Reklama

Nadchodzi czas budzenia sumień

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niemal codziennie otrzymuję e-maile lub listy od niepłodnych małżeństw, w których surowej ocenie zostaje poddany nieznany jeszcze bliżej projekt ustawy biomedycznej o zapłodnieniu in vitro, opracowany przez zespół pod kierunkiem posła PO Jarosława Gowina. W listach tych oprócz słów bólu z powodu niepłodności czuje się ducha walki o upowszechnienie metody zapłodnienia in vitro w Polsce, co m.in. widać w domaganiu się refundacji tego zabiegu przez NFZ. Szafuje się nawet argumentem, że kto jest przeciw in vitro, ten nie chce szczęśliwych rodzin. Spodziewam się, że po najnowszym liście polskich biskupów na uroczystość Świętej Rodziny protestów będzie o wiele więcej. Tak jak to było przed rokiem, kiedy biskupi skierowali list do posłów i senatorów, uznając metodę in vitro za niegodziwą (niektórzy parlamentarzyści uznali to za mieszanie się hierarchów do prawodawstwa i polityki).
Warto przypomnieć, że księża biskupi w liście do nas podali trzy powody, dla których metoda in vitro jest nie do przyjęcia. Po pierwsze - „jest to rodzaj wyrafinowanej aborcji” (przy każdej próbie zapłodnienia giną liczne embriony, a dzisiaj tylko nieuk może powiedzieć, że embrion to nie jest człowiek). Po drugie - każde dziecko ma prawo zrodzić się z miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców, a nie w wyniku lekarskiej selekcji. Po trzecie - dziecko nie jest rzeczą i nikt, nawet przyszli rodzice, nie może powiedzieć, że ma do niego prawo.
Zapewne nie wszyscy orientują się, na czym polega procedura zapłodnienia poza ciałem matki (in vitro, czyli w probówce). Najpierw, aby pobrać komórki jajowe, trzeba kobietę nafaszerować hormonami, co może skończyć się poważnymi powikłaniami, a nawet zgonem. Potem sam zabieg pobrania komórek jajowych jest bardzo niebezpieczny dla jej zdrowia. Mężczyzna także nie jest w sytuacji komfortowej. Podczas wizyty w przychodni musi pójść w ustronne miejsce i wypełnić odpowiednie naczynie swoim nasieniem. Nikogo nie oburza fakt samogwałtu. Nierzadko jego nasienie jest pobierane wprost z narządu, co jest zabiegiem skomplikowanym i dla mężczyzny bardzo nieprzyjemnym.
Co dalej? Niektórzy sądzą, że komórka jajowa i plemnik połączą się same „w probówce”. Niestety, jajeczko ma twardą osłonkę, dlatego lekarz musi je nakłuć i następnie wcisnąć do niego plemnik (nigdy nie wiadomo, czy go przy okazji nie uszkodził). Takich ludzkich embrionów należy „wyprodukować” więcej, aby po kilku dniach najbardziej „dorodne” umieścić w łonie kobiety. Dla zwiększenia szans utrzymania przy życiu chociaż jednego dziecka umieszcza się w macicy kilka embrionów. Jeśli więcej z nich przeżyje, dokonuje się tzw. aborcji selektywnej (utrzymanie ciąży mnogiej jest raczej niemożliwe).
Skuteczność zabiegu przy wprowadzeniu jednego zarodka wynosi 10 proc., przy dwóch - 15 proc., przy trzech - 25 proc., przy czterech 30 proc. Przy braku ciąży zabieg powtarza się wielokrotnie, przyczyniając się do śmierci kolejnych „zamrożonych” dzieci w stadium embrionalnym (w Polsce jest obecnie od 20 do 50 tys. zamrożonych zarodków - zamrożonych dzieci. Samo zamrażanie embrionów może prowadzić do ich uszkodzenia).
Te nieprzyjemne procedury związane ze sztucznym zapłodnieniem prowadzą do kompletnego stechnicyzowania ludzkiej seksualności, później zaś sama świadomość, że w wyniku podjętych działań śmierć poniosło wiele embrionów, może przygasić radość z narodzonego dziecka.
Kolejna sprawa to zdrowie dzieci „z probówek”. W Polsce, pod pretekstem nienaruszania prywatności, nikt ich potem nie bada, tymczasem naukowcy za granicą ostrzegają, że waga urodzeniowa tych dzieci jest niższa, że częściej występują u nich problemy zdrowotne, a zwłaszcza autyzm. Naukowcy nie wiedzą jeszcze, czy w późniejszym wieku nie ujawnią się jakieś dysfunkcje biologiczne. Wielu biologów obawia się, że przez tę metodę wprowadzi się do puli genetycznej ludzkości geny zagrażające gatunkowi człowieka (mogą pojawić się nowe choroby, wobec których organizm będzie bezbronny).
Jaka więc powinna być polska ustawa bioetyczna, aby skończyć z działaniem klinik in vitro bez żadnej kontroli? Nawet jeśli będzie bardzo restrykcyjna, pozwalająca tylko małżonkom na „poczęcie” jednego embrionu, to i tak będzie to wbrew nauczaniu Kościoła. Najnowsza instrukcja Kongregacji Nauki Wiary „Dignitas personae” (Godność osoby) stwierdza, że „wszelkie techniki sztucznego zapłodnienia, zastępujące akt małżeński, są moralnie niedopuszczalne”. Właściwie po wydaniu tej instrukcji mówienie o jakimkolwiek kompromisie akceptowalnym przez katolików - w sprawie dopuszczalności metody zapłodnienia in vitro - staje się niedorzeczne. A może Kościół się myli? Jeszcze 30 lat temu mówiło się o bombie demograficznej, zarzucano Kościołowi, że jest przeciw antykoncepcji. Teraz jest oskarżany o to, że nie popiera zapłodnienia in vitro, a więc nie przyczynia się do zaludnienia Europy! I tym razem głos Kościoła nie jest protestem przeciwko postępowi naukowemu, a jedynie delikatnym pukaniem do sumień, przypominającym, że technika nie może być przed etyką, że rozwój nauki niesie nie tylko szanse, ale i zagrożenia.
Czy posłowie i senatorowie uznają, że kompromisowa ustawa dopuszczająca in vitro pod kontrolą jest lepsza niż stan obecnego bezprawia? Czy będziemy musieli głosować wbrew sumieniu? Cóż, nie po raz pierwszy przyjdzie politykom zapłacić za wolność sumienia nawet utratą wysokich stanowisk. Ostatecznie wielkim politykiem jest zawsze ten, w którym wielki jest człowiek! Zasad moralnych nie ustanawia się ani pod presją sondaży opinii społecznej, ani w referendum, ani w głosowaniu większości parlamentarnej. Żadna ludzka władza, opierając się na osiągnięciach techniki medycznej, nie może przywłaszczyć sobie praw, które należą wyłącznie do Boga. A takim prawem jest ludzkie życie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Autobiografia Papieża z Polskim wątkiem

2025-01-12 17:43

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Vatican Media

Papież opowiada o tym, że jego dziadkowie i ojciec mieli płynąć statkiem, który zatonął w drodze do Argentyny w 1927 roku. Ta katastrofa była określana jako włoski „Titanic”. Wiele osób wtedy zginęło. Dziadkowie i tata przyszłego Papieża wykupili bilety, ale nie odpłynęli tym statkiem, bo jeszcze nie sprzedali wszystkiego we Włoszech i musieli odłożyć podróż. „Dlatego tu teraz jestem” – skomentował Franciszek w swej autobiografii.

„Moi dziadkowie i ich jedyny syn, Mario, młody człowiek, który został moim ojcem, kupili bilet na tę długą przeprawę, na statek, który wypłynął z portu w Genui 11 października 1927 roku, zmierzając do Buenos Aires. Ale nie wzięli tego statku (...) Nie udało im się na czas sprzedać tego, co posiadali” – pisze Papież Franciszek w swej autobiografii. Dodaje, że wbrew sobie, rodzina Bergoglio była zmuszona w ten sposób do wymiany biletów i odłożenia wyjazdu do Argentyny. „Nie wyobrażacie sobie, ile razy dziękowałem Opatrzności Bożej. Dlatego tu teraz jestem” – pisze Ojciec Święty w swej autobiografii.
CZYTAJ DALEJ

Nowy sekretarz Dykasterii Kultury i Edukacji

2025-01-12 13:19

[ TEMATY ]

Watykan

Ks. Tomasz Podlewski

Ojciec Święty mianował księdza prałata Carlo Marię Polvaniego sekretarzem Dykasterii Kultury i Edukacji, jednocześnie przydzielając mu stolicę tytularną Regiae i nadając mu osobisty tytuł arcybiskupa. Dotychczas był on podsekretarzem tej dykasterii - poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

Ks. Carlo Maria Polvani urodził się 28 lipca 1965 r. w Mediolanie. Był uczniem Instytutu Leone XIII (Mediolan) i Collège Stanislas (Montreal). Na Wydziale Biochemii Uniwersytetu McGill (Montreal) uzyskał tytuł licencjusza (B.Sc.) w 1985 roku i doktora (Ph.D.) w 1990 roku. W 1993 r. uzyskał tytuł Master of Divinity w Weston Jesuit School of Theology (Cambridge, USA). Po uzyskaniu licencjatu z prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, w 1996 r., trzy lata później uzyskał doktorat z prawa kanonicznego.
CZYTAJ DALEJ

Artyści z Białorusi na Krzykach

2025-01-12 21:43

Marzena Cyfert

Polski zespół wokalno-instrumentalny „Wspólna Wędrówka” z Białorusi

Polski zespół wokalno-instrumentalny „Wspólna Wędrówka” z Białorusi

W parafii Trójcy Świętej we Wrocławiu odbył się koncert kolęd w wykonaniu polskiego zespołu wokalno-instrumentalnego „Wspólna Wędrówka” z Białorusi.

Wybrzmiały znane polskie kolędy, wśród nich jedna z ulubionych kolęd zespołu „Nie było miejsca dla Ciebie”, jak również kolęda amerykańska w języku polskim „Już noc okrywa świat”, białoruska i kolęda poświęcona walczącym żołnierzom Ukrainy.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję