W nocy z niedzieli na poniedziałek, 6 kwietnia, obudził mnie hałas okiennic. Nie była to rzecz wyjątkowa, gdyż w Rzymie od czasu do czasu wieją silne wiatry (zimny wiatr wiejący od gór zwany jest tramontana, a gorący, afrykański - scirocco), tym razem jednak w ułamku sekundy zrozumiałem, że nie chodzi o wiatr, lecz o trzęsienie ziemi. Łóżko przemieszczało się po pokoju, a żyrandol kołysał się niebezpiecznie. Wraz z żoną zerwaliśmy się natychmiast na nogi. Spojrzałem na zegarek, była godz. 3.35. Wyszedłem na balkon i odruchowo spojrzałem na kopułę Bazyliki św. Piotra (zawsze, gdy we Włoszech trzęsie się ziemia, obawiam się, że może się zawalić bazylika). W oknach domów zapalały się światła, na balkon wyszła sąsiadka z wystraszonymi córkami, które pytały ją, co mają robić. Z humorem odpowiedziała, że Koloseum stoi od 2000 lat, więc Rzymowi nic nie grozi, po czym kazała wrócić dziewczynom do łóżka. Włączyłem telewizor, ale na żadnym kanale nie podawano wiadomości o trzęsieniu ziemi, dlatego spróbowałem szukać informacji w internecie. Wreszcie zaczęły pojawiać się pierwsze wiadomości - wynikało z nich, że ognisko trzęsienia ziemi znajdowało się koło miasta L’Aquila, niecałe 100 km na wschód od Rzymu, a najsilniejszy wstrząs - ten, który mnie obudził - miał siłę 6,2 w skali Richtera.
Nie było to pierwsze trzęsienie ziemi, które przeżyłem na włoskiej ziemi: wieczorem 23 listopada 1980 r. byłem na kolacji z o. Kazimierzem Przydatkiem, szefem polskiego Domu Pielgrzyma w Rzymie, i prof. Romualdem Kukołowiczem z „Solidarności”. Siedzieliśmy w restauracji nieopodal placu Farnese, gdy „zadzwoniły” kieliszki. W pierwszym momencie myślałem, że w zamieszaniu ktoś potrącił nasz stolik - nie wiedziałem wówczas, czym jest trzęsienie ziemi. Dopiero kelner wyjaśnił mi, że to było „tąpnięcie”. Niektórzy klienci podeszli do stojącego w rogu telewizora - nadawano specjalne wydania wiadomości. Dowiedzieliśmy się wówczas, że ziemia zatrzęsła się na południu kraju, w regionach Irpinia i Bazylikata oraz w okolicach miasta Salerno. Później okazało się, że w trzęsieniu ziemi o sile 6,5 w skali Richtera zginęło ponad 2 tys. ludzi.
Następne trzęsienie ziemi przeżyłem 26 września 1997 r., gdy terenem kataklizmu stała się Umbria i mój ukochany Asyż. Niejako jego symbolem stała się Bazylika św. Franciszka, która też została uszkodzona - mam ciągle przed oczyma walące się freski sklepienia transeptu, które zdobiły górny kościół.
Kilka lat później, 31 października 2002 r., w Rzymie dało się odczuć gwałtowne trzęsienie ziemi, które dotknęło okolice Campobasso. Zginęło wówczas 30 osób, a cały kraj okrył się żałobą, gdyż w większości były to małe dzieci ze szkoły podstawowej w San Giuliano di Puglia.
Za każdym razem, gdy w wyniku trzęsienia ziemi giną ludzie, a miasta i wioski zamieniają się w ruiny, we Włoszech rozpoczyna się narodowa dyskusja na temat możliwości przewidywania trzęsień i uniknięcia ofiar. Jedna rzecz jest pewna - we Włoszech nie można zapobiec trzęsieniu ziemi. Półwysep Apeniński jest na granicy dwóch płyt kontynentalnych: płyty eurazjatyckiej, obejmującej swoim zasięgiem Europę i znaczną część Azji, oraz płyty afrykańskiej. Trzęsienie ziemi jest efektem gwałtownego rozładowania naprężeń powstałych w skorupie ziemskiej w czasie ruchów tych właśnie elementów sztywnej powierzchni ziemskiej. Dlatego Włochy cały czas się „trzęsą” - w 2008 r. instrumenty sejsmograficzne odnotowały 7 tys. wstrząsów, z których jedynie około 500 było odczuwalnych przez ludzi. Jednym słowem - ten wspaniały kraj „skazany” jest na trzęsienia ziemi, problem leży jedynie w tym, jak je przewidywać i w jaki sposób ograniczać ich skutki. Dotychczasowe tradycyjne metody - obserwacja zachowania zwierząt, nagłe zmiany poziomu wód podziemnych (np. zmiany poziomu wody w studniach), błyskawice i inne nietypowe zjawiska świetlne w atmosferze, pojawienie się na powierzchni ziemi dużej ilości gazu radonu - są zawodne. Nie sprawdził się również nowoczesny i rozbudowany system obserwacyjny w Japonii (w 1995 r. aparatura nie uprzedziła o trzęsieniu ziemi w Kobe, które pochłonęło 5 tys. ofiar). Wielu ludziom wydaje się, że człowiekowi udało się już całkowicie podporządkować sobie naturę - trzęsienia ziemi przypominają nam, że tak nie jest.
W chwili, gdy pisałem te słowa - 7 kwietnia o godz. 19.47 - na moim biurku zatrzęsła się lampa (później dowiedziałem się, że był to kolejny, bardzo silny wstrząs o sile 5,3 w skali Richtera, który spowodował następną ofiarę i zawalenie się wielu wcześniej uszkodzonych budynków, w tym katedry miasta L’Aquila).
W Litanii do Trójcy Przenajświętszej modlimy się, by Pan nas wybawił od „zarazy, głodu, ognia i wojny”. Od kiedy jestem we Włoszech, do prośby tej dodaję: „od trzęsienia ziemi - wybaw nas, Panie”.
Pomoc Caritas Polska na rzecz ofiar trzęsienia ziemi we Włoszech
W nocy 6 kwietnia ok. godz. 3.30 zatrzęsła się ziemia. Epicentrum trzęsienia znajdowało się zaledwie 9 km od L’Aquili na głębokości 8 km. Caritas Internationalis i Caritas Italia zwróciły się do społeczności międzynarodowej o pomoc. Trwa zbiórka środków finansowych na pomoc dla ofiar i poszkodowanych przez trzęsienie ziemi w L’Aquili i okolicy. Caritas Polska w geście solidarności z poszkodowanymi i ich rodzinami przekazała już 25 tys. euro Caritas Italiana z przeznaczeniem na zakup żywności i wody.
Można również wesprzeć poszkodowanych, przesyłając ofiary na konto Caritas Polska, z dopiskiem: „Włochy”:
CARITAS POLSKA
ul. Skwer Kard. Wyszyńskiego 9,
01-015 Warszawa, Bank PKO BP S.A. 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526,
Bank Millennium S.A. 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384.
Darowizny w walutach obcych można przekazywać na następujące konta:
Bank Millennium S.A., Al. Jerozolimskie 133,
02-304 Warszawa, S.W.I.F.T. BIGBPLPWXXX
euro (EUR): PL 23 1160 2202 0000 0000 3436 4677,
dolar amerykański (USD): PL 57 1160 2202 0000 0000 6663 1212,
funt brytyjski (GBP): PL 36 1160 2202 0000 0000 7232 7236.
Caritas Polska serdecznie dziękuje tym, którzy włączyli się w pomoc dla poszkodowanych mieszkańców L’Aquili i regionu Abruzji (Abruzzo).
Pomóż w rozwoju naszego portalu