Jak ten czas ucieka… Nasz pierwszy Wieczór ocalonych od zapomnienia piosenek był w zimie 21 stycznia 1996 r. 23 czerwca 2008 r., w słońcu lata, był nasz Wieczór sto szósty. Od naszych pierwszych Wieczorów wspomagał tatę syn Janusz. Mały Januszek akompaniował na fortepianie naszemu śpiewaniu kresowej kołysanki „O, gwiazdeczko, coś błyszczała…”. I zadawał obecnym pytania z „Katechizmu polskiego dziecka” Władysława Bełzy: „Kto ty jesteś?...”. Mówił także wiersz, który po jego słowach zaśpiewaliśmy: „O, mamo, otrzyj oczy, z uśmiechem do mnie mów. Ta krew, co z piersi broczy, ta krew to za nasz Lwów”… Chwilę później powiedział mi szeptem: „Tata, trzy osoby rozpłakały się”. A na następnym Wieczorze wystąpił jako ułan w pięknym czaku, w duecie z dziewczyną niosącą koszyk róż - Kasią Stochel, w piosence „Tam na błoniu błyszczy kwiecie”. A potem rozpoczynał nasze Wieczory polonezem „Pożegnanie Ojczyzny” Ogińskiego. I był Szopen, Bach, Beethoven, Liszt… Szopen. Słowa Artura Rubinsteina: „Żeby dobrze grać Szopena, trzeba mieć nie tylko subtelność uderzenia, trzeba mieć smutek w sercu, ten polski żal”. Prawda tych słów znalazła potwierdzenie w grze Janusza… Dlaczego piszę dzisiaj o moim synu? Bo już go nie ma w Częstochowie, właśnie rozpoczął studia we Wrocławiu.
„O, gwiazdeczko, coś błyszczała…”. Przed wielu laty pierwszy raz tę piosenkę zaśpiewała nam, dzieciom, Mama - na ścieżce w rozświetlonym słońcem ogrodzie rodzinnego domu. Wierzę, że Janusz nie zapomni o naszych Wieczorach i będzie do nich wracał. Dzisiaj „Gwiazdeczka” i najpiękniejszy wiersz Marii Konopnickiej, twórczyni „Roty”.
Pieśń o domu
Maria Konopnicka
Kochasz ty dom, rodzinny dom,
Co w letnią noc, skroś srebrnej mgły,
Szumem swych lip wtórzy twym snom,
A ciszą swą koi twe łzy?
Kochasz ty dom, ten stary dach,
Co prawi baśń o dawnych dniach,
Omszałych wrót rodzinny próg,
Co wita cię z cierniowych dróg?
Kochasz ty dom, rzeźwiącą woń
Skoszonych traw i płowych zbóż,
Wilgotnych olch i dzikich róż,
Co głogom kwiat wplatają w skroń?
Kochasz ty dom, ten ciemny bór,
Co szumów swych potężny śpiew
I duchów jęk, i wichrów chór
Przelewa w twą kipiącą krew?
Kochasz ty dom, rodzinny dom,
Co wśród burz, w zwątpienia dnie,
Gdy w duszę ci uderzy grom,
Wspomnieniem swym ocala się?
O, jeśli kochasz, jeśli chcesz
Żyć pod tym dachem, chleb jeść zbóż,
Sercem ojczystych progów strzeż,
Serce w ojczystych ścianach złóż.
Ten wiersz pragnę zadedykować uczącej nas miłości Ojczyzny Pani Andżelice Borys - prezes Związku Polaków na Białorusi. Oczyma duszy widzę ją mówiącą pełne mocy słowa tego wiersza. Pisałem w „Niedzieli” o prześladowaniu Pani Borys przez reżim Łukaszenki i o jej nieugiętości. Na początku września polskie MSZ wezwało ją, aby „w imię racji geopolitycznych” ustąpiła ze stanowiska Prezesa Związku Polaków na Białorusi. To haniebne. Andżelika Borys nie ugięła się. W imieniu Macierzy wyrażam wdzięczność Kresowianom, że trwają niezłomnie przy ukochanej Przywódczyni. Pani Andżeliko, Pani Prezes! Niech Panna Święta, co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie, przytula Panią do serca i osłania swym płaszczem, pancerzem Miłości.
O, gwiazdeczko...
1842 r.
słowa: Wiktoryn Zieliński
muzyka: Kazimierz Lubomirski
O, gwiazdeczko, coś błyszczała,
Gdym ja ujrzał świat,
Czemuż to tak, gwiazdko mała,
Twój promyczek zbladł?
Czemu już mi tak nie płoniesz
Jak w dziecinnych dniach,
Gdym na matki igrał łonie
W malowanych snach?
Po niebieskim tle,
O, gwiazdeczko moja mała,
Wiodłaś ty mnie źle.
Wartko biegłaś wśród niebiosów,
Jam też chyżo żył,
I z żywota złotych kłosów
Wcześniem wieniec wił.
Znikły róże, zwiędły wieńce,
Pożółkł życia maj
I zapały, i rumieńce,
I tych złudzeń kraj.
Wszystko mi tu nad okołem
Łza pomroku ćmi,
Ach, bo blada nad mym czołem
Ma gwiazdeczka tkwi.
W twym promyczku wznieć
I, jak dawniej, na błękicie
Jeszcze dla mnie świeć.
Niech me serce jeszcze zazna
Doli młodych lat,
Nim mnie ręka pchnie żelazna
Za słoneczny świat.
Pomóż w rozwoju naszego portalu