Orły latają zwykle wysoko i samotnie, a wrony nisko i chmarami, kracząc w zgodnym klangorze.
*
U zbiegu dwóch najładniejszych alei w parku postawiono duży, obrotowy słup reklamowy. Na szczycie umieszczona była chorągiewka z napisem „TOP”. I jak to w baśni, „Top” rozejrzał
się wokół pogardliwie, bo jeśli chodzi o kolorystykę drzew, to było tu strasznie zaściankowo i staroświecko. Tuż za sobą „Top” ujrzał niewielki dąb, niedawno zasadzony, bo miał jeszcze podpórkę.
„Top” patrzył z politowaniem na szarość jego kory i przeraźliwie powtarzalne listki. „Za nic tu zmysłu postępu czy twórczej inwencji! - skrzypnął. - Ja tu wprowadzę nowego
ducha czasu”. Nie trzeba było długo czekać, by „Top” ubrał się w afisze wystawy sztuki nowoczesnej. Zawiły był ten obraz z ogłoszeniem, ale przynajmniej coś nowego, jakaś innowacja -
mruczał „Top”. Zaraz potem pokrył się plakatami wyborczymi jakiegoś kandydata pewnej partii, mającej bardzo postępowy program. „Top” aż wirował z zachwytu, gdy tyle osób zatrzymywało
się, by je czytać. Potem promował plakaty kursów jogi i medytacji wschodnich. Kwiaty lotosu, koło jing-jang… jakież to było rewelacyjne w tym zaściankowym mieście. I tak codziennie nowe hasła,
nowe kreacje, nowe metody, najnowsze poglądy na krzykliwych, barwnych, przyciągających plakatach.
Tylko mały dąb z tyłu - beznadziejnie staroświecki. „Czego on tam szuka w tej ziemi? - pytał sam siebie «Top». - Dlaczego wspina się tak do góry? To, czego trzeba,
jest dookoła! Wystarczy tylko się nadstawić i już się jest w temacie, na fali, «na topie» właśnie!”. Dąbek wzruszał tylko gałęziami, zupełnie nieczuły na kolory, rewelacje, newsy. Z
„Topa” kilka razy zdarto grube warstwy już nie najnowszych ogłoszeń, a on wciąż domagał się nowych, bo czego się obawiał najbardziej, to wypaść z obiegu, nie być na bieżąco. Z wciąż nowych
afiszów czerpał pogardę dla obojętnego na modę dębu, na którym jedynie ktoś niezdarnie wyrzezał serce i krzyżyk. „Takich się powinno wycinać - myślał «Top». - Bo opóźniają
postęp i hamują najnowsze tendencje!” - skrzypiał coraz bardziej. Nie zauważył jednak, że korzenie dębu podważyły nikły postument „Topa” i nazajutrz leżał on wywrócony, pokazując
żałośnie puste wnętrze.
*
Moda. Ta niekwestionowana i despotyczna bogini-monarchini iluż ma swoich fanatycznych wyznawców. I są to zwykle głosiciele absolutnej wolności, którzy odrzucą każdą religię, autorytety, wszelkie zasady,
kodeksy, by uprawiać ten jedyny, ogólnoświatowy bałwochwalczy kult.
I nie chodzi tu tylko o jakiś tam krój ubioru „na topie”, fryzury, modele samochodów… Bo tej swoistej epidemii poddają ludzie swoje myślenie, moralność, swój styl życia, zdrowie,
życie seksualne, swoje religijne przekonania - swoje ciała i dusze. I nikt nie pyta o to, kto i po co dyktuje te wzorce „nie do odrzucenia”, choćby odsłaniały one swą beznadziejną brzydotę
i głupotę. Ilu ludzi jest w stanie sprzeniewierzyć się temu, co „najnowsze” i „postępowe”. Iluż (zwłaszcza młodych) zgodzi się z dumą być tradycyjnym, konserwatywnym czy staroświeckim?
A przecież strasznie „niemodna” jest przyroda z porami roku, kanony piękna, zwyczajna miłość, przyzwoitość, mądrość i tysiące arcyważnych rzeczy. Czy ten lęk przed napiętnowaniem przez stado
aż tak zaciemnia rozsądek i każe oddawać się w najgłupszą niewolę pod słońcem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu