"Wszystko jest w ruinie. Wszystko zostało zniszczone. Fabryka, w której pracuję, dzięki Bogu, nadal stoi, ale w momencie katastrofy nie było tam pracowników. Jeden z nich poszukuje obecnie swojej siostry, inny pochował swojego brata, a trzeci został bez dachu nad głową. Nie ma benzyny, sklepów, transportu. Obserwowanie, co się tutaj dzieje jest niezwykle bolesne, bo kocham Turków. Nie ma po prostu możliwości dotarcia na tereny dotknięte katastrofą. Nie ma dróg, wszystko uległo całkowitemu zniszczeniu" - opisał Bar Szalom, który pracuje w Turcji jako maszgijach kaszrut czyli pomocnik rabina w sprawach orzekania o koszerności potraw.
"To cud, że przeżyłem. Byłem w Gaziantep, w epicentrum dwóch trzęsień, i jestem przyzwyczajony do mniejszych wstrząsów, ponieważ mieszkam w Turcji. Nie są dla mnie niczym nowym. Jednak wczoraj wydarzyło się coś zupełnie innego. Byłem w całkowitym szoku. Nie wierzyłem, że coś takiego mogłoby się wydarzyć" - skomentował Bar Szalom.
Mężczyzna powiedział, że gdy w poniedziałek zatrzęsła się ziemia, spał, a obudził się, ponieważ jego łóżko zaczęło się mocno trząść. "Spojrzałem za okno i na zewnątrz wszystko się trzęsło. Drzwi szafy otwierały się i zamykały, tynk odpadał od sufitu, przedmioty wypadały z szaf i spadały z półek. A do tego krzyki, straszliwe krzyki w całym budynku" - opisał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W pewnym momencie usłyszał płynący z głośników nakaz opuszczenia budynku hotelu, w którym przebywał. W chwili trzęsienia ziemi znajdował się na 13 piętrze, gdzie, jak przyznał, "było najstraszniej". (PAP)
kjm/ tebe/