KS. FLORIAN: - Wiemy, Święty Pawle, z Dziejów Apostolskich oraz z Twego Listu do Galatów, co przeżyłeś pod murami Damaszku. Chcielibyśmy jednak poprosić Cię o dopowiedzenie kilku szczegółów do tamtych relacji.
Reklama
ŚW. PAWEŁ: - Wykreśl czym prędzej z twego pytania słowo „przeżyłeś”. Ja bowiem Jezusa pod bramami Damaszku spotkałem fizycznie. Spotkałem realnie Jezusa obleczonego w chwałę zmartwychwstania.
Nie dane mi było spotkać Go za Jego ziemskiego życia. Tam, pod murami Damaszku, przyszedł do mnie w swym uwielbionym ludzkim ciele. Spotkałem Go podobnie jak Piotr, Jan, Jakub, Maria Magdalena, uczniowie
na drodze do Emaus oraz inni uczniowie i niewiasty. Zaskoczył mnie tak jak ich. Przyszedł do mnie jak do nich. Postać Jego była rozpromieniona niezwykłą światłością, blaskiem. Był to Jezus uwielbiony,
przemieniony chwałą, jaką Jego człowieczeństwo dzieli z Przedwiecznym.
Nie zjawił mi się bynajmniej w obłokach ani uniesiony, jak to potem przedstawiano na licznych obrazach. Powalony na ziemię, dostrzegłem Go stojącego tuż obok mnie. Stał w odległości bliższej niż kilka
kroków. Mógłbym nawet Go dotknąć. Obecność Jego była realna. Odczuwałem to całym sobą, moimi zmysłami: wzrokiem i słuchem.
A stało się to, gdy zbliżaliśmy się już do miasta. Nagle olśniła mnie światłość z nieba. Spadłem z konia i usłyszałem, jak ktoś mówił do mnie: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?”
(Dz 9, 4). I ujrzałem jaśniejącą blaskiem postać stojącego niedaleko mnie mężczyzny. Wcale nie przeczuwałem, z kim mam do czynienia. „Kto jesteś?” - zapytałem. A On rzekł: „Ja
jestem Jezus, którego ty prześladujesz”. Te słowa wywołały we mnie burzę myśli. Jedną z nich była: „Wszystkich mogłem się spodziewać, tylko nie Ciebie”. Wtem Jezus powiedział: „Wstań
i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić”.
Towarzysze podróży obserwowali ze zdumieniem mój upadek z konia, ujrzeli błysk światła, posłyszeli jakiś głos, lecz nie widzieli nikogo. Podbiegli i podnieśli mnie z ziemi, a ja stwierdziłem, że nic
nie widzę. Zdumionym kolegom opowiedziałem o moim widzeniu. Milczeli. Zaprowadzili mnie, oślepłego, do Damaszku, do domu Judy przy ulicy Prostej, gdzie zamówiliśmy wcześniej kwatery.
Tam pytaniom nie było końca. Ja jednak nie byłem skory do wynurzeń. Przeżywałem bowiem wciąż to niespodziewane spotkanie. Fale kłębiących się we mnie myśli sprawiały, że nie słyszałem nawet zadawanych
mi pytań. Tak dalece, że nie odczuwałem przez trzy dni potrzeby jedzenia i picia. Nie świadczyło to bynajmniej o moim załamaniu się z powodu ślepoty, lecz wciąż rozważałem treść słów wypowiedzianych do
mnie przez Jezusa. A On jakby był obok, blisko mnie. Czułem jego obecność. I objaśniał mi prawdę o tym, że Jego wyznawcy i On stanowią jedno ciało, jeden organizm. Olśniewała mnie jednocześnie prawda
o Jego faktycznym zmartwychwstaniu.
- Łukasz w Dziejach Apostolskich pisze o tym, jak Jezus posłał do Ciebie Ananiasza, nakazując mu w widzeniu: „Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu”. Ananiasz wahał się, gdyż słyszał, jak dużo złego wyrządziłeś wiernym w Jerozolimie oraz że posiadasz od arcykapłanów upoważnienia do wszczynania dochodzeń przeciwko ukrywającym się tutaj wyznawcom Chrystusa. Jezus jednak nalegał: „Idź, gdyż wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. Wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia” (por. Dz 9, 15-16). Jak wyglądało, Święty Pawle, Twoje spotkanie z Ananiaszem?
- Ananiasz wszedł do izby, gdzie przebywałem, pozdrowił mnie życzeniem pokoju i położył na mnie ręce, wówczas przejrzałem. Opowiedziałem mu, czego doświadczyłem przed trzema dniami, a on wypytywał, co zamierzam teraz czynić. Nie miałem jeszcze żadnego pomysłu. Jedno wiedziałem na pewno: muszę świadczyć o moim spotkaniu ze zmartwychwstałym Jezusem - tutaj i teraz. Dwaj moi towarzysze zdezorientowani biegiem wydarzeń postanowili powrócić do Jerozolimy. Właściciel domu przy ul. Prostej, Juda, obserwował z uwagą wydarzenia i nalegał, bym zatrzymał się w jego domu. Tak rozpoczęła się cudowna przygoda mojego życia
- Co działo się przez następne dni, tygodnie? Jak przyjęli Cię, Święty Pawle, inni chrześcijanie w tym mieście?
- Wyznawców Jezusa w Damaszku było wówczas przeszło dwustu. Ananiasz po kilku rozmowach ze mną doszedł do wniosku, że spełniam warunki potrzebne do otrzymania chrztu. Sam dokonał tego obrzędu, podczas
którego wyznałem wiarę w Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Gdyby nie jego świadectwo, inni chrześcijanie, wietrząc podstęp, omijaliby mnie z daleka i ukrywali się przede mną. Ja natomiast zachowywałem się
jak nawiedzony neofita. W pierwszy szabat udałem się do pobliskiej synagogi i opowiedziałem o tym, co się wydarzyło. Wiedziano już o tym. Moją relację przyjęto milczeniem. Dopiero wieczorem następnego
dnia do domu Judy przyszło z Ananiaszem kilku mężczyzn, którzy zadawali mi wiele pytań.
Następnie zostałem zaproszony do udziału w dziękczynnym łamaniu chleba, które odbyło się w domu Ananiasza. Potem na następne. Każde z nich stało się dla mnie ogromnym przeżyciem. Odczuwałem fizyczną
obecność Jezusa pomiędzy nami, czułem, że On znów jest obok mnie, we mnie, w każdym z nas, we wszystkich razem; że jesteśmy Jego ciałem, że Jego krew, krew baranka paschalnego, obmywa nas z naszych grzechów.
Na tych spotkaniach dowiadywałem się wielu szczegółów o życiu i nauczaniu Jezusa. Każdego zaś następnego, szabatowego dnia udawałem się do kolejnej synagogi, by dzielić się moimi przemyśleniami. Przekonywałem:
„Nie czekajcie na Mesjasza. On już przyszedł. Był nim Jezus z Nazaretu, którego ukrzyżowano, ale Bóg wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy”. Zazwyczaj wywiązywała się gorąca,
a nieraz gwałtowna dyskusja. Z Rzymu nadeszły wieści o śmierci Tyberiusza. Cesarzem został Kaligula, jak niebawem się okazało - szaleniec.
Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich - w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas
przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu