W Rzymie na Placu św. Piotra 8 kwietnia 2005 r. cały świat żegnał Jana Pawła II. Od tego czasu setki razy próbowano mierzyć się z fenomenem Papieża Polaka. Gdzieś w cieniu pozostały zaplamione sodą strony niebieskiej książeczki, z którą on sam zmierzył się przed laty jako robotnik Solvayu. Wiele lat wcześniej umierający w przytułku dla bezdomnych w Saint Laurent-sur-Sèvre wędrowny kaznodzieja przepowiedział nadchodzące czasy wielkich świętych. Te słowa zapisał w zapomnianym na następne 130 lat rękopisie. Co łączy XVIII-wiecznego biedaka z Bretanii, autora owej książeczki, z wielkim biskupem Rzymu - „santo, subito”?
Jan Paweł II
Ich drogi krzyżują się w czasie II wojny światowej w podkrakowskiej fabryce i wiążą nierozerwalnymi nićmi duchowej wspólnoty. Odtąd Karol Wojtyła stanie się już na zawsze „Totus Tuus”. I choć, jak sam wyznał w 1968 r. w Borku Fałęckim, już wcześniej praktykował to nabożeństwo - „i jako dziecko, i jako student gimnazjum czy na uniwersytecie”, to jednak właściwej jego treści i głębi nauczyła go „ta książeczka niewielka, czytana właśnie tu, na zmianach w fabryce sody”. Czego dowiedział się z niej ówczesny robotnik Solvayu? „Z tej książeczki nauczyłem się, co to właściwie jest nabożeństwo do Matki Bożej”.
„Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł Jezus Chrystus na świat i przez Nią też chce w świecie panować” - w ten sposób rozpoczyna św. Ludwik Maria Grignion de Montfort jedną z najważniejszych duchowych lektur Jana Pawła II - „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”.
Ówczesne spotkanie ze św. Ludwikiem, jak twierdził Karol Wojtyła, zaważyło na jego dalszych losach. Podczas lektury „Traktatu” - który przyszły Papież czytał wielokrotnie „w ciągu wielu dni i tygodni”, i jak sam to określił „tam i z powrotem” - upływały decydujące chwile jego życia. „Traktatu” bowiem nie sposób jedynie wertować. Doświadczył tego młody Karol - „tak bardzo ją (niebieską książeczkę - K.K.) czytałem, że cała była poplamiona sodą - i na okładkach, i w środku. Pamiętam dobrze te plamy sody, bo są one ważnym elementem całego mojego życia wewnętrznego”. W rezultacie cytowane obecnie przez światowe media papieskie „Totus Tuus”, Papież zaczerpnął z tego właśnie źródła: „Jestem cały Twój, Jezu, i wszystko, co mam, do Ciebie należy... przez Maryję”. „Te dwa słowa - napisał później Jan Paweł II - wyrażają całkowitą przynależność do Jezusa za pośrednictwem Maryi”. Są na wskroś maryjnie i chrystocentryczne.
Dla Karola Wojtyły „Totus Tuus” nie pozostawało jedynie religijną deklaracją. Oznaczało dużo więcej. Przede wszystkim Papież zawarł w nich osobistą prośbę człowieka wiary: „Ażebym pozostał czysty, czyli «przeźroczysty» dla Boga i ludzi. Aby czysty był mój wzrok i słuch, i umysł. Aby wszystko służyło objawieniu piękna, jakim Bóg obdarowuje ludzi”. Na wzór Maryi, którą - jak apostoł - młody Wojtyła wziął do siebie. I mocno doświadczył Jej obecności w swoim życiu - obecności Matki, która podobnie jak troszczyła się o ludzkie wzrastanie Chrystusa w domu w Nazarecie, tak też chce nas wychować i kształtować z tą samą pieczołowitością, dopóki Chrystus w pełni się w nas nie ukształtuje.
„To działanie Maryi - potwierdził po latach Biskup Rzymu w «Rosarium Virginis Mariae», oparte całkowicie na działaniu Chrystusa i zupełnie Mu podporządkowane - «nie przeszkadza w żaden sposób bezpośredniej łączności wiernych z Chrystusem, ale ją umacnia»”.
W szkole Maryi
Wiele razy o. Maksymilian Kolbe podkreślał, że nabożeństwo, którego uczy św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, jest naprawdę „naszym nabożeństwem”. Za autorem „Traktatu” przypomniał, że: „przyjdą czasy, w których powstaną wielcy święci, szczególni czciciele Matki Bożej, którzy świat cały porwą za sobą”. Choć słowa Szaleńca Niepokalanej wybrzmiały jeszcze przed wojną, przed oczyma współczesnych staje osoba Papieża Polaka.
W duchowej szkole Maryi wzrastał także inny wielki Polak - kard. Stefan Wyszyński. O specyfice drogi „przez Maryję do Jezusa” mówił wielokrotnie i tą drogą prowadził ukochany naród. Sam nie mógł jednak długo uczestniczyć w doświadczeniu wielkiego pontyfikatu Jana Pawła II, ale niczym Mojżesz, z perspektywy prymasowskiej góry, dostrzegł jego ogromny potencjał: „Trzeba było poczekać cierpliwie na Boże zwycięstwo. I nadszedł dzień, gdy na placu Zwycięstwa w Warszawie stanął Syn polskiej ziemi, Syn polskiej matki, czciciel Matki Najświętszej - Ojciec Święty Jan Paweł II, Jej niewolnik i sługa (...). Bóg chciał, aby na trudne czasy, na czasy współczesne, Kościół miał nowego rycerza Niepokalanej (...)”.
Nie zawiódł oczekiwań Prymasa Tysiąclecia Papież Polak. Potwierdzeniem wybranej w Solvayu drogi było stale obecne Imię Bożej Matki w życiu Jana Pawła II. Podczas ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 r. modlił się w Kalwarii Zebrzydowskiej tymi słowami:
„Tobie oddaję wszystkie owoce mego życia i posługi;
Tobie zawierzam losy Kościoła;
Tobie polecam mój naród;
Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję:
Totus Tuus, Maria!
Totus Tuus.
Amen”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu