W święto Matki Bożej Różańcowej - 7 października br., po ciężkiej chorobie, zmarł bp Adam Śmigielski, salezjanin, pierwszy ordynariusz diecezji sosnowieckiej. Przybył do Sosnowca jako młody kapłan, ale z ogromnym już doświadczeniem. Był bowiem wieloletnim wykładowcą i rektorem Salezjańskiego Wyższego Seminarium Duchownego oraz inspektorem (prowincjałem) Inspektorii św. Jana Bosko we Wrocławiu. Salezjanin z powołania, emanował radością i otwartością na drugiego człowieka, interesował się sportem i kochał muzykę.
Nowa diecezja, do której Ojciec Święty Jan Paweł II posłał bp. Śmigielskiego, to był niełatwy teren. To ziemia robotnicza, powstała na zrębach kopalń i hut, niemająca jednak - jak diecezja katowicka - bogatej tradycji śląskiej, głęboko tkwiącej w historii chrześcijaństwa w tym regionie. Wręcz przeciwnie - był to teren wzmożonej propagandy komunistycznej, gdzie rządy sprawowała lewica.
I oto ludzie tej ziemi uzyskują kościelną odrębność administracyjną, a wraz z nią - swojego biskupa, przychodzącego z miłością i zrozumieniem trudnej rzeczywistości. „Czerwonemu Zagłębiu” - przyczółkowi komunizmu - nadaje on nową treść. Chce, by określenie „czerwone” oznaczało: „pełne miłości Boga i bliźniego”. Wierzy w człowieka. Jakby nie chciał zauważać efektów działania systemu komunistycznego na tym terenie, chce dostrzegać dobro i z miłością odnosi się do wszystkich swoich wiernych.
Miałem możliwość niejeden raz rozmawiać z Pasterzem Zagłębia i zawsze byłem pełen podziwu dla ogromnego optymizmu w jego podejściu do ludzi. Ksiądz Biskup naprawdę umiał rozmawiać ze wszystkimi: z ludźmi różnych orientacji politycznych, różnych grup wiekowych, zawodów, i oni wszyscy bardzo go szanowali. Był po prostu ponad podziałami. Wyciągał ręce do wszystkich, brał ich dłonie w swoje i otaczał wielką miłością. Szczególną uwagę poświęcał bezrobotnym, których było wielu na tym terenie, z wielką troską pochylał się nad młodymi, ciesząc się nimi po salezjańsku i dbając o tworzenie się młodzieżowych ruchów i stowarzyszeń. Takiego Biskupa odbierano więc również w sposób serdeczny, pełen szacunku i ciepła.
Z wielką miłością i sympatią podchodził Ordynariusz Sosnowiecki do swoich kapłanów. Kochał ich i wszystkich traktował jednakowo. Przygarniał do swojej diecezji zakony, szczególnie męskie, wiedząc, że diecezja potrzebuje wewnętrznego ugruntowania. Rozumiał dobrze tę sprawę, bo przecież sam był zakonnikiem.
Patrzymy dzisiaj na osobę tego Pasterza i możemy stwierdzić, że odszedł dobry Pasterz. Kapłan, który miał wielką świadomość swojej kapłańskiej misji, wyrażającej się nie tylko w nauczaniu - wiedział, że ma być świadkiem Chrystusa, a jego życie ma być świadectwem jego wiary. Toteż gdy zbliżała się choroba, Ksiądz Biskup jakby z dumą mówił: dotąd uczyłem innych, jak mają żyć, jak mają przyjmować cierpienie, dzisiaj muszę dać przykład przyjmowania i przeżywania cierpienia. Gdy zbliżało się ostateczne, ciągle podkreślał, że jako kapłan ma być świadkiem Chrystusa i ma dawać świadectwo temu, co przepowiadał przez całe swoje życie.
Żegnamy wspaniałego Pasterza - pierwszego pasterza ziemi zagłębiowskiej. Czynimy to napełnieni smutkiem zwłaszcza my, przedstawiciele mediów, dla których miał zawsze czas i szacunek, a szczególnie my, redaktorzy „Niedzieli”, mającej swoją edycję sosnowiecką, która cieszyła się ogromną życzliwością Księdza Biskupa, tak bardzo pragnącego zbudować Ojcu Świętemu pomnik ze zwiększonego czytelnictwa prasy katolickiej w diecezji... Dziękujemy Ci, Księże Biskupie, za Twoją miłość do nas, za serdeczny uśmiech, którym obdarzałeś zawsze naszych redaktorów podczas różnych uroczystości kościelnych, wizytacji i spotkań z wiernymi. Jakże cieszyłeś się obecnością „Niedzieli” na tym terenie. Wiedziałeś, co znaczą media katolickie - równie wielką miłością otaczałeś także Radio Maryja i Telewizję Trwam - bo byłeś człowiekiem medialnym.
Dziękujemy Ci za to wszystko, Księże Biskupie. Niech Matka Najświętsza, Wspomożycielka Wiernych, którą tak bardzo czciłeś, będzie Twoją radością na wieki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu