Moja sprawa jest bardzo delikatna. Odważyłam się o niej napisać, bo może mój problem uchroni innych. Jestem matką 18-letniego syna. Zawsze staraliśmy się go wychować głęboko religijnie. Trzy lata temu mój syn trafił do wspólnoty, w której częstą praktyką była modlitwa o uwalnianie od złych duchów. Na jego oczach dokonywały się przeróżne straszne historie. Wrzaski, rzucanie się po podłodze i inne bolesne reakcje ludzi zniewolonych. Ten widok wywołał w moim synu z jednej strony lęk przed diabłem, a z drugiej ogromne zainteresowanie tymi sprawami. Czytał książki o opętaniach, oglądał filmy i programy o tej tematyce. Kilka miesięcy temu sam zaczął zachowywać się dziwnie, aż w którymś momencie, podczas wspólnych modlitw, jakaś wewnętrzna siła zaczęła nim targać i bluźnić przeciwko Bogu, i tak jest do dziś. Mój syn nie uczy się, nie pracuje, nie może poradzić sobie z samym sobą, bardzo cierpi. Wiem, że te sprawy są wielką tajemnicą, ale kiedy dziś towarzyszę olbrzymiemu cierpieniu mojego syna i widzę, że nikt, nawet egzorcyści, nie umieją mu pomóc, żałuję chwili, kiedy zaczął interesować się tym sprawami.
A. C.
Założyciel Opus Dei stwierdził kiedyś, że diabeł jest jak pies na łańcuchu. Najbezpieczniej jest go ominąć, nie drażnić, nie wchodzić w zasięg jego działania, bo człowiek jest mimo wszystko za słaby, żeby z nim wygrać. Bóg trzyma diabła na łańcuchu i może on „pogryźć” tylko tych, którzy sami wchodzą na jego teren. Najczęściej wchodzimy tam przez własną pychę i grzech. Kiedy nam się wydaje, że nic nam nie może zrobić, że sobie spokojnie z nim poradzimy, właśnie wtedy zaczyna nas kąsać. Również grzech i inne satanistyczne praktyki stawiają nas w obliczu oddziaływania złego ducha, bo wszędzie tam, gdzie nie ma Boga, zaczyna się teren działania diabła. I w takich przypadkach bardzo potrzebna jest modlitwa o uwolnienie, a w ekstremalnych sytuacjach - egzorcyzmy. Myślę też, że można wejść na teren diabła z powodu ciekawości, chęci spróbowania, jak to jest, a także z nieustannego lęku przed diabłem. Ciekawość i niezdrowy lęk koncentrują nas bowiem na działaniu złego ducha i odciągają od myślenia o Bogu i Bożej miłości.
Pamiętasz sytuację pierwszych ludzi w raju? Tam też było jedno drzewo, o którym Pan Bóg mówił ludziom, żeby z niego nie jedli, nie podchodzili do niego, nie dotykali. Wokoło było mnóstwo wspaniałych drzew, pełnych smacznych owoców. A w tym jednym drzewie uwięził Bóg wszelkie doświadczenie zła, cierpienia, zniewolenia i prosił, by tego nie dotykać, bo można obudzić zło. Człowiek zrobił inaczej. Może z ciekawości, może z pychy postanowił jednak dowiedzieć się, jak smakują owoce z zakazanego drzewa... Wtedy jakby sam obudził diabła.
W większości przypadków naszego życia diabeł sam wpycha się do naszego wnętrza, ale zdarzają się sytuacje, że sami możemy obudzić w kimś lub w sobie diabła, jeśli więcej będziemy go głosić niż Pana Boga. Bardzo wysoko cenię posługę egzorcystów i cieszę się, że jest wiele wspólnot, które posługują modlitwą o uwolnienie. Warto jednak sobie czasem uświadomić, że omawiany przez nas problem jest bardzo delikatny, i nie w każdym miejscu, nie w każdej sytuacji posługa uwalniania i egzorcyzmów może być dostępna wszystkim chętnym. Myślę, że nie wolno z takich spraw czynić widowiska, bo diabeł strasznie lubi być na scenie, on kocha widownię, a wtedy, paradoksalnie, walcząc z nim, głosimy jego moc i wyzwalamy w innych zainteresowanie nim. Niech Twój bolesny list będzie rzeczywiście wezwaniem do olbrzymiej ostrożności dla tych, którzy posługują modlitwą o uwolnienie od złego ducha. Nie budźcie diabła w sercach ludzi wrażliwych i młodych! Sam Bóg chce, aby całą swoją uwagę skupili na Jego miłości, a nie na strachu przed opętaniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu