Wojna wciąż trwa, a Ukraina jeszcze długo będzie potrzebowała polskiej solidarności.
Jeszcze w miesiąc po wybuchu wojny w Ukrainie powszechne było przekonanie, że konflikt nie potrwa długo. Uchodźcy przybywający na Lubelszczyznę wierzyli, że przeczekają kilka tygodni i wrócą do swoich domów. Przyjmujący ich przygotowani byli na raczej doraźną pomoc. Tymczasem wojna trwa już ponad rok.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Gościnny klasztor
Reklama
Pierwszy „Dom Nadziei”, który odwiedzamy, ma niezwykłą historię. W tym czterokondygnacyjnym budynku w jednej z dzielnic Lublina do końca 2021 r. mieścił się klasztor i przedszkole sióstr Nazaretanek. Na prośbę Centrum Wolontariatu przełożona generalna zgromadzenia s. Angela Marie Mazzeo od razu podjęła decyzję o przekazaniu obiektu na potrzeby przybywających uchodźców. Na bazie zakonnego przedszkola powstała w nim na początku wojny pierwsza świetlica dla dzieci ukraińskich, kierowana przez doświadczoną pedagog, również uchodźczynię. Pokoje klasztorne zmieniły szybko przeznaczenie i obecnie są zajmowane przez ponad 20 przybyszów z Ukrainy. Najliczniejsi są głuchoniemi z Zaporoża. Wszyscy dorośli mężczyźni z tej grupy podjęli już pracę jako kierowcy taksówek. Siostra Anna Krajczyk, wieloletnia przełożona klasztoru, odwiedziła niedawno swoją placówkę i skomentowała nową sytuację. - Bardzo się cieszymy, że nasz dom pełni tak szlachetną, ewangeliczną misję, że mogą się tu schronić ludzie wypędzeni przez wojnę ze swoich domów - powiedziała.
Obecnie Centrum Wolontariatu prowadzi 9 „Domów Nadziei”. W każdym mieszka od 2 do 6 rodzin uchodźczych, w sumie przeszło przez nie już ponad 120 osób. W trzech przebywają osoby niepełnosprawne oraz ranne, przechodzące rehabilitację w lubelskich szpitalach.
W rodzinnym partnerstwie
- Od początku wojny objęliśmy naszym wsparciem ponad 5500 uchodźców z Ukrainy - podsumowuje Justyna Orłowska z zarządu Centrum Wolontariatu. - Przez nasze pośrednictwo prawie dwa tysiące osób znalazło miejsce w gościnnych rodzinach mieszkańców Lublina i regionu. Stowarzyszenie realizuje program integracyjny, którym objętych jest ponad 400 osób. Oprócz czasowego bezpłatnego zamieszkania uchodźcy mają zapewnioną naukę języka polskiego (kończoną certyfikatem), uczestniczą w kursach zawodowych, m.in. na prawo jazdy, fryzjerski czy opiekuna osób starszych. - Znakomitym pomysłem jest „Partnerstwo Rodzin”. Staramy się znaleźć dla każdej ukraińskiej rodziny polską rodzinę, umożliwiamy im zapoznanie się i stworzenie pierwszych więzi. Dla uchodźców rodzina znająca realia polskiego życia jest świetnym przewodnikiem w sprawach zakupów, opieki lekarskiej i wychowania dzieci - wyjaśnia Orłowska. Pięknym wyrazem bliskości lublinian i uchodźców z Ukrainy była wspólna modlitwa w kościele Matki Bożej Królowej Polski w rocznicę wybuchu wojny.
Szpital w Drohobyczu
Kiedy kilka tygodni temu rosyjskie rakiety spadły na spokojny do tej pory Drohobycz, zadrżała nie tylko ziemia. Kierownictwo tamtejszej Caritas, od lat współpracującej z lubelskim Centrum Wolontariatu, zadrżało o losy szpitala rehabilitacyjnego, wznoszonego od roku przy dużym wsparciu lubelskiego duchowieństwa oraz firm z naszego regionu. Pierwsi chorzy już zajmują dwa piętra, liczba zgłaszanych rannych i chorych kilkukrotnie przewyższa pojemność tej placówki. - Bez pomocy księży z diecezji lubelskiej, umożliwiających zbiórki w swoich parafiach, byłoby nam bardzo ciężko - mówi ks. Igor Kozankiewicz, dyrektor drohobyckiej Caritas. - Gdyby nie ofiarność przedsiębiorców z Lublina, nie mielibyśmy ogrzewania i łóżek, a szpital nie ruszyłby. Możemy także przeszkolić w Lublinie nasz personel, lekarki i pielęgniarki - dodaje z wdzięcznością.