Małe słówka: „mój”, „moja”, „moje” - jak wielkie mogą mieć znaczenie, bo i schronieniem być, i więzieniem. Ileż nieszczęść wzięło się z pragnienia i usiłowania posiadania kogoś, przywiązania go do siebie, związania jego myśli i duszy.
*
Pewna baśń opowiada, że w środku surowej zimy matka siedziała przy łóżku swojego bardzo chorego dziecka, wsłuchując się w jego słaby oddech. I wtedy do drzwi zapukał zmarznięty starzec. Matka wpuściła go, pytając, czy czasem Bóg nie chce jej zabrać dziecka, nie wiedząc, że starzec był śmiercią. Zasnęła w końcu przy dziecku, a gdy otworzyła oczy, nie było już starca ani dziecka. Wybiegła, by ich szukać i napotkała kobietę-noc, która za wskazanie, gdzie poszli, kazała sobie śpiewać. Potem na drodze stanęło matce jezioro, które chciała wypić, ale które zażądało jej oczu podobnych do pereł. Matka oddała oczy, a fala przeniosła ją na drugi brzeg. I wtedy stanęła przed domem śmierci, napotykając pod nim grabarkę, zdumioną tym, jak matka mogła się tu dostać. Ona odpowiedziała, że z pomocą miłosiernego Boga i chce śmierć prosić o miłosierdzie. Grabarka powiedziała, że śmierć zaraz się zjawi, ale że matka może w rosnących tu roślinach usłyszeć serce swojego dziecka, ale ma jej oddać swoje piękne czarne włosy w zamian za siwe. Matka oddała i teraz szła po omacku między najrozmaitszymi drzewami, krzewami, kwiatami, nasłuchując bicia ich serc. I rozpoznała serce swojego dziecka w małym krokusie. I wtedy zjawiła się śmierć, zdumiona, że matka przybyła tu prędzej od niej. Usłyszała tylko: „Jestem matką”. I zagroziła, że jeśli śmierć nie odda jej dziecka, to powyrywa wszystkie rośliny dokoła i chwyciła dwa kwiaty... „Unieszczęśliwisz wtedy inną matkę - powiedziała śmierć. - Ale oddam ci twoje oczy, byś coś zobaczyła”. I wskazała na studnię, w której można było ujrzeć losy obu istot. Jedna była błogosławieństwem dla innych, a druga przekleństwem, a życie jej było tylko nędzą i zbrodnią. „Który kwiat ma być szczęśliwcem, a który nieszczęśnikiem?” - zapytała matka. Śmierć jednak nie odpowiedziała, zdradzając jedynie, że jednym z tych kwiatów było jej dziecko. I wtedy matka zawołała: „To raczej je zabierz i ocal oraz zapomnij moje łzy i modlitwy!”. I na kolanach, płacząc, zwróciła się do Boga: „Nie słuchaj mnie, jeśli modlę się przeciw Twej woli. Ona jest dobra. A mnie nie słuchaj!”. I śmierć odeszła do nieznanej krainy z jej dzieckiem na rękach.
*
Pisał pewien mędrzec: „Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi i chociaż z wami przebywają, nie należą do was”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu