Droga wiodąca na Marmoladę, najwyższy szczyt Dolomitów, jest przede wszystkim kamienista. Przyczepność butów stawianych na twardej i wyślizganej skale nie jest najlepsza. Wciąż trzeba uważać. Gdzieniegdzie spod kamieni lub w niewielkich szczelinach i rozpadlinach spotkać można jeszcze połacie śniegu, choć przecież lipiec dobiega końca. Wędrówka jednak staje się miarowa. Krok za krokiem zbliżam się do schroniska położonego pod szczytem. Wspinaczka skłania do refleksji. Przy pionowych ścianach Marmolady, szczytu osnutego ciszą i chłodnym powietrzem, czuję się bardzo ubogi. Mam przy sobie tylko tyle, ile zdołam swobodnie unieść w niewielkim plecaku: termos z kawą, kilka czekolad, aparat fotograficzny i Biblię. Im wyżej się wspinam, tym silniej ogarnia mnie uczucie lekkości. Wszystkie rzeczy, które posiadam, zostały na dole. Przypomina mi się fragment „Ćwiczeń duchownych” Ignacego Loyoli: „Wierzę, że zostałem stworzony, aby dzielić moje życie i moją miłość z Bogiem i innymi ludźmi, na zawsze. Wierzę, że Bóg stworzył inne rzeczy, aby pomóc mi osiągnąć ten cel. I dlatego wierzę, że powinienem używać rzeczy stworzonych przez Boga o tyle, o ile przybliżają mnie do celu; i unikać ich, jeśli oddalają mnie od celu. Nie powinienem przedkładać jednych rzeczy ponad inne. Nie powinienem automatycznie sądzić, że zdrowie jest lepsze niż choroba, bogactwo niż ubóstwo, szacunek niż zła fama i długie życie niż krótkie. Wierzę, że jedyna właściwa norma do oceny wszystkiego jest taka: w jaki sposób dana rzecz pomaga mi osiągnąć cel, dla którego zostałem stworzony”.
Zmęczony docieram do schroniska. Wahadłowe drzwi wewnętrzne stają się bramą prowadzącą do świata mistrzów snycerki. Pośród drewnianych figur szczytem szczęścia staje się kubek gorącej herbaty i czekolada. Tak zaopatrzony rozpoczynam wyprawę w świat drewnianych rzeźb. Początki snycerki w Dolomitach sięgają 1625 r. Wówczas wyrobem rzeźb o charakterze religijnym zajęły się dwie rodziny: Trebinger i Vinazer. Motywacja była banalna: chodziło o zajęcie się czymś podczas długich zim w odciętej od świata wiosce Ortisei. Dziś rzeźby z Val Gardeny znane są na całym świecie. Ich twórcy mają jedną radę, jak stać się artystą: „Nauczyć się dotykać oczyma i patrzeć rękoma”. Można tu znaleźć dosłownie wszystko. Oczywiście, najwięcej jest rzeźb o charakterze religijnym: figury ołtarzowe, postacie do szopek bożonarodzeniowych, przydrożne statuetki i krucyfiksy. Nie brakuje też jednak współczesnych rzeźb sławnych postaci lub drewnianych zabawek. Sztuka snycerska w Val Gardena charakteryzuje się starannym dopracowaniem szczegółu i wyrazistością kształtów. Słynne zdanie Buonarrotiego o kamieniu można w tym przypadku zastosować do drewna. Zapytany kiedyś o swą rzeźbę, odpowiedział: „Ja po prostu odłupuję kamień, by ukazać zaklętą w nim postać”.
Fragment książki ks. Mariusza Rosika pt. „Trzeci kubek kawy. Podróże z Biblią”, wydanej przez Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej TUM we Wrocławiu w 2007 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu