„Oasis” - czasopismo wydawane przez wenecki patriarchat, a skierowane do wschodniego odbiorcy - zamieściło ciekawy reportaż o Kerali, indyjskiej prowincji, która jest zupełnie inna od reszty kraju, targanego przez waśnie i niepokoje międzyreligijne. W Kerali, położonej na południowym wschodzie kraju, spokojnie żyją obok siebie trzy wielkie wspólnoty: chrześcijańska, muzułmańska i hinduistyczna. Owszem, zdarzają się małe niepokoje, ale na tle ludzkim, a nie międzyreligijnym. W Kerali nie ma mowy o wybuchu prześladowań czy powstaniu jednych przeciw drugim (jak w ubiegłym roku w Orisie), do czego często dochodzi w innych regionach tego wielkiego państwa.
Kerala jest przykładem pokojowego współistnienia wielkich religii. Dlaczego? Zdaniem ekspertów, klucz tkwi w edukacji. Ten indyjski stan ma mocno rozwiniętą sieć szkolnictwa, czytać i pisać potrafi 91 proc. z 35 mln jego mieszkańców. Chrześcijaństwo w Kerali pojawiło się już w 52 roku po Chrystusie, a Dobrą Nowinę o Jezusie przyniósł tu św. Tomasz Apostoł, stąd chrześcijan z Kerali nazywa się popularnie chrześcijanami św. Tomasza.
Choć w prowincji da się wyróżnić części o dominacji muzułmańskiej, hinduskiej i chrześcijańskiej, to nawet małe wspólnoty chrześcijańskie, żyjące pośród lokalnej większości złożonej z wyznawców innych religii, nie mają się czego obawiać. Częstym widokiem w Kerali są różne świątynie położone blisko siebie. Nie ma też problemu z konwersją. Muzułmanin, który przyjmuje chrzest, nie jest rzadkością, bo nie musi obawiać się surowej kary ze strony współwyznawców, jak to ma miejsce w krajach muzułmańskich.
Mieszkańcy Kerali nie mogą jednak spać spokojnie. Obawiają się rządzących nimi marksistów. Ta ideologia może - jak pokazała to już wielokrotnie - zniszczyć pokój.
Pomóż w rozwoju naszego portalu