Ks. Jan Powroźnik: - Jak było w tym roku na mistrzostwach?
Trener Janusz Majkusiak: - Akademickie Mistrzostwa Polski, jak co roku, zgromadziły setki zespołów ze wszystkich jednostek uczelnianych w kraju. Akurat w tym roku startowały 164 uczelnie. W ścisłym finale zaś brało udział 16 najlepszych drużyn z Polski, podzielonych na cztery grupy. We Wrocławiu moje podopieczne zajęły trzecie miejsce (wygrała Bydgoszcz), a wśród uczelni technicznych uplasowaliśmy się na miejscu pierwszym.
- Z tego, co mi wiadomo, był Pan wcześniej trenerem mężczyzn. Czy z kobietami pracuje się lepiej? Niektórzy twierdzą, że są bardziej zdyscyplinowane...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Mam na ten temat odmienne zdanie. Uważam, że z chłopakami można łatwiej wprowadzić dyscyplinę. Można być trenerem bardziej rygorystycznym. Z dziewczynami praca jest o tyle trudniejsza, że aby dotrzeć do zespołu, trzeba dotrzeć do każdej z nich indywidualnie. One muszą sobie stworzyć zespół i po prostu zaakceptować trenera.
- Jak wygląda Pana praca tutaj, w Częstochowie?
Reklama
- W takiej siatkówce, jaka jest uprawiana na naszej uczelni, musi być ścisła korelacja między poziomem sportowym a pozyskiwaniem środków finansowych. Uczelnia zapewnia nam byt i wyżywienie. Natomiast brakuje nam pieniędzy na stypendia sportowe, które stanowią minimum 60 proc. budżetu klubu. Pomagają nam wyłącznie firmy prywatne, indywidualni sponsorzy, a z uwagi na to, że Częstochowa jest zdominowana przez siatkówkę męską i żużel, pozyskanie jakiegokolwiek sponsora graniczy niemalże z cudem.
- A jak jest gdzie indziej?
- Sytuacja pod tym względem jest podobna w całej Polsce. Uważam, że pozyskiwanie sponsorów polega na dobrych znajomościach. Proszę mnie tylko właściwie zrozumieć. Chodzi o to, że ktoś kogoś poznaje np. na kortach i dzięki koleżeństwu, przyjaźniom łatwiej znaleźć ludzi, którzy wspomogą finansowo klub.
- Jak Pan widzi przyszłość polskiej siatkówki, zwłaszcza kobiecej?
Reklama
- Każda dyscyplina ma swoje pięć minut. Myślę, że siatkówka męska te pięć minut wykorzystała i wykorzystuje. Siatkówka żeńska natomiast dopiero wchodzi w ten swój czas. I pomimo dwóch złotych medali mistrzostw Europy zdobytych za czasów Andrzeja Niemczyka, sądzę, że nasza pozycja nie jest tak ugruntowana, jak w siatkówce męskiej. Znam obecnego trenera Jerzego Matlaka i jestem więcej niż przekonany, że jego doświadczenie i fachowość pozwolą na to, żeby być w strefie medalowej. Życzę mu tego z całego serca. Razem studiowaliśmy we Wrocławiu. Mogę powiedzieć, że w Polsce nie ma zbyt wielu trenerów z taką charyzmą. Poza tym poziom rozgrywek w siatkówce żeńskiej ostatnio bardzo się podniósł. Jest sporo młodych dziewczyn z bardzo dobrymi warunkami fizycznymi. Rywalizacja w kadrze między zawodniczkami doświadczonymi a młodymi będzie prowadziła do podniesienia poziomu i osiągania lepszych rezultatów. Na pewno też przyczyni się do tego zorganizowanie przez nasz kraj mistrzostw Europy w Łodzi, Katowicach, Wrocławiu i Bydgoszczy w dniach 25 września-4 października 2009 r.
- Skoro o młodych mowa. Co zatem z młodzieżą? Ile osób szkolicie tu, w Częstochowie?
- Sukcesy odnoszone przez siatkarki rodzą poruszenie wśród rodziców, którzy pytają o to, gdzie mogą posłać swoje dzieci, by ciekawie i pożytecznie spędziły czas poza lekcjami. My w tej chwili szkolimy 114 dziewczynek. Na obóz-zgrupowanie w Wiśle jedzie 39 osób, a na drugie - w Brennej pojadą 24 osoby. Razem 63 dzieci wyjedzie na obóz szkoleniowy z 5 trenerami. W tej chwili mamy 10 trenerów. Żyją nadzieją, że zbudujemy kiedyś piękny zespół oparty na naszych wychowankach.
Kontakt: