Reklama

Kosztowny koniec wielkiej prywatyzacji

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na początku zapłacili ok. 3 mld zł, teraz dostaną ok. 9 mld. W międzyczasie pobierali wysoką dywidendę o wartości ponad 7 mld zł.
Przez 10 lat zarobili „na czysto” ok. 13 mld zł, nie wnosząc do zakupionej firmy nic poza konfliktem. I nadal zachowują 23 proc. akcji o wartości kilku miliardów złotych z perspektywą na kolejne zyski. Ale chcieli jeszcze więcej. Poprzestali jednak na tym, bo zmusiła ich do tego perspektywa własnego bankructwa. Tak kończy się wielka prywatyzacja największej firmy ubezpieczeniowej w naszej części Europy. Tym, który inkasuje pieniądze, jest holenderskie konsorcjum Eureko. Tymi, którzy płacą, są klienci PZU i polscy podatnicy. Ugoda zawarta przez polski rząd z jednej strony kończy wieloletni spór wokół umów zawartych z zagraniczną firmą, a z drugiej - jest gorzkim podsumowaniem tego, co nazywano wielkimi prywatyzacjami.

Jak do tego doszło?

Reklama

Jest rok 1997. Wybory w Polsce przygniatającą większością wygrywa Akcja Wyborcza Solidarność. Aby rządzić, tworzy jednak koalicję z dużo mniejszą Unią Wolności. Powstaje rząd na czele z Jerzym Buzkiem, obecnym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Wicepremierem i ministrem finansów zostaje Leszek Balcerowicz. Mimo solidarnościowego zaplecza nowa ekipa realizuje liberalny kurs w polityce gospodarczej. Jako jedno z głównych zadań zostaje przyjęte zalecenie dla ministra skarbu - przyśpieszyć prywatyzację!
To za tego rządu, w latach 1997-2001, dochodzi do wielkich transakcji. Sprzedane zostają m.in. Telekomunikacja Polska, banki Pekao SA i Bank Handlowy oraz właśnie gigant na rynku ubezpieczeń - PZU SA.
W listopadzie 1999 r. ówczesny minister skarbu Emil Wąsacz podpisuje umowę prywatyzacyjną PZU i sprzedaje 30 proc. akcji spółki konsorcjum holenderskiego funduszu Eureko i BIG Bank Gdański (obecnie Bank Millennium) za kwotę 3,02 mld zł. W kwietniu 2001 r. następny minister skarbu z tego samego rządu - Aldona Kamela-Sowińska podpisuje z Eureko aneks do umowy prywatyzacyjnej, w którym zobowiązuje się do odsprzedania kolejnych 21 proc. akcji i rezygnuje z kontroli nad PZU. Dochodzi do tego m.in. po rozmowie premiera Jerzego Buzka z ówczesnym przewodniczącym Komisji Europejskiej Romano Prodim, który zwrócił uwagę na niewłaściwe traktowanie inwestorów zagranicznych w Polsce. Naciski te miały duże znaczenie, ponieważ wówczas nasz kraj intensywnie zabiegał o przyjęcie do UE.
Umowy tej nie chcą uznać następne rządy. Eureko kieruje więc skargę na Polskę do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego. Uzyskuje tam korzystne dla siebie rozstrzygnięcie. Eureko wycenia swoje szkody z tytułu nie- zrealizowanej umowy na 36 mld zł i takiej kwoty odszkodowania domaga się od polskich władz.
W tym czasie w Sejmie zostaje powołana specjalna komisja śledcza ds. PZU. Kończy ona prace we wrześniu 2005 r. następującymi wnioskami: umowa prywatyzacyjna PZU powinna zostać unieważniona, Aldona Kamela-Sowińska i Emil Wąsacz muszą stanąć przed Trybunałem Stanu, a niektóre inne osoby, w tym premier Marek Belka, powinny odpowiadać przed prokuratorem. Wnioski te nie zostały zrealizowane.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ugoda wymuszona przez kryzys

Przeciągający się spór o przejęcie kontroli nad PZU staje się kłopotliwy dla obu stron. Brak porozumienia uniemożliwia od trzech lat wypłatę liczonej w miliardach złotych dywidendy. A pieniądze są pilnie potrzebne zarówno rządowi, który ma kolosalne problemy budżetowe i wpływami z dywidendy łagodzi rosnący deficyt, jak i Eureko, które negatywnie odczuwa skutki krachu finansowego na giełdach. Za rok 2008 holenderskie konsorcjum odnotowało straty w wysokości ponad 2 mld euro. Pieniądze z Polski są więc jedyną nadzieją na uratowanie się przed widmem bankructwa.
Podpisane porozumienie przewiduje wypłatę skumulowanej dywidendy za trzy lata w wysokości ponad 12 mld zł. Z tego ok. 4 mld zł trafi do Eureko. Dodatkowo otrzyma ono 4,77 mld zł tytułem odszkodowania za rezygnację z praw do dodatkowych 21 proc. akcji i przejęcia spółki. Kwota ta ma pochodzić w wysokości 3,55 mld zł z części dywidendy należnej Skarbowi Państwa, a pozostałe 1,22 mld zł - ze sprzedaży państwowych 4,9 proc. akcji. Eureko pozbywa się 10 proc. akcji. Udziały Holendrów spadają do poziomu 23 proc., a więc poniżej poziomu 25 proc., który, zgodnie z kodeksem spółek handlowych, daje możliwości blokowania kluczowych decyzji.
Rząd przejmuje pełną kontrolę nad PZU SA, kończy spór prawny z Eureko i dostaje resztę dywidendy w wysokości 3,4 mld zł.

Sukces czy porażka?

Przejęcie kontroli przez rząd nad PZU jest ważne nie tylko dlatego, że odblokowuje swobodę pobierania wysokiej i pilnie potrzebnej dywidendy. Największy nasz ubezpieczyciel, którego kondycja finansowa jest bardzo dobra (w tym roku mimo kryzysu może zarobić nawet 4 mld zł), lokował swoje aktywa w obligacjach państwowych. Posiada ich na łączną wartość 55 mld zł, czyli więcej niż wynosi planowany przyszłoroczny deficyt całego budżetu. Gdyby więc nowy zagraniczny właściciel nagle sprzedał znaczącą część tych obligacji, zaburzyłby sytuację na rynku i mógłby wywołać dodatkowe poważne problemy dla finansów publicznych. Z tej perspektywy zakończenie konfliktu z Eureko jest dla rządu korzystne.
Z drugiej jednak strony, podpisanie ugody oznacza usankcjonowanie i swoiste zalegalizowanie wszystkiego tego, co do tej pory w tej sprawie zrobiono. Wnioski komisji śledczej tym samym zostały ostatecznie odrzucone. Nie przypadkiem jednym z warunków ugody, postawionym przez Eureko, jest udzielenie absolutorium dla zarządu PZU, w tym eksprezesa Cezarego Stypułkowskiego, za 2006 r. Oznacza to rezygnację z pociągania różnych osób zamieszanych w tę „prywatyzację” do odpowiedzialności na drodze prawnej.
Na koniec pozostają wątpliwości co do wysokości odszkodowania dla Holendrów. Czy w obliczu dużych strat Eureko na rynkach finansowych i widma jego bankructwa Polska nie mogła uzyskać większych ustępstw? Tym bardziej że rząd mógł jeszcze długo skutecznie blokować realizację umowy prywatyzacyjnej.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Włochy: Pociąg odjechał prawie godzinę wcześniej, żeby się nie spóźnić

2024-11-12 09:52

[ TEMATY ]

Włochy

stock.adobe.com

Pociąg dużych prędkości odjechał 50 minut przed planowanym czasem nie zabierając wielu pasażerów po to, by nie miał opóźnienia - taką sytuację we Włoszech opisała prasa. Sprawa ta została nagłośniona po długiej serii utrudnień i paraliżu na kolei. Wyjaśnień domaga się minister infrastruktury i transportu Matteo Salvini.

Na dworcu Termini w Rzymie pasażerowie bezskutecznie czekali na pociąg do Genui. Gdy nadeszła godzina odjazdu i nadal nie było żadnych informacji, dowiedzieli się, że ich pociąg - Frecciaargento (Srebra Strzała) kolei państwowych odjechał 50 minut wcześniej po to, żeby na miejsce dotarł na czas w związku z robotami prowadzonymi na trasie.
CZYTAJ DALEJ

Ks. Kras: Musimy wybrać takiego prezydenta Polski, który będzie uczciwie służył Ojczyźnie

2024-11-12 07:41

[ TEMATY ]

ks. Zbigniew Kras

BP Sanktuarium MB Licheńskiej

Ks. Zbigniew Kras

Ks. Zbigniew Kras

„Takiego prezydenta Polski wybrać musimy za siedem miesięcy, który swoich pożytków zapomniawszy, służył będzie uczciwie matce swojej ojczyźnie, który odda Polsce wszystko” - powiedział ks. prałat Zbigniew Kras, kapelan Prezydenta RP podczas Mszy Świętej w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Czytamy o tym na portalu wpolityce.pl.

10 listopada w Bazylice Archikatedralnej pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Warszawie odbyła się Msza Święta w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. W Eucharystii wzięli udział m.in. przedstawiciele rodzin i bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i Marta - córka Lecha i Marii Kaczyńskich oraz jej rodzina. Obecni byli także przedstawiciele świata polityków, w tym były premier Mateusz Morawiecki.
CZYTAJ DALEJ

Bp Długosz do Tuska: Demokracja jest po prostu demokracją - bez żadnych przymiotników

2024-11-12 17:08

[ TEMATY ]

bp Antoni Długosz

demokracja

Apel Jasnogórski

Donald Tusk

YouTube/ Jasna Góra

„Jeszcze nie tak dawno wycierali sobie usta słowem konstytucja, odmieniając je przez wszystkie przypadki, a teraz przestała im już być potrzebna, bo odgrywa się tzw. teatr praworządności” - powiedział biskup pomocniczy senior archidiecezji częstochowskiej, Antoni Długosz, w czasie Apelu Jasnogórskiego.

Jasnogórska Pani! Przychodzimy tu do Ciebie w dniu szczególnym, w którym świętujemy 106 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. 11 listopada 1918 roku do polskich serc i do polskich domów zapukała niepodległość. Ale tego wspaniałego dnia - nikt Polakom nie podarował. Nie wyniknął on też z obcego nadania, z jakiejkolwiek politycznej ugody, ani z niczyjej łaski! Był zwieńczeniem 123-letniej walki kilku pokoleń naszych rodaków. Nie bez znaczenia był także geniusz Józefa Piłsudskiego, a także ojców niepodległości Romana Dmowskiego, Wincentego Witosa, Ignacego Paderewskiego, Wojciecha Korfantego i innych. To była ogromna praca całego społeczeństwa polegająca na budzeniu ducha narodowego, bo choć Polski nie było na mapach to żyła w sercach i świadomości naszych dziadów i pradziadów. — mówił bp Antoni Długosz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję