Piotr Jackowski: - Jedną z polskich plag jest lekkomyślne spożywanie i nadużywanie alkoholu. Wielu ludzi nie traktuje na serio zagrożeń niesionych przez picie trunków.
Ks. Władysław Zązel: - Nieszczęściem młodych jest, że tak mało wiedzą, czym jest alkohol. A nieszczęściem starych, że wiedzą tak dużo, ale tak późno. To nie jest artykuł pierwszej potrzeby. To nie jest artykuł spożywczy, który można lekkomyślnie zażywać, tylko dlatego, że jest wszechobecny i modny, zwłaszcza u młodych.
- Wspomnijmy o zgubnych skutkach spożywania alkoholu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Alkohol C2H5OH ma to do siebie, że potrafi podstępnie wpływać na człowieka na wszystkich poziomach. Działa na biologię, czyli na ciało, które początkowo broni się przed nim, powodując wymioty, ale potem przyzwyczaja się do niego i go wręcz potrzebuje. Alkohol oddziałuje też na psychikę i rodzi sztuczne potrzeby szukania towarzystwa - żeby tylko być w gronie nieraz trzeba wkupić się do tego towarzystwa właśnie przez alkohol. I niszczy psychikę, powodując pijane myślenie. Ponadto degraduje duchowość człowieka - to najwyższe ludzkie piętro, czyli wrażliwość na ducha nieskończenie doskonałego, na sprawy religijne, na Pana Boga, na dobro, piękno, miłość. Alkohol potrafi zabić. Potrafi odebrać siłę i mądrość mężczyźnie, a kobiecie - etykę i estetykę.
Reklama
- W naszym społeczeństwie ukształtowało się pojęcie „kulturalnego picia”. Pojęcie jakże złudne, ponieważ kulturalnym być trzeba, ale picie nawet niewielkich ilości alkoholu może się skończyć popadnięciem w nałóg.
- Jeszcze w seminarium uczono nas, że nie wolno pić w obecności człowieka nadużywającego alkoholu. To pierwszy krok wobec niego, choćby się samemu nie było uczulonym na trunki. Powstrzymując się przy nim od spożywania alkoholu, nie dajemy mu przyzwolenia i pozbawiamy go komfortu picia. Zauważmy, że ten kulturalnie pijący może wypić naparstek, kieliszek, alkoholik natomiast nie poprzestanie na tym. On wypije litr, będzie pił ciągami, a potem już sam nie będzie sobie w stanie poradzić bez alkoholu. Stąd już prosta droga do autodestrukcji i samozagłady. Bo alkohol z czasem staje się jakby narkotykiem, którego organizm potrzebuje coraz więcej. I wszystko zaczyna się kręcić wokół tego, by pić. Wreszcie taki człowiek, pozbawiony wrażliwości na wartości wyższe, zaczyna sam siebie nienawidzić. Wie bowiem, że nie zasługuje na szacunek. Dlatego ten, kto ma Boga w sercu, kto pragnie normalności, a także wszelkie media, wszelka prasa - wszyscy powinni być na te sprawy wyczuleni. Bo lepiej zapobiegać niż leczyć.
- Jeśli już dojdzie do tragedii uzależnienia, wielkim wsparciem w pokonaniu nałogu jest pomoc drugiego człowieka.
Reklama
- Tym, którzy już popadli w nałóg, trzeba pomagać, by mieli warunki do spotkań w grupie Anonimowych Alkoholików. Najlepszym bowiem lekarstwem dla człowieka jest drugi człowiek, najlepszym lekarstwem dla alkoholika - niepijący alkoholik. Bo on wie, na czym te mechanizmy polegają. Ja przedstawiam się zawsze, że jestem abstynentem z przekonania, ale tylko samoukiem i amatorem. Oni natomiast są zawodowcami, ponieważ to już przerobili na sobie.
- Powiedzmy o programie, który pomaga ludziom dotkniętym alkoholizmem.
- Ci ludzie ratują się znanym na całym świecie programem „Dwunastu kroków” anonimowych alkoholików. Mówią o nim, że jest to cud XX wieku. I w tym programie „Dwunastu kroków” sześć razy odwołują się do Pana Boga.
- Niestety, dziś bezmyślnie traktuje się alkohol jak każdy produkt spożywczy. Tyle że na przykład herbaty wolno nie posłodzić, ale nie wypić alkoholu... to już obraza. Taką się tworzy mentalność.
- Gdy ktoś nie posłodzi herbaty, dziękując za cukier, nie robi się z tego problemu. Nie widać też, by ktoś wlewał pół litra maggi do zupy, no bo i po co. Ale alkohol... musisz wypić. Tymczasem u tego, kto ma „alergię” na alkohol - a ma ją jedna piąta ludzkości, nawet lampka szampana lub kieliszek wódki potrafi uruchomić zespół choroby alkoholowej.
- Są ludzie, którzy, walcząc z nałogiem, dają świadectwo swoich doświadczeń i zmagań.
Reklama
- Mam przed sobą zestaw świadectw anonimowych alkoholików, którzy przeszli przez ośrodek w Gorzycach w województwie śląskim, zatytułowany „Na odwyku spotkałem Jezusa”. Bez przerwy można cytować słowa tych ludzi, którzy już osiągnęli dno, ale Pan Bóg dał im łaskę poznania prawdy. Kiedyś zapytano Jana Pawła II, które słowa Ewangelii uznałby za najważniejsze przesłanie na dzisiejsze czasy. Odpowiedział: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32). Dopóki człowiek nie pozna tej prawdy, to będzie oszukiwał siebie i innych. Przy jednym pijącym cierpi dziesięcioro. Ale też jeden niepijący pozbawia komfortu picia dziesięciu pijących. I trzeba to nagłaśniać na różne sposoby.
- Ważną sprawą staje się łączenie sił w szerzeniu wiedzy na temat zgubnych skutków spożywania alkoholu.
- Zobrazuję to przykładem chorego na stole operacyjnym, nad którym pochyla się kilku specjalistów. Każdy jest fachowcem w swojej dziedzinie i czyni wszystko, by pacjenta uratować. Myślę, że podobnie jest w przypadku choroby alkoholowej. Kto tylko może - prasa, radio, telewizja, władze, Kościół, wychowawcy, rodzice - niech uświadamia społeczeństwo.
- Przydatna jest tu zasada cztery razy - „nie”...
- Ja stale podpowiadam takie cztery razy „nie”: „Nie pij, nie kupuj, nie namawiaj, nie stawiaj” - sprawy nie będzie. To jest najpewniejsze zabezpieczenie. Tak jak mówił minister Giertych: „zero tolerancji”. Trzeba umieć nie pić wcale, żeby można było pić trochę.
- Godne podziwu jest zaangażowanie Księdza w szerzenie idei trzeźwego życia i podejmowanie inicjatyw trzeźwościowych.
Reklama
- Jestem kapelanem Związku Podhalan, który istnieje już 90 lat i w statucie ma zapisane jako zadanie troskę o trzeźwość i walkę z pijaństwem. I przez to, że na Podhalu górale pielęgnują honor i wiedzą, co znaczy nosić się honorowo, udało mi się wzbudzić zdrowy honor, że pić niedużo - to nic dużego, ale nie pić wcale - to dopiero coś, lecz na to trza chłopa, no i baby też, bo i kobiet dosięga problem alkoholowy. Wesele z gorzałką to byle dziad potrafi zrobić, ale by przygotować wesele bez gorzałki, na to trzeba śmiałych, odważnych, mądrych ludzi, którzy nie mają kompleksu niższości, którzy nie dają sobą manipulować.
- Był Ksiądz świadkiem wielu smutnych wydarzeń wywołanych spożywaniem alkoholu. To jeszcze bardziej utwierdziło Księdza w tym, że trzeba przeciwdziałać alkoholizmowi ze wszystkich sił.
Reklama
- Sygnałem, że trzeba coś zrobić na tym polu, była śmierć pijanego traktorzysty, jak również śmierć ojca czworga dzieci, który po pijanemu poparzył sobie nogi w ognisku. Zmotywował mnie też list kard. Franciszka Macharskiego, obiecującego specjalne błogosławieństwo dla par wesel bezalkoholowych. No i podjąłem wiele działań, nie spodziewając się, że nabiorą one rozgłosu. Wiele też z tego powodu wycierpiałem. Ale jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć i B. Nie byłbym sobą, gdybym się temu sprzeniewierzył.
Wiedziałem, że skoro jestem proboszczem, to muszę wziąć odpowiedzialność za ludzi. Przecież biorąc władzę, trzeba brać i odpowiedzialność. Troszcząc się o moich parafian, zaproponowałem im urządzanie wesel bezalkoholowych. Potem zaczęliśmy organizować corocznie Kamesznickie Dni Trzeźwości, połączone z rozgrywkami sportowymi. Pewnego razu zostałem zaproszony przez Radio Maryja do uczestnictwa w audycji dla rodzin, żeby dać tego, co robię świadectwo. Pojechałem z kapelą góralską Trebunie Tutki, innym razem z kapelą z Żywiecczyzny. I odezwały się telefony z całej Polski mówiące, że podobne rzeczy mają miejsce w innych częściach Polski i że ludzie są z tego dumni. Więc przyszła mi myśl: to spotkajmy się. I pierwsze dwa spotkania odbyły się w Kamesznicy, a kolejne organizowaliśmy już w innych rejonach kraju. Bogu dzięki, w tym roku na przełomie lipca i sierpnia odbyło się w Łomży XV Ogólnopolskie Spotkanie Małżeństw, Które Miały Wesela Bezalkoholowe. Przebiegało pod tradycyjnym hasłem: „Wesele Wesel”.
Wspomnę też o innej ciekawej inicjatywie, którą podjął ks. Wojciech Ignasiak z Katowic. Postanowił zorganizować kurs dla wodzirejów zabaw bezalkoholowych. I znaleźli się tacy bracia Hojnowie z Krakowa - Józek i Kazek - którzy wspaniale spisują się w tej roli. O. Jan Góra zaprosił ich nawet na Lednicę, kiedy to i ja dawałem tam świadectwo w obecności 150 tys. młodych ludzi. Po moim wystąpieniu z kapelą góralską o. Jan Góra powiedział do zgromadzonych: Zapamiętajcie raz na zawsze, że nie ma flirtowania z alkoholem...
-...bo nie wolno zmarnować bezcennego daru, jakim jest życie.
- Ks. prof. Józef Tischner, też kapelan Związku Podhalan, zawsze mawiał: Pijaństwo bierze się z przegranej wolności, a nikt nie chce być przegranym. A nasz Ojciec Święty powiedział, że życie człowieka jest jak mecz, który trzeba rozegrać. I na Jasnej Górze, akcentując wszelkie inicjatywy na rzecz trzeźwości, także ideę wesel bezalkoholowych, wołał, że nie wolno tych inicjatyw ośmieszać ani pomniejszać. Zbyt wysoka jest stawka, o którą chodzi. Wiemy to dobrze z historii. I trzeba tutaj mieć odwagę iść pod prąd, pod prąd płytkiej opinii i zgubnym obyczajom. Podczas jednej z pielgrzymek z moimi parafianami Ojciec Święty podpisał nam Złotą Księgę, do której wpisujemy pary wesel bezalkoholowych. I podpisał specjalne błogosławieństwo dla takich par. Mamy też jego błogosławieństwo dla uczestników spotkań par wesel bezalkoholowych z całej Polski.
- Czy trudno jest trafić do Kamesznicy?
- Zawsze mówię, że kto chce znaleźć Kamesznicę, musi wodzić palcem po mapie wzdłuż Wisły od morza aż do źródeł rzeki. Tak trafi pod samą Baranią Górę. Z jednej strony jest Wisła i Małysz, a z drugiej Kamesznica i ja.