Reklama

Dzieci z probówki

Niedziela Ogólnopolska 42/2008, str. 18-19

Artur Stelmasiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Metoda in vitro od zawsze wzbudzała wiele kontrowersji. Pewnie dlatego w Polsce nikt nie zajął się tym problemem pod kątem prawnym. W efekcie nie mamy żadnych ustaw regulujących sztuczne zapłodnienie. To całkowite bezprawie służy doskonale klinikom in vitro, które od kilkunastu lat robią złoty interes.
„Do Państwa dyspozycji oddajemy całe nasze doświadczenie i szczere zaangażowanie. Pragniemy, aby stali się Państwo jak najszybciej szczęśliwymi rodzicami. Razem pomożemy naturze - chcemy, by rodziły się dzieci, nie frustracje” - tymi słowami jedna z małopolskich klinik in vitro zachęca pary, aby skorzystały ze sztucznego zapłodnienia.
Czytając dalej internetową ofertę, można odnieść wrażenie, że potencjalny klient czuje się jak w sklepie z zabawkami. Jeżeli bowiem np. partner jest bezpłodny, można zamówić nasienie z zagranicznych banków spermy. A tu - jak się okazuje - wybór „materiału genetycznego” jest bardzo bogaty. Do wyboru, do koloru. „Oferujemy dobór dawcy tak, aby odpowiadał wymaganiom przyszłych rodziców, zapewniając możliwość wyboru: grupy krwi, rasy, profilu psychologicznego, wieku, wzrostu, wagi ciała, koloru oczu, koloru włosów, a nawet wykształcenia, czy kierunku studiów” - czytamy dalej. Chciałoby się zażartować, że jeżeli dobrze zapłacimy, to klinika jest nam w stanie „spłodzić” małego Chopina albo Leonarda da Vinci o pięknych blond włosach i niebieskich oczach. Pytanie tylko, czy uwzględniane są reklamacje?

Złoty interes

Często się mówi, że in vitro jest leczeniem niepłodności. Taką nazwę noszą nawet niektóre kliniki trudniące się sztucznym zapłodnieniem. - Nic bardziej mylnego. In vitro nie ma nic wspólnego z leczeniem. A proponowana terapia nie powoduje płodności. To tylko metoda zastępcza - wyjaśnia o. prof. Wojciech Bołoz, bioetyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Jednak w takich klinikach pseudoleczenia niepłodności chętnych nie brakuje. A lekarze najczęściej już po wstępnej rozmowie zalecają pozaustrojowe zapłodnienie. W takim wypadku można mówić nawet o łamaniu przysięgi Hipokratesa, bo często lekarze nawet nie próbują wyleczyć małżeństwa z bezpłodności. - In vitro to przecież doskonały interes - tłumaczy o. Bołoz.
Obecnie co piąta para ma problem z płodnością. Z biegiem lat, po nieudanych próbach, chęć posiadania dziecka jest coraz większa. Ten naturalny instynkt macierzyństwa i ojcostwa jest tak wielki, że małżonkowie gotowi są sięgnąć praktycznie po wszystko. I właśnie w tym momencie najczęściej pojawia się myśl: a może in vitro...
To jednak kosztuje, bo każda próba sztucznego zapłodnienia to wydatek od 5 do 7 tys. złotych, a kiedy stosuje się również pozaustrojowe dojrzewanie komórek jajowych (oocytów), kwota sięga już od 8 do 10 tys. Do tego trzeba doliczyć częste wizyty lekarskie - każda kosztuje kilkaset złotych - oraz zamrażanie nadprogramowych zarodków (dzieci we wczesnym stadium embrionalnym) - roczny koszt to 500-600 złotych.
Statystycznie tylko co piąta przeprowadzona próba kończy się zapłodnieniem. Dlatego też, gdy zsumujemy wszystkie koszty zapłodnienia in vitro, to często wychodzi na to, że przeciętna para zostawia w klinice od kilkunastu, do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Przy czym znane są przypadki, że zabiegom i szkodliwej kuracji poddawane były kobiety, które nie miały żadnej szansy, nawet pozaustrojowo, na zajście w ciążę. Mówiąc potocznie - ktoś ich „nabił w butelkę”, sprzedając jedynie nadzieję.
Dlatego też takie pomysły, jak refundacja in vitro z Narodowego Funduszu Zdrowia, nie powinny być brane pod uwagę. Dzięki takiej polityce społecznej wzbogaciłyby się tylko - i tak bogate - kliniki trudniące się sztucznym zapłodnieniem. Co więcej, refundacji nie wyobrażają sobie ludzie wierzący, bowiem dla wielu z nich trudne byłoby do pogodzenia płacenie podatków i składek, z których finansowano by sprzeczne z nauką Kościoła i ich przekonaniami sztuczne zapłodnienie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

In vitro ponad prawem

W Polsce stosowanie in vitro nie ma praktycznie żadnych uregulowań prawnych. Dziurawe prawo skrzętnie wykorzystują kliniki, które mogą praktycznie wszystko i nie muszą prawie niczego. Nie wiadomo, co robić z embrionami pozostałymi po tej metodzie, i kto powinien o tym decydować.
Status prawny embrionów powstałych metodą in vitro jest w Polsce wielką niewiadomą. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów, w którym nie ma zakazu eksperymentowania na ludzkich zarodkach. - Dlatego też jakakolwiek ustawa będzie lepsza niż jej brak. Bo trudno sobie wyobrazić gorszą sytuację niż jest obecnie - podkreśla w rozmowie z „Niedzielą” prawnik prof. Wojciech Łączkowski z KUL-u.
Brak odpowiedniej ustawy pociąga za sobą liczne konsekwencje. Nie wiadomo na przykład, kto jest prawną matką dziecka poczętego metodą in vitro: kobieta, która urodziła, czy ta, która przekazała komórkę jajową. Kontrowersje budzi też prawne ojcostwo dawcy nasienia.
Eurodeputowany Konrad Szymański mówi, że słyszał o sytuacjach karygodnych w naszym kraju, związanych z niejasnym statusem prawnym ludzkich zarodków. Jako przykład podaje przypadek bankructwa jednej z firm prowadzących w Polsce klinikę in vitro. Wówczas odłączono jej prąd i wszystkie ludzkie embriony znajdujące się w lodówkach uległy zniszczeniu.

Reklama

Jaka będzie ustawa

Ten karygodny stan rzeczy trzeba zmienić. Domaga się tego Unia Europejska, opinia społeczna, a także Kościół.
W odpowiedzi na te apele kilka miesięcy temu przy Radzie Ministrów powołany został specjalny Zespół ds. Bioetycznych, którego prace właśnie dobiegają końca. - Jednak ich wynikiem nie będzie gotowy projekt ustawy, ale rekomendacje dla parlamentu - podkreśla dr Leszek Bosek z Uniwersytetu Warszawskiego, prawnik wchodzący w skład tego gremium. Dodaje również, że wyniki eksperckiej debaty są na razie poufne.
Podczas konferencji, zorganizowanej przez KAI, dr Bosek przedstawił jedynie regulacje prawne, jakie stosowane są na Zachodzie. W swoim przemówieniu podzielił obowiązujące prawodawstwo na model brytyjski i kontynentalny. - Model brytyjski cechuje maksymalizacja swobód rodzicielskich. To bardzo liberalne prawodawstwo, pozwala nawet na stosowanie in vitro z użyciem nasienia nieżyjącego już mężczyzny - mówi dr Bosek. Na Wyspach do metody tej mają też dostęp pary niemałżeńskie oraz osoby samotne. Natomiast embriony mogą być wykorzystywane do badań, klonowania, a ostatnio nawet pozwala się na tworzenie hybryd zwierzęco-ludzkich.
Z kolei model kontynentalny, wzorowany głównie na prawie niemieckim, zabrania wykorzystywania embrionów ludzkich do celów innych niż tylko prokreacyjne, limituje liczbę zarodków (maksymalnie 3), zakazuje krzyżówek transgenicznych, zabrania też zawierania umów o dziecko, czyli macierzyństwa zastępczego. Pozostawia też lekarzom wolność sumienia, czyli prawo odmowy dokonania zabiegu. - Polskie regulacje prawne mogłyby wpisywać się właśnie w ten model kontynentalny - uważa dr Bosek.

Reklama

Powinni tego zakazać

Gdy analizujemy system prawny krajów Europy Zachodniej, regulujący stosowanie metody in vitro, rodzą się pytania: Czy takie uregulowania są do przyjęcia przez Polskę oraz czy będą zgodne z naszą konstytucją? Czy wreszcie możliwy byłby całkowity zakaz stosowania sztucznego zapłodnienia, tak jak ma to miejsce na Malcie?
Były sędzia Trybunału Konstytucyjnego prof. Wojciech Łączkowski przypomina, że godziwe prawo nie może abstrahować od etyki, a kompetencje prawodawcy nie są nieograniczone. - Inaczej mogłoby powstawać prawo niegodziwe lub nawet zbrodnicze - uważa prof. Łączkowski.
Podstawą do stawiania tych granic winny być prawo naturalne oraz prawa człowieka, które nie są ustanowione przez władze, lecz po prostu istnieją i przysługują każdemu. - I tu rodzi się pytanie: Czy metoda zapłodnienia in vitro nie narusza fundamentów, którym winno odpowiadać prawo stanowione? - wskazuje wybitny prawnik. Jednocześnie zwraca uwagę, że medycyna nie opracowała jeszcze metody, która odbywałaby się bez unicestwiania zarodków. - A życie ludzkie jest procesem z różnymi fazami rozwoju i nie można zdecydować, które spośród tych faz są „przedludzkie”. Dlatego też dobre i godziwe prawo powinno stać na straży tego życia i, moim zdaniem, metoda sztucznego zapłodnienia nie powinna być dopuszczana - stanowczo mówi prof. Łączkowski.

Zamrożone rodzeństwo

Episkopat Polski popiera wysiłki rządu nad ustawą regulującą sztuczną prokreację. Jednak dodaje, że zapłodnienie in vitro to nic innego jak „wyrafinowana aborcja”.
Już na samym początku polskiej dyskusji o in vitro Rada Episkopatu Polski ds. Rodziny skierowała do parlamentarzystów list, w którym biskupi przypomnieli nauczanie Kościoła o niegodziwości tej metody. Podkreślili w nim, że „przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony”. Co konkretnie biskupi mają na myśli?
W przypadku in vitro Kościół nie wymyślił niczego nowego, a wręcz przeciwnie, przypomina jedynie starą jak świat zasadę prawa naturalnego. Bo już intuicyjnie każdy człowiek powinien wiedzieć, że nie można czynić dobra kosztem czyjejś krzywdy. A taka sytuacja ma miejsce, gdy urodzenie jednego dziecka okupione jest śmiercią nadprogramowych zarodków, czyli jego niedoszłych braci i sióstr. Któż z nas chciałby żyć z taką świadomością?
- My nie zabijamy zarodków, a jedynie mrozimy - argumentują zwolennicy in vitro. Szkoda tylko, że obecnie w lodówkach zamrożone są już miliony ludzkich istnień. I tak naprawdę nikt nie ma pomysłu, co z nimi zrobić. Dlatego też najczęściej po pewnym czasie niszczy się je (zabija), albo - tak jak w Anglii - przeznacza do eksperymentów.
Poza tym Kościół stoi na straży godziwości poczęcia życia ludzkiego. - Każdy z nas ma prawo do godności. A zapłodnienie pozaustrojowe narusza zarówno godność dziecka, jak i rodziców oraz godzi w wyłączne prawo Boga stanowienia o nowym życiu - podkreśla o. prof. Bołoz.
Prawda jest niezmienna. Dlatego też Kościół nie poprze sztucznej prokreacji nawet wówczas, gdy medycyna dojdzie do perfekcji i nie będzie się to wiązało z zabijaniem ludzkich istnień. - 30 lat temu zarzucano Kościołowi, że jest przeciwko antykoncepcji, a liczba ludzi na świecie wzrasta zbyt szybko i grozi nam przeludnienie. Teraz krytykuje się Kościół, że jest przeciwko in vitro, a rodzi się za mało ludzi - przypomina o. Bołoz. I to właśnie z perspektywy lat najlepiej widać, jak wielką mądrością Kościoła jest właśnie stałość i niezmienność pryncypiów moralnego nauczania.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gorliwy misjonarz

Święty Jacek Odrowąż to jeden z najbardziej znanych polskich świętych na świecie. Był uczniem św. Dominika, gorliwym misjonarzem. Jako jedyny Polak został umieszczony na kolumnadzie Berniniego wokół Placu św. Piotra w Rzymie wśród 118 świętych.

Święty Jacek urodził się w rodzinie Beaty i Eustachego Odrowążów. Jednym z braci jego ojca był biskup Iwo Odrowąż, kanclerz księcia Leszka Białego. Święty Jacek miał brata bł. Czesława i siostrę bł. Bronisławę. Po ukończeniu szkoły katedralnej otrzymał święcenia kapłańskie prawdopodobnie z rąk biskupa Pełki lub bł. Wincentego. Przełomowym wydarzeniem w życiu św. Jacka było spotkanie ze św. Dominikiem. W 1215 r. biskup Iwo – uczestnicząc jako kanclerz księcia Leszka Białego w obradach soboru laterańskiego – poznał św. Dominika Guzmána. Następnie, gdy został biskupem krakowskim, w 1218 r., udał się do Rzymu ze swymi kanonikami Jackiem i Czesławem. Iwo wrócił do Polski, a Jacek i Czesław pozostali w Rzymie u boku św. Dominika. W 1221 r. Jacek Odrowąż złożył na ręce św. Dominika wieczyste śluby zakonne. Jesienią tegoż roku Jacek z towarzyszami znalazł się w Krakowie. Pierwszych synów św. Dominika uroczyście przyjął biskup Iwo. Zamieszkali oni początkowo na Wawelu, na dworze biskupim. 25 marca 1222 r. było już gotowe skromne zabudowanie przy kościółku Świętej Trójcy. Tam też uroczyście przenieśli się dominikanie. Jacek natychmiast zabrał się do budowy klasztoru i kościoła.

CZYTAJ DALEJ

Jak Karol Wojtyła stał się filozofem?

2024-08-16 17:33

[ TEMATY ]

filozofia

Karol Wojtyła

archiwum KUL

Św. Jan Paweł II, zanim został Papieżem, przez lata był profesorem KUL

Św. Jan Paweł II, zanim został Papieżem, przez lata był profesorem KUL

Jaka droga wiodła Karola Wojtyłę, chłopaka z Wadowic, z rodziny bez tradycji akademickich do zostania wielkim myślicielem, określanym przez współczesnych filozofów mianem „geniuszu intelektualnego”? W ramach wykładów „Odkrywanie Karola Wojtyły – Jana Pawła II” przygotowanych przez Fundacją Collegium Voytylianum opowiada ks. prof. dr hab. Grzegorz Hołub, kierownik Katedry Karola Wojtyły na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

Ks. prof. Grzegorz Hołub zwraca uwagę, że chociaż u Wojtyłów nie było tradycji akademickich, to w rodzinie Emilii i Karola panowała atmosfera sprzyjająca nauce i zdobywaniu wiedzy. Karol senior ukończył pięcioklasową szkołę ludową, a następnie trzy klasy gimnazjum cesarsko-królewskiego w Bielsku. Naukę przerwał, aby pomagać swojemu ojcu, który zajmował się krawiectwem. Po odbyciu służby wojskowej w armii austro-węgierskiej jako oficer pracował w administracji, gdzie przychodził różne szkolenia i zdawał kolejne egzaminy.

CZYTAJ DALEJ

Różaniec rozpala serca modlących się

2024-08-17 10:20

ks. Łukasz Romańczuk

o. Krzysztof Sikora CMF

o. Krzysztof Sikora CMF

Tradycją już jest, że podczas Archidiecezjalnej Pielgrzymki Żywego Różańca do Henrykowa, konferencję różańcową wraz z modlitwą różańcową prowadził o. Krzysztof Sikora CMF. Tym razem słowo było poświęcone ogniu: „Wzywany przez Pana po imieniu by iść pośród ognia – nie spłonę – pośród wody – nie zatonę – na drogą różańcowej walki o godność i życie.

Podczas modlitwy różańcowej rozważane były tajemnice radosne. Przy każdej stacji o. Krzysztof Sikora wypowiadał słowa rozważań poświęcone tematowi konferencji i związane z różańcem. - Podczas rozważań różańcowych nie uciekajmy od Biblii. To jest słowo Boże do nas, to słowo może w nas wypalić to co złe. Przez modlitwę ogień tworzy światło, dzięki któremu możemy jeszcze bardziej zweryfikować swoje życie a nawet się nawrócić. To światło jest wpisane w tajemnice różańcowe, aby iść pośród ognia. Ogień Ducha Świętego i modlitwy nie wypala tak, jak ogień ziemski, ale potrafi wypalić to, co nie jest bliskie Bogu, ale także może rozpalić serca i podpowiadać, jak człowieka ratować.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję