Działania duszpasterskie, jakimi objęte są osoby pozbawione wolności, znajdują się w obszarze działań penitencjarnych. Wprawdzie w Kodeksie karnym wykonawczym, który stanowi podstawowy dokument regulujący status więźniów w zakładach karnych i aresztach śledczych, nie mówi się wprost o oddziaływaniu religijnym, ale art. 38 mówi o współdziałaniu ze społeczeństwem w procesie readaptacji skazanych. Na pierwszym miejscu wymienia się Kościoły i związki wyznaniowe. Obecnie w Polsce jest ok. 230 księży i zakonników, którzy pełnią posługę kapelanów więziennych. Ich pracę wspomaga rzesza ludzi dobrej woli, modląc się i podejmując konkretne działania na rzecz osadzonych. Wielu z nich to członkowie „Bractwa Więziennego”.
Najlepszy przewodnik
Reklama
- Do więzienia przychodzą osoby wyalienowane i wyjałowione religijnie. Nie ma więc dla nich lepszego przewodnika niż kapłan - mówi w wywiadzie dla „Niedzieli” płk Jerzy Nikołajew, dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Lublinie. Jego zdaniem, problemem ludzi, którzy trafiają do więzienia, jest ich mała wiara. - Do kapelanów zwracają się osoby, które Boga w swoim życiu tak naprawdę nigdy nie odnalazły. Środowiska, z których pochodzą, często są tak zaniedbane pod względem duchowym i uczuciowym, żyją w odrzuceniu wszelkich społecznych zasad i norm, że dopiero pobyt w więzieniu skłania ich do głębszej refleksji - wyjaśnia. - Im prędzej ksiądz dotrze do więźnia, tym większa szansa, że czas tu spędzony będzie spożytkowany godnie.
Przemiany ustrojowe, jakie dokonały się w Polsce po 1989 r., sprawiły, że więzienia przestały być instytucją zamkniętą. - Kiedyś nikt nie miał prawa wejść do więzienia, a życie za kratami miało swój własny, zamknięty rytm - mówi ks. Mirosław Flak, kapelan Aresztu Śledczego w Lublinie i archidiecezjalny referent ds. duszpasterstwa w zakładach karnych i aresztach śledczych. - Pierwsze przeobrażenia dokonały się w czasie stanu wojennego, gdy wśród osadzonych było wielu więźniów politycznych, którzy domagali się obecności kapłana. Po zmianach ustrojowych nastał czas wielkich akcji. Więzienia odwiedzali nie tylko kapłani różnych wyznań, ale także aktorzy i piosenkarze, którzy przez swoje występy artystyczne prowadzili resocjalizację.
Praca kapelanów nie ma znamion akcyjności, ale jest pracą stałą, nakierowaną na przemianę i nawrócenie konkretnej osoby, która w swoim życiu pogubiła się, a przebywając za kratami, ponosi karę za swoje czyny. O pomoc osób świeckich w pracy z więźniami zwrócił się Naczelny Kapelan Więziennictwa RP ks. Jan Sikorski, którego najbliższą współpracownicą była Janina (Nina) Szweycer-Grupińska (1914-94), współzałożycielka i pierwszy prezes „Bractwa Więziennego”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Gotowi nieść pomoc
Reklama
- W codziennej pracy pomagają nam członkowie „Bractwa Więziennego”, które swoją główną siedzibę ma w Warszawie, ale oddziały terenowe znajdują się w wielu miastach Polski - mówi ks. Flak. - Mogą do niego należeć odpowiednio przygotowani wierni. Specyfiką lubelskiego środowiska jest duży udział studentów w pracy wolontariackiej. Zasadniczo każda osoba, która chce odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa: „Byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” (Mt 25, 36), może w szeregach Bractwa odnaleźć miejsce dla siebie.
Głównym celem działalności „Bractwa Więziennego” jest niesienie osadzonym szeroko rozumianej pomocy ewangelicznej, terapeutycznej i socjalnej. W tej żmudnej pracy mogą odnaleźć się m.in. osoby uformowane duchowo w różnych wspólnotach i grupach modlitewnych, wprowadzone do pracy wolontariackiej przez kapelana danego zakładu karnego. Dla chętnych organizowane są specjalne szkolenia, na których omawiane są sprawy związane m.in. z regulaminem i bezpieczeństwem. - Kapelan odpowiada za duchowe przygotowanie kandydata, zaś służby więzienne i dział ochrony zajmują się wprowadzeniem procedur związanych z wymogami bezpieczeństwa - wyjaśnia ksiądz kapelan.
- Ci ludzie potrzebują zwykłej rozmowy - mówi Paulina Kamińska, studentka V roku psychologii na KUL-u, która przygotowuje się do pracy psychologa więziennego. - Osadzeni potrzebują kontaktów między sobą, ale także z osobami z zewnątrz, które po prostu zechcą ich wysłuchać. Bo trafiając do więzienia, zawsze traci się grunt pod nogami. - Zdarza się, że w więzieniach są i tacy, którzy są przestępcami z wyboru, jednak w naszej pracy nigdy nie patrzymy na „masę”, ale staramy się dostrzec konkretnego człowieka - wyjaśnia ks. Flak.
W więźniu dostrzec człowieka
Reklama
Głównym obszarem działań kapelana jest sprawowanie sakramentów: celebracja Mszy św., słuchanie spowiedzi, przygotowanie osadzonych do przyjęcia sakramentu bierzmowania, a także głoszenie słowa Bożego. - Więźniowie najbardziej potrzebują indywidualnych rozmów. Wiele z nich kończy się katechezą, przystąpieniem do sakramentu pokuty, a w konsekwencji nawróceniem - ocenia kapelan. - Rozmawialiśmy z 18-letnią dziewczyną, która opowiedziała swoją okrutną historię. Od dziecka widziała tylko przemoc i w konsekwencji sama stała się współsprawcą przemocy. Chciała komuś o tym opowiedzieć, wyżalić się - opowiada Paulina, mając przy tym mnóstwo pomysłów, jak można realnie pomóc tej dziewczynie i innym osadzonym. Podstawą takich działań jest odpowiednie „widzenie” człowieka. - Kiedyś kapelan z Iławy dzielił się swoim doświadczeniem, mówiąc, że on w ogóle nie pyta osadzonych, za co są skazani. Po prostu patrzy na człowieka - mówi ks. Flak.
Więźniowie zazwyczaj są ludźmi przeklętymi przez społeczeństwo, raz na zawsze ocenionymi negatywnie, wykluczonymi ze swoich rodzin i środowisk, pozbawionymi kontaktów z najbliższymi. - Idąc do więzienia, staram się pamiętać słowa Jana Pawła II, który do więźniów w Płocku mówił, że są osadzeni, ale nie potępieni, że zawsze mają możliwość nawrócenia - mówi ksiądz kapelan. - Po 9 latach pracy widzę, że dla wielu osadzonych sam czyn przestępczy jest karą. Spotkałem kiedyś kobietę, która odbywała karę za zabójstwo. Jednak na początku dziwnie się zachowywała: była grubiańska, zdawała się w ogóle nie przejmować tym, co zrobiła, wypychała z pamięci dokonaną zbrodnię. Dopiero po dłuższym czasie przyznała się przed sobą do popełnienia zbrodni, zaczęła żałować, a owocem przemiany było m.in. przeproszenie rodziny.
Dla kapelanów i wolontariuszy posługujących w więzieniach każdy dzień przynosi kolejne dowody na to, że „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”.
- Jestem przekonany, że wielu przestępców doświadcza głębokiej przemiany życia. Dla wielu z nich więzienie jest miejscem wybawienia, bo przerywa łańcuch przestępstw, daje możliwość zatrzymania się i poprawy - zapewnia ks. Mirosław. Dlatego tak ważne są rozmowy indywidualne z więźniami, w czasie których nie muszą oni chować się za różnymi maskami, udawać przed współwięźniami nieczułych „twardzieli”. - My też jesteśmy słabi - mówi ks. Flak. - Podczas pierwszej Mszy św. sprawowanej w więzieniu uświadomiłem sobie, że znajduję się w grupie ok. 30 przestępców i po prostu zacząłem się bać. W czasie sprawowania Liturgii powiedziałem do nich, że chyba nie skończę tej Mszy św., bo się ich boję. Oni zaczęli się śmiać, mówiąc, że przecież nic mi nie zrobią. A ja, nawet o tym nie wiedząc, przyznaniem się do słabości „kupiłem ich”. Bo pokazałem, że jestem taki sam jak oni, pełen lęku. Więźniowie w większości tylko udają, że są twardzi.
Ze zrozumiałych względów wielu ludzi boi się przestępców, ale tylko niewielu dostrzega, że są to słabe, poranione osoby, oczekujące wsparcia. Bo każdy człowiek potrzebuje kogoś, kto go wysłucha i zrozumie. - Więźniowie nie są straszni. To przecież zwykli ludzie. I wcale nie trzeba być bohaterem, by się z nimi spotkać. Wystarczy odrobina chęci i postawa, w której nie ma nic z poczucia wyższości - zapewnia Paulina.
Miejsce dla każdego
- Wchodząc do więzienia, najpierw widziałem kraty, mury, cele, a teraz widzę tylko ludzi, którzy przez moją posługę doświadczają Pana Boga. I coraz mocniej dostrzegam, że właśnie w tym miejscu „rozlewa się łaska” - zapewnia ks. Mirosław. Podobnie odczuwają trzy małżeństwa z Drogi Neokatechumenalnej, które od 9 lat są częstymi gośćmi w lubelskim areszcie. Za zgodą ordynariusza w więzieniu powstała bowiem wspólnota, w której regularnie głoszone są katechezy. - Jest to wspólnota specyficzna, bo charakteryzuje się dużą rotacją sióstr i braci. Jedni więźniowie wracają do domów, inni są przenoszeni do nowych miejsc odosobnienia. Naszą wielką radością są ci, którzy po wyjściu na wolność kontynuują swoje spotkanie z Bogiem w parafialnych wspólnotach Drogi - opowiada ks. Flak. Zresztą, takim zakorzenionym w Drodze osobom łatwiej jest odnaleźć swoje miejsce w odzyskanym życiu. Wspólnota troszczy się bowiem także o to, by „syn marnotrawny” miał gdzie mieszkać i za co żyć, aby nie miał powodów do powrotu na drogę przestępstwa.
- Czasem naprawdę nie potrzeba wiele, by odrzucony przez najbliższych człowiek wrócił do świata przestępczego. Jedynego, gdzie zawsze jest chętnie widziany - ubolewa kapelan. - Niestety, w Polsce są tylko trzy domy (w Gdańsku, we Wrocławiu i w Warszawie), gdzie więźniowie mogą się zatrzymać po wyjściu na wolność. A wielu z nich tak naprawdę nie ma dokąd wracać.
Każda pomoc jest cenna. Wiele wspólnot i osób wspomagających pracę kapelanów organizuje np. zbiórki książek, różańców i medalików, których zawsze w więzieniach brakuje. Inni gromadzą środki na paczki dla osadzonych, ale także dla rodzin osób odbywających karę, często pozbawionych środków do życia. Przede wszystkim jednak nie można zapominać o modlitwie zanoszonej przez wspólnoty Legionu Maryi czy Rycerstwa Niepokalanej. Wielu chorych swoje cierpienia ofiarowuje w intencji nawrócenia grzeszników, często konkretnych osób. - Gdy idę do chorych, proszę ich, by modlili się za więźniów. Modlitwa zawsze przynosi owoce - zapewnia ks. Mirosław Flak. I serdecznie prosi, by każdy, kto usłyszy w sercu wezwanie, by „więźniów nawiedzać”, nie lękał się wypełnić miłosiernego uczynku.
Duszpasterstwo więzienne
Duszpasterstwo więzienne w Polsce obchodzi 20-lecie istnienia. W 1989 r. pierwszym naczelnym kapelanem więziennictwa został mianowany ks. prał. dr Jan Sikorski. Od 2001 r. funkcję tę sprawuje ks. prał. dr Paweł Wojtas. Jest on jednocześnie asystentem kościelnym Stowarzyszenia Ewangelicznej Pomocy Więźniom „Bractwo Więzienne”.
Obecnie krajowym prezesem Bractwa jest Bernarda Wojtkowska. Członkowie „Bractwa Więziennego” docierają do co trzeciego więzienia. Przychodzą przede wszystkim z pomocą duchową, ale również pomagają w rozwiązywaniu konfliktów rodzinnych, organizują pomoc dla dzieci więźniów i ich rodzin. W miarę możliwości pomagają swoim podopiecznym także po wyjściu na wolność: szukają dla nich mieszkań i pracy, spotykają się na modlitwie, umacniają ich na drodze przemiany życiowej. Dzięki ich bezinteresownej pracy wielu więźniów nawraca się, a niektórzy podejmują apostolat wśród towarzyszy z celi więziennej.
Więcej o „Bractwie Więziennym” - na stronie: