Dzień 15
Dziś już trzeci poniedziałek naszej podróży. I będzie to raczej dzień przedostatni. Mamy zamiar przepłynąć sześćdziesiąt kilometrów, a jak się uda - to i więcej. Wczoraj czytałem „Pamięć i tożsamość” prawie dwie godziny. Zafascynowały mnie rozdziały mówiące o Europie, Kościele i o poglądach Papieża na świat współczesny. Bardzo mnie zastanawia ów szczególny papieski realizm połączony z optymizmem opartym na tym, że nad wszystkim czuwa Boża Opatrzność oraz że ostatecznie zwycięża dobro. Tak jak to się stało podczas zwycięstwa na krzyżu. Rozdziały te były dla mnie wspaniałym wykładem historyczno-religijnym.
Ruszamy o godzinie dziewiątej. Od rana nosimy na sobie nieprzemakalne kurtki. Zapowiada się na deszcz. Wisła jakby przybiera na sile. Zaskakują nas napotkane domy, które zostały pobudowane w leśnej głuszy, tuż nad Wisłą. Na wysokich skarpach znajdują siedliska rozmaite ptaki. Gdzieś daleko na horyzoncie wyłaniają się kominy Kwidzyna.
Robi się coraz chłodniej. Zakładam rękawice z neoprenu. Obydwaj ubieramy też fartuchy kajakarskie. W tym wypadku nie chodzi jedynie o utrzymanie ciepła. Musimy się zabezpieczyć przed deszczem. Właśnie zaczął padać. Jest intensywny. My jednak płyniemy. Woda oblewa nas zewsząd. I tak trwa to przez niemal trzy godziny. Miejscowość Gniew osiągamy w południe. Miasteczko nie pokazuje nam jednak swojego piękna. Jakby się faktycznie „pogniewało”. Niebo się zaniosło. Jest mglisto, więc widzimy jedynie kontury zabudowań.
Płynąc koło wsi Biała Góra, mijamy zacumowaną na środku rzeki barkę. Zaraz potem jest miejscowość o nazwie Piekło. Wiemy, że to właśnie tu znajdują się słynne głazy, o które w przeszłości rozbijały się barki. Czekamy z małym dreszczykiem na to, co nas spotka. Tymczasem Piekło okazuje się być piekłem tylko z nazwy. Głazy, choć faktycznie są, nie stanowią dla nas problemu. Przy tym stanie wody w rzece były dobrze widoczne. Dlatego wystarcza je ominąć w stosownej odległości.
Wisła jakby się zwęża. W Tczewie przepływamy pod mostami kolejowym i drogowym. Ten kolejowy ma wyraźnie widoczne strażnice. To tu rozegrała się mało znana historia. Dzielni, aczkolwiek z punktu widzenia militarnego niezbyt dobrze przygotowani kolejarze, bronili mostu przed inwazją oddziałów SS. Było to na początku wojny, zanim jeszcze Schleswig-Holstein zaatakował Westerplatte. Jest to ostatni most kolejowy na Wiśle przed Bałtykiem, był więc dla Hitlera bardzo ważny. Zresztą nadal pełni istotną rolę w utrzymaniu komunikacji między zachodem a wschodem Polski. Mniej więcej trzy kilometry za Tczewem mamy okazję popatrzeć na pozostałe po lewej stronie Wisły bunkry.
Dzień 16
I oto dzień ostatni. Budzi nas ostre, aczkolwiek blade słońce. Wszystko jest spowite mgłą. Temperatura powietrza niższa niż temperatura wody. Wisła wygląda jak parująca zupa mleczna. Dość ciekawy widok.
Przy śniadaniu wyczuwa się atmosferę ulgi, jakiegoś wręcz spełnienia. Kończę również lekturę „Pamięci i tożsamości”. Jestem pod jej wrażeniem. Do wielu faktów trzeba będzie jeszcze powrócić.
Spływ rozpoczynamy o dziewiątej trzydzieści. Wiemy, że pozostało nam niewiele kilometrów do Bałtyku, ale wiemy również, że nie możemy się spóźnić. U celu czeka na nas kilka bliskich osób. Wśród nich jest Zibi, który przetransportuje nas na południe Polski.
Znów jest słońce. Wisła, niestety, jakby nieco brudniejsza. Po dwóch godzinach otwiera się przed nami fantastyczny widok na morze. Czujemy także powiew świeżego, morskiego powietrza. Podpływając bliżej Bałtyku, fotografujemy kursujący na wysokości Mikoszewa prom „Wisła”.
W końcu są nasi najbliżsi. Machają z radością. Entuzjazm rozpiera nam wszystkim serca. Jeszcze kilka pociągnięć wiosłem. Hurra! Sukces! Udało się!
Po godzinnej przerwie, która upływa nam na dzieleniu się wrażeniami, postanawiamy przepłynąć ostatnie trzy, cztery kilometry i wpłynąć do samego Bałtyku. Tuż przed morzem, po prawej stronie, zaznacza się wyraźnie na tle lasu nieczynna stara strażnica Wojsk Ochrony Pogranicza. Natomiast w poprzek Wisły rozciągnięte są małe, białe boje. Przekraczamy je bez najmniejszej trudności. Płyniemy lewą stroną. Zauważamy, już niemal na wysokości plaży, fragmenty po zburzonych bunkrach. W morze wpływa się mniej więcej przez około pół kilometra. Wisła bowiem została niejako „obrysowana” ułożonymi równolegle kamiennymi falochronami.
Kołysanie jest już inne. Takie prawdziwie morskie. Na szczęście nie jest ono aż tak trudne, aby nie dało się zrobić szybkiego zwrotu i wpłynąć na piaszczystą plażę. Na zegarkach mamy trzynastą dwadzieścia jeden. Wbijamy wiosła w piach i z triumfem stwierdzamy: Dopłynęliśmy!!!
- Kończę wakacyjną lekturę w drodze powrotnej do Krakowa. Czytam na temat Europy, a zwłaszcza miejsca Polski w Europie. Cieszę się, że Papież tak głęboko patrzy na sprawy świata, religii, roli Kościoła czy polityki państw. Przejeżdżając przez środkową Polskę, uświadamiam sobie, iż zgadzam się z tym, co Ojciec Święty mówi o naszej Ojczyźnie. Otóż, że nie tylko geograficzne, ale również w pewnym sensie historyczno-kulturowe centrum Europy przebiega właśnie przez Polskę.
Teraz wreszcie rozumiem, dlaczego książka nosi tytuł „Pamięć i tożsamość”. W jaki sposób pamięć buduje naszą tożsamość? W jaki sposób pamięć o tym, co Chrystus uczynił, pozostawił, buduje tożsamość chrześcijańską? I dlaczego najistotniejsza jest pamięć o Eucharystii? Bo tożsamość chrześcijanina to tożsamość eucharystyczna.
Z satysfakcją zamykam lekturę, która towarzyszyła mi podczas całej podróży kajakowej. Zastanawiam się, jakie będą reakcje osób, którym powiem, że urządziliśmy kajakowy spływ Wisłą. Prawdopodobnie będzie to zdziwienie, niedowierzanie i pytania, dlaczego akurat Wisłą? Wynika to z faktu, że, ogólnie rzecz ujmując, Polacy nie znają swojej najważniejszej rzeki. My z południa Polski mamy wyobrażenie jedynie o jej górnym biegu. A tam wygląd Wisły, jej zanieczyszczenie zniechęca do jakiegokolwiek wypoczynku. Może kiedyś to się zmieni. A tymczasem Wisła w zasadniczej części pozostaje rzeką ciągle dziką, nieuregulowaną. I dzięki temu naturalną w swojej całej przyrodzie; faunie i florze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu