Dnia 20 czerwca 2009 r. wyruszyliśmy na najważniejszą wyprawę naszego życia - rowerową pielgrzymkę z Rzeszowa do Fatimy. Podróżując przez siedem europejskich krajów: Polskę, Słowację, Austrię, Włochy, Francję, Hiszpanię i Portugalię, w 29 dni przejechaliśmy 4386 km. Nasza kolarska wspólnota zgromadziła 68 osób z różnych stron Polski, będących w różnym wieku, o odmiennych charakterach, z bagażem życiowych doświadczeń, o różnej kondycji fizycznej i stopniu przygotowania do tak długiej i trudnej podróży. Jedni jechali bardzo szybko, inni, zostając w tyle, wciąż podążali za grupą. Jedni mieli mało siły, drudzy swoją siłą dzielili się z innymi. Mieli różne intencje dziękczynne i błagalne, inne motywy do pielgrzymowania, różne stany ducha. Zmagali się ze swoimi słabościami, problemami zdrowotnymi. Wszak przez ten czas mogło się wydarzyć tak wiele. Jechali na różnych rowerach, od najnowszych modeli, które można zobaczyć na wielkich kolarskich wyścigach, do sentymentalnych rowerów, które przejechały już niejedną rowerową pielgrzymkę. Wydawać by się mogło, że taką grupę ludzi dzieli wszystko, że trudno im będzie spędzić tak długi czas w podróży na dwóch kółkach - jechać w deszczu, słońcu i wietrze i… dojechać. Pielgrzymów połączył wspólny cel: rekolekcje na rowerze, modlitwa, pielgrzymi szlak i pragnienie, by szczęśliwie zakończyć trasę w Fatimie i Matce Bożej ofiarować to wszystko, co wieźli w swoich sercach i duszach. I dowieźli tutaj - na koniec Europy…
Minął już pewien czas i wróciliśmy do naszych domów. Wpadliśmy w wir codziennych zajęć i obowiązków: rodzina, praca, dom, nauka. Codzienne zabieganie, zaskakujące wydarzenia, problemy, które pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie, sytuacje często trudniejsze niż pokonywane z wielkim wysiłkiem kilometry na rowerze. Trudno nam złapać oddech, niemożliwe wydaje się zdążyć ze wszystkim na czas, sprostać wyzwaniom, zdobyć te życiowe góry. Wracamy w myślach do czasu pielgrzymki, do gór, które pokonywaliśmy na rowerach, radości i dumy, gdy przez kolejne dni, tygodnie przejeżdżaliśmy przełęcze, góry, kraje. Byliśmy coraz mocniejsi fizycznie i duchowo dzięki mocy, którą czerpaliśmy ze źródła wiary w odwiedzanych europejskich sanktuariach i naszego pielgrzymkowego kościoła. Niech ten stan wyciszenia, równowagi i niezwykłej mocy, którego doświadczyliśmy na pielgrzymce, trwa jak najdłużej i przynosi obfity plon w naszym codziennym życiu. To pozwoli nam pokonać długie i strome podjazdy na życiowe przełęcze i kręte drogi, na których się znajdziemy.
6 grudnia cały Kościół wspomina św. Mikołaja - biskupa. Dla większości z nas był to pierwszy święty, z którym zawarliśmy bliższą znajomość. Od wczesnego dzieciństwa darzyliśmy go wielką sympatią,
bo przecież przynosił nam prezenty. Tak naprawdę zupełnie go wtedy jeszcze nie znaliśmy. A czy dziś wiemy, kim był Święty Mikołaj? Być może trochę usprawiedliwia nas fakt, że zachowało się niewiele pewnych
informacji na jego temat.
Około roku 270 w Licji, w miejscowości Patras, żyło zamożne chrześcijańskie małżeństwo, które bardzo cierpiało z powodu braku potomka. Oboje małżonkowie prosili w modlitwach Boga o tę łaskę i zostali
wysłuchani. Święty Mikołaj okazał się wielkim dobroczyńcą ludzi i człowiekiem głębokiej wiary, gorliwie wypełniającym powinności wobec Boga.
Rodzice osierocili Mikołaja, gdy był jeszcze młodzieńcem. Zmarli podczas zarazy, zostawiając synowi pokaźny majątek. Mikołaj mógł więc do końca swoich dni wieść dostatnie, beztroskie życie. Wrażliwy
na ludzką biedę, chciał dzielić się bogactwem z osobami cierpiącymi niedostatek. Za swoją hojność nie oczekiwał podziękowań, nie pragnął rozgłosu. Przeciwnie, starał się, aby jego miłosierne uczynki pozostawały
otoczone tajemnicą. Często po kryjomu podrzucał biednym rodzinom podarki i cieszył się, patrząc na radość obdarowywanych ludzi.
Mikołaj chciał jeszcze bardziej zbliżyć się do Boga. Doszedł do wniosku, że najlepiej służyć Mu będzie za klasztornym murem. Po pielgrzymce do Ziemi Świętej dołączył do zakonników w Patras. Wkrótce
wewnętrzny głos nakazał mu wrócić między ludzi. Opuścił klasztor i swe rodzinne strony, by trafić do dużego miasta licyjskiego - Myry.
Pracy jest zwykle więcej niż mamy energii i sił. Teraz, w grudniu, gdy dzień jest tak krótki, jeszcze trudniej nam o mobilizację i zapał. Potrzeba nam pomocy z wysoka… Ale ona zaprasza nas do współpracy. To, co niebiańskie, w cudowny sposób przenika się z tym, co ziemskie i ludzkie.
„Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”. Jezus przychodząc na ten świat, zstępując do nas, widzi bezkres ludzkiej nędzy, naszych potrzeb, widzi ogrom dzieła, jakie ma do wykonania. Nie realizuje go jednak sam. Wysyła swych uczniów, aby szli w Jego imię, głosili Jego Ewangelię, rozdawali hojnie Jego miłość. Kiedy już wstąpi do nieba, pośle ich z tym samym zadaniem na cały świat. Boża łaska przychodzi do nas przez ludzkie ręce i serca – przez tych, którzy oddadzą się cali Jezusowi, którzy zgodzą się być pomocnikami Boga.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.