadczenia nas, amazonek, wynika rzecz następująca - nie namówi na badania ani lekarz, ani wójt, sołtys czy inny urzędnik. Posłuchają księdza. Jak ksiądz z ambony zachęci, a jeśli jeszcze doda, że niedbanie o zdrowie to grzech… Wtedy sukces murowany. Dlatego apelujemy do duszpasterzy - pomagajcie, przekonujcie, jak trzeba - straszcie!
Kobiety - amazonki
Jeśli zachorujesz, idź do ludzi, którzy zrozumieją, przez jakie piekło przechodzisz. Rozmowa w dramatycznych chwilach jest jak głęboki oddech. Niby wiadomo, czym jest chemia - czy radioterapia, osłabienie, wypadanie włosów itd., ale każdy chce dowiedzieć się po swojemu. Najlepsze są amazonki. Ich kluby działają w całej Polsce, wolontariuszki są niemal na każdym oddziale onkologicznym. Na marginesie - po tym można poznać, czy mamy do czynienia z dobrym oddziałem.
W klubach, tworzonych pod auspicjami Stowarzyszenia „Amazonek”, spotkać można nie tylko kobiety po mastektomii czy innych rodzajach nowotworów, ale także psychoonkologów, lekarzy specjalistów, rehabilitantów - ludzi pomocnych, życzliwych, profesjonalnych.
- W człowieku po chorobie nowotworowej pozostaje świadomość niepełnosprawności - do końca życia leki, ciągła rehabilitacja, czasem dopada depresja. Dlatego tak ważne jest wyjście do ludzi. Są tacy, którzy za nic w świecie nie pokażą się światu. Nie zabił ich rak, ale prowadzą jakieś ćwierćżycie… Nie wolno skupiać się wyłącznie na sobie - jesteśmy potrzebne innym, mamy swoje pasje, zależy nam, by nie żyć byle jak, a pomaganie innym nadaje życiu sens - przekonuje Elżbieta.
- Pamiętam słowa onkologa, który oznajmił mi, że wygraliśmy z chorobą: - Teraz - powiedział - w twoim życiu jest miejsce tylko na prawdę. Trzymam się tego. Mam cudowne grono przyjaciół, wspaniałe dzieci, ludzi, którym pomagam na co dzień - i badania kontrolne, przed którymi zaliczam bezsenne noce - mówię o tym, by nie było do końca słodko - opowiada Marysia.
- Pomyślałam, że ocalałam po coś. W moim najgłębszym przekonaniu moje ocalenie nie było dziełem przypadku. Jestem bowiem jedną z tych, które Bóg odnalazł na samym dnie nowotworowej rozpaczy. Straciłam zdrowie, męża, dobrą pracę, ale odzyskałam wiarę i dość długo zastanawiałam się, jak powinnam się teraz zachować. Jestem wolontariuszką amazonką - mówi Magda.
- Amazonki walczą o inne kobiety. Walczą na wielu frontach, żeby przekonać drugą kobietę do bycia rozsądną i myślącą. Za dużo nas choruje i umiera na raka. Trzeba to zmieniać - przekonuje Anna.