W kredytowej pułapce
Zdecydowaliśmy się na publikację listu p. Danuty z Wadowic (tekst obok), ponieważ opisana sytuacja nie jest sprawą odosobnioną. Dość często otrzymujemy listy od osób, które zaciągnęły kredyty, a po pewnym czasie okazało się, że spłacanie należności wraz z odsetkami przekracza ich możliwości. Otrzymujemy również listy od osób starszych, których dzieci wzięły kredyty, po czym wyjechały za granicę, nie troszcząc się o spłacanie rat.
Wszystko to stanowi bolesny problem wielu rodzin, które znalazły się na skraju nędzy. Można, oczywiście, powiedzieć, że nikt nikogo nie zmusza do zaciągania kredytów lub udzielania poręczeń, że zanim podejmiemy jakieś zobowiązania finansowe, powinniśmy starannie przeanalizować swoją sytuację, zapoznać się z warunkami stawianymi przez bank, zastanowić się, czy kredyt i rzeczy, na które pragniemy go przeznaczyć, są nam naprawdę niezbędne, nie ulegać łatwowiernie reklamom typu: „Natychmiastowy kredyt bez odsetek, bez poręczycieli”. Beztroskie zaciąganie pożyczek mści się nie tylko na pojedynczych osobach, ale także, o czym świadczą nieodległe zdarzenia, na bankach i innych instytucjach, a w konsekwencji dotyka ogromnych grup osób.
Sprawa jest trudna, niemniej jednak trzeba szukać skutecznych rozwiązań. Dlatego bardzo prosimy naszych Czytelników o zabranie głosu na ten temat, o wskazanie zrozpaczonym ludziom możliwości spłacenia zobowiązań, o opinie, jak mądrze korzystać z kredytów, aby nie wpaść w finansową pułapkę. Zapraszamy do dyskusji.
Listy prosimy kierować pod adresem redakcji, a pocztę elektroniczną pod adresem:
(Red.)
Droga Redakcjo!
Znalazłam się w pułapce kredytowej, nie mogę wyjść z kryzysu i nie mogę dalej spłacać rat. Moje zadłużenie wynosi ok. 100 tys. Mam 910 zł emerytury, a raty miesięcznie wynoszą ponad 2 tys. Zaciągać kredytów w dalszym ciągu nie mogę, bo to nie rozwiąże sprawy. Zostałam w zamkniętym kręgu. Zadłużenie to powstało dlatego, że bank wciągnął mnie w pułapkę. Udzielił mi kredytu, a po pół roku spłacania rat zaoferował mi następną pożyczkę. Te pułapki, jak się później zorientowałam, polegają na tym, że banki wysyłają pieniądze, a później dokumenty. Po otrzymaniu następnych dokumentów zrozumiałam, że będę musiała spłacać dwie pożyczki. Wówczas miałam niższą emeryturę niż obecnie i po wpłaceniu dwóch rat zostawało mi bardzo mało na moje wydatki, więc zaciągnęłam trzeci kredyt - i tak się później ciągnęło. Zwracałam się o kredyt konsolidacyjny w czasie, kiedy miałam mniej kredytów, wszędzie mi odmawiano. Widać, że bankom nie zależy, żeby klienci wychodzili z zadłużenia, bo już po spłaceniu kredytów nie pozwolą się wciągnąć w nie ponownie. Dlatego trzymają jak mogą klienta, zwłaszcza takiego, który spłaca swoje zobowiązania solidnie. Nie pytają, skąd bierze on pieniądze na spłatę rat, byleby spłacał. Tak właśnie stało się ze mną. Brałam kredyty, żeby spłacać kredyty, nie mając z tego żadnych korzyści osobistych. Obecnie moje zadłużenie jest duże i emerytura stracona. Majątku na tym nie zrobiłam. Wszystkie pobrane kredyty poszły z powrotem do banków. Dziwię się, że mając wszystkie dane o moich kredytach, Biuro Informacji Kredytowej nie interweniowało. Komu służy to biuro? Co mam robić i do kogo się zwrócić, bo nie mam z czego spłacać rat, a już przychodzą upomnienia i zaraz będzie komornik, a przecież tyle pieniędzy włożyłam do banków, nie mając z tego nic...
Danuta z Wadowic
Oczekujemy na listy pod adresem:
„Niedziela”, ul. 3 Maja 12
42-200 Częstochowa.
Na kopercie należy napisać: „Listy”
Pomóż w rozwoju naszego portalu