Polityka pamięci nie daje nam o sobie zapomnieć i nic nie pomoże naiwne przekonanie, że historia straciła znaczenie we współczesnym świecie. Deklaracja CDU-CSU domagająca się szczególnego potępienia przez społeczność międzynarodową „wypędzeń” i otwarcie mówiąca o „prawie powrotu do swych ojczyzn” jest drastycznym naruszeniem prawdy historycznej z poważną szkodą dla dobrych relacji między narodami Europy. W takich chwilach widać nie tylko brak stanowczej reakcji ze strony rządu, ale przede wszystkim gruntowną słabość polskiego państwa w dziedzinie polityki pamięci. Istota problemu polega przecież nie na doraźnej reakcji na oświadczenie dwóch niemieckich partii, ale na braku zdolności do prowadzenia polskiej polityki historycznej.
By ją prowadzić, trzeba spełnić dwa warunki. Pierwszym jest silne przekonanie, że bilans historyczny Polski zasługuje na uznanie i jest warty opowiedzenia go Europie i światu. Drugim - umiejętność systematycznej budowy realnych instytucji służących promocji polskiego dziedzictwa historycznego, przede wszystkim nowoczesnych muzeów historycznych. Nabieram coraz większego przekonania, że rząd Donalda Tuska nie spełnia obu tych warunków. Wizja polityki pamięci rządu ogranicza się właściwie tylko do podkreślenia roli „Solidarności” w powojennej historii Europy, w pozostałych kwestiach panuje dezorientacja i brak rozeznania. Politycy PO nie potrafią mówić o roli Polski w czasie II wojny światowej językiem, który pozwala definitywnie rozprawić się z próbami fałszowania historii. PO nie ma w tej sprawie swoich przekonań, dlatego też bardzo często przerzuca się z dialogu ze stroną niemiecką do krytycznych wobec niej reakcji. Partia rządząca uprawia w tej dziedzinie politykę bez kompasu i energii.
Tymczasem nie ma polityki pamięci bez minimum doktryny państwowej wskazującej na to, co jest najważniejsze w historii Polski i zarazem wartościowe z punktu widzenia Europy i świata. Doktryna ta nie może pomijać doświadczenia I Rzeczypospolitej - państwa, które broniło cywilizacji chrześcijańskiej i było przykładem tolerancji religijnej i narodowościowej w ówczesnej Europie. Doktryna państwowa nie może także pomijać zwycięskich zmagań polskiej wolności z nazizmem i komunizmem i roli, jaką w XX wieku odegrał Kościół w Polsce, kierowany przez kard. Stefana Wyszyńskiego i Papieża Jana Pawła II. Opisuję podstawowe motywy polskiej polityki pamięci z przekonaniem, że wskazuję na wartości istotne dla całego państwa, nie zaś wybranych partii politycznych.
Aktywna polityka pamięci nie obawia się różnicy zdań na arenie międzynarodowej, potrafi obronić się przed fałszem i ukazać swój punkt widzenia w atrakcyjnym świetle. Jej siła wynika z idei i przekonań oraz posiadania własnych instytucji. W tej drugiej sferze zaniechania rządu Tuska powodują największe szkody. Polska bowiem nie dokończy w tej kadencji parlamentu, czyli do 2011 r., żadnego ważnego projektu muzealnego. Ani Muzeum Historii Polski, ani Europejskie Centrum Solidarności nie zostanie otwarte przed tą datą. Na obie placówki, które mogłyby odgrywać niezwykle istotną rolę w prezentacji polskiego doświadczenia historycznego, przyjdzie nam długo czekać z winy rządzących, którzy nie okazali w tej sprawie potrzebnej konsekwencji. Na liście ważnych zaniedbań jest też Muzeum Ziem Zachodnich, które jako pierwsze straciło wsparcie finansowe rządu z powodu bezzasadnych ideologicznych podejrzeń ministra Bogdana Zdrojewskiego. Dziś projekt realizowany jest jedynie siłami Wrocławia, choć przecież ma pokazać wspaniały fragment polskich dziejów, dorobek Polaków stworzony po II wojnie światowej na Ziemiach Zachodnich, który wykracza daleko poza wymiar regionalny. Przypomnijmy, że na tych ziemiach powstało dzieło historyczne kard. Bolesława Kominka, autora „Orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich”, które było jednym z najważniejszych wydarzeń w procesie jedności Europy wbrew Jałcie.
Te zaniedbania w sytuacji, w której w Niemczech i w innych krajach europejskich mnożą się ciekawe projekty muzealne, są najbardziej wymownym świadectwem słabości polskiej polityki państwowej. Potrzeba nam zatem nie jednej czy drugiej doraźnej reakcji na krzywdzące Polskę opinie, lecz dojrzałej polityki pamięci z klarownym przesłaniem i nowoczesnymi muzeami historycznymi. Obawiam się, że bez silnego nacisku opinii publicznej rząd Tuska nie podejmie tego zadania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu