W przeglądaniu stron internetowych bardzo ważnym określeniem jest hiperłącze. Czasami nazywa się go linkiem lub, po polsku, odsyłaczem, odnośnikiem (być może funkcjonują jeszcze inne zwroty). O hiperłączach już kiedyś pisałem. To cecha charakterystyczna dla internetu i stron, które dzięki niemu są wyświetlane na naszym komputerze. Krótko mówiąc, są to automatyczne przekierowania, dzięki którym bardzo szybko przenosimy się na inne miejsce na stronie lub na zupełnie inną stronę, znajdującą się być może na zupełnie innym serwerze, nawet na innej półkuli naszej pięknej ziemi. W przeglądarkę internetową wpisujemy zatem adres strony internetowej, np. www.niedziela.pl. Kiedy strona nam się otworzy (załaduje), możemy dzięki myszce przewijać ją do dalszej partii tekstów i obrazów. Służy temu suwak po prawej stronie na ekranie. Trzymając wciśnięty przycisk myszki, przesuwamy stronę w górę lub w dół. Do tego mogą także służyć strzałki na klawiaturze (ewentualnie przyciski „Page Up” lub „Page Down”, czyli w górę lub w dół o większą część strony). Kiedy przesuwamy kursorem myszki po naszej stronie, przyjmuje on kształt strzałki, pokazując, w którym miejscu jesteśmy. Czasami jednak strzałka zmienia się w charakterystyczną rączkę (te graficzne symbole wprawni internauci mogą zmienić, my jednak pozostaniemy przy „ustawieniach fabrycznych”). „Rączka” jest znakiem, że jesteśmy nad jakimś hiperłączem. Może to być część menu (nie mylić z restauracyjnym). Menu to taki spis treści strony. Bywa, że link znajduje się także w środku tekstu, gdy np. autor strony umożliwia nam przeniesienie się w miejsce, gdzie jest wytłumaczenie trudnego zwrotu lub rozwinięcie tematu. Hiperłącza pisane są niebieską, podkreśloną czcionką, a po kliknięciu na nie myszką kolor się zmienia. Dzisiejsze strony internetowe coraz częściej odchodzą jednak od tej zasady. Kiedy klikamy na hiperłącze, zostajemy przeniesieni w inne miejsce światowej sieci. Jeśli link odeśle nas do strony, która akurat nas nie interesuje, wystarczy w naszej przeglądarce internetowej znaleźć przycisk „Wstecz” (lub strzałkę skierowaną w lewą stronę), kliknąć i wrócić do poprzednio oglądanych przez nas treści. Oczywiście, przycisk „Dalej” lub strzałka w prawo działają odwrotnie. Jest to o tyle wygodne, że komputer zapamiętuje strony, które przeglądamy i - zwłaszcza wtedy, gdy mamy wolniejsze łącze internetowe - możemy szybko czytać zapamiętane strony, które ładują się błyskawicznie.
Nie umiem / być srebrnym aniołem / ni gorejącym krzakiem / tyle Zmartwychwstań już przeszło / a serce mam byle jakie. / Tyle procesji z dzwonami / tyle już alleluja / a moja świętość dziurawa / na ćwiartce włoska się buja – pisał ksiądz poeta Jan Twardowski w wierszu pt. „Wielkanocny pacierz”. Gdy zapytałam go kiedyś, na czym według niego polega zmartwychwstanie Chrystusa, odpowiedział: „na tym, że Chrystus, który umarł, żyje!”.
Była to dla niego „prawda porażająca”. Bo przecież Pan Jezus po zmartwychwstaniu był niby ten sam, ale już zupełnie inny. Nawet Apostołowie nie mogli Go poznać. Wskrzeszona dziewczynka czy Łazarz z Ewangelii pozostali tacy sami. Po wskrzeszeniu - wrócili do normalnego życia, kiedyś potem znów poumierali. Natomiast Pan Jezus po zmartwychwstaniu był zupełnie inny – tłumaczył ks. Twardowski, dodając że właśnie dlatego w Komunii świętej przyjmujemy Zmartwychwstałego Pana Jezusa, a więc przemienionego przez śmierć i zmartwychwstanie. Ktoś, kto przechodzi przez śmierć, już jest inny – to bardzo ważna prawda wiary”.
Sprawiedliwość nie może być ostatnim zawołaniem chrześcijan. Od niej ważniejsza jest miłość do ostatniego tchnienia – powiedział abp Adrian Galbas podczas liturgii Wieczerzy Pańskiej w archikatedrze warszawskiej. Podkreślił, że w miłości nie ma handlu, ale chodzi o wielkoduszność.
W Wielki Czwartek metropolita warszawski abp Adrian Galbas przewodniczył wieczorem mszy Wieczerzy Pańskiej w archikatedrze św. Jana Chrzciciela.
Archiwum Parafii św. Trójcy w Gorzowie Wielkopolskim
Poranek Wielkiej Soboty miał być czasem ciszy, modlitwy i przygotowania serc na nadchodzącą Noc Zmartwychwstania. Mieszkańcy Łupowa, jak co roku, z oddaniem przyszli do swojego kościoła, by przygotować świątynię na najważniejsze święta. Zamiast ciszy – zderzyli się z krzykiem farby na ścianie. Ich kościół – zabytkowy, bliski, zadbany z miłością – został zdewastowany. Bezsensowne graffiti oszpeciło święte miejsce.
Na wieść o tym wydarzeniu bp Tadeusz Lityński napisał do naszego proboszcza poruszające słowa: „Zło nie śpi”. Ale równie szybko pokazało się, że dobro też nie śpi – dobro czuwa. Biskup Adrian Put wskazał możliwe działania, a pan Tomasz Kwiatkowski, Wójt Gminy Bogdaniec, błyskawicznie zareagował: zakupił z własnych środków potrzebne materiały, zapewnił konsultację z Konserwatorem Zabytków. Jeszcze tego samego dnia pan Sławek Podgórski i pan Darek Dobryniewski z ekipą przystąpili do pracy – zamalowali ślady wandalizmu z sercem, oddaniem i poświęceniem.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.