"Życie polityczne polega na ciągłych awanturach sporach i swarach niszczących autorytet władzy w konfliktach między jej różnymi przedstawicielami, wzajemnych oskarżeniach o łamanie prawa i działanie wbrew Konstytucji - po czym nagle okazuje się, że w zasadzie nic się nie stało, a było to jedynie testowanie strefy wpływów, ośrodków i ogniw władzy. Trudno się zatem dziwić, że dla większości Polaków polityka to gra brudnych interesów, prywata, to eufemistyczne określenie złodziejstwa: bogaci bezkarnie mogą łamać prawo, a biedni będą tylko coraz biedniejsi. I znowu pojawiają się ´oni´. Tak w praktyce realizowana jest zasada, że za wygodę tych, którzy wybrali zawód polityka, społeczeństwo płaci nie ze swoich zysków, lecz ze swoich strat" (fragment z "Bitwy o Prawdę" Jana Marii Jackowskiego).
ELŻBIETA RUMAN: - Grupa polityków - byłych włoskich prezydentów - wystąpiła z inicjatywą, aby w Roku Jubileuszowym ogłosić św. Tomasza Morusa patronem polityków i ludzi sprawujących funkcje publiczne. Co na to polscy parlamentarzyści?
JAN MARIA JACKOWSKI: - Projekt ten skierowany
został do polityków wielu krajów (ja otrzymałem list w tej sprawie
od Francesco Cossigi), aby posłowie poparli ten wniosek. Zająłem
się popularyzacją postaci św. Tomasza Morusa i zbieraniem podpisów
wśród polskich posłów i senatorów pod petycją do Ojca Świętego. Projekt
poparło w Polsce 160 parlamentarzystów reprezentujących - poza SLD
- wszystkie siły polityczne.
Inicjatywa ta była konsultowana nie tylko ze Stolicą
Apostolską, ale również z Episkopatami Szkocji, Anglii i Walii. Co
ciekawe, pod petycją podpisywali się również agnostycy, ludzie niewierzący
- co dowodzi ogromnego autorytetu św. Tomasza Morusa. Był on przecież
nie tylko jednym z najwybitniejszych polityków swoich czasów, ale
też gruntownie wykształconym prawnikiem i wybitnym pisarzem politycznym.
Jednak nie byłby dziś znany, gdyby nie jego postawa wobec intryg
na dworze Henryka VIII. Nie chcąc brać w nich udziału, nie nawykły
do kłamstwa i przypieczętowywania swoim autorytetem oszustw, trafił
do lochu. Do końca mógł się bronić - miał rodzinę, dla wielu to wystarcza,
aby iść na kompromis - jednak wolał umrzeć, niż zrezygnować ze swoich
poglądów i zasad czy podjąć działania wymierzone przeciwko Kościołowi
katolickiemu. Król był jego przyjacielem - zamienił okrutną karę
śmierci na jej łagodniejszą wersję. Tomasz Morus został ścięty toporem,
dając świadectwo swojej heroicznej wiary i niezłomności.
Chęć obrania tego Świętego patronem polityków wywołała
spore reakcje w różnych parlamentach. Ludzie polityki, którzy 4 i
5 listopada spotkają się w Rzymie w ramach obchodów Roku Jubileuszowego,
będą świadkami niezwykłej sytuacji - przypuszcza się, że będzie obecnych
około 5 tys. parlamentarzystów z całego świata. W auli papieskiej
odbędzie się spotkanie "parlamentu światowego". 4 listopada zostanie
wręczona Ojcu Świętemu petycja z podpisami polityków z całego świata.
Natomiast 5 listopada spodziewane jest, że podczas Mszy św. przed
bazyliką św. Piotra Papież Jan Paweł II ogłosi św. Tomasza Morusa
patronem polityków i ludzi pełniących funkcje publiczne na całym
świecie.
- Czy to właśnie bezkompromisowość św. Tomasza Morusa w stosunku do zła zadecydowała o wyborze tej postaci?
- Jego postępowanie było bardzo czytelne, jasne,
żaden współczesny mu człowiek nie musiał długo szukać motywów jego
działań. Życie polityczne, w którym uczestniczył, nie było lepsze
niż dzisiaj - żył i pracował wśród intrygantów, karierowiczów, kłamców,
jednak nie zaraził się złem, nie zaczął kierować się moralnym relatywizmem.
Istotne jest też, że św. Tomasz Morus blisko 500 lat
wcześniej wychodził naprzeciw temu, co później Kościół zapisał w
dokumentach Soboru Watykańskiego II. Jako człowiek świecki wykazywał
niezwykłą odpowiedzialność za Kościół, znakomicie wpisując się w
dyskusję o stosunkach między państwem a Kościołem. Pisał na przykład,
że władza świecka nie może naruszać autonomii Kościoła i nie może
wtrącać się w wewnętrzne sprawy Kościoła hierarchicznego. Przyjrzyjmy
się tendencjom dwudziestowiecznym - choćby w Polsce, kiedy władze
PRL-u próbowały ingerować w Kościół czy nawet kształtować go w taki
sposób, jaki byłby jej wygodny; próby te oczywiście się nie udały.
Czy w Niemczech, gdzie władze hitlerowskie próbowały podporządkować
Kościół ideologii państwowej.
Równie groźne są współczesne tendencje ideologiczne,
które mówią o neutralności światopoglądowej, ale w gruncie rzeczy
próbują wpływać na kształt i obraz Kościoła.
- Św. Tomasz Morus był również prawnikiem...
- Jego dorobek naukowy w tej dziedzinie stawia go w gronie najwybitniejszych autorów podejmujących tematykę prawną. Ogłoszenie św. Tomasza Morusa patronem osób odpowiedzialnych za kształt życia społecznego i politycznego jest jak najwłaściwszym wyborem, niosącym nadzieję, że ten święty mąż stanu będzie natchnieniem dla wielu pokoleń ludzi parających się służbą społeczną.
- Tomasz Morus zginął, bo nie chciał się ugiąć. Polityka wydaje się być bardzo daleka od tego rodzaju myślenia. Jednak bardzo pozytywny jest fakt, że część polityków chce mieć takiego patrona. Czy to znaczy, że w polityce jeszcze może się coś zmienić - bo jak na razie dla wielu osób jest ona niczym więcej, jak walką o władzę?
- Wydaje się, że mamy obecnie dwa modele rozumienia
polityki. Jeden, wzorowany na Księciu Machiawellego, to dążenie do
władzy za wszelką cenę, nie unikając przemocy, zdrady i kłamstwa
w myśl zasady, "cel uświęca środki". Drugi, uprawiany przez chrześcijan,
to taki, w którym polityka to troska i działanie na rzecz dobra wspólnego.
Przy dzisiejszym zagubieniu, chaosie ideowym, relatywizmie
moralnym występującym w życiu publicznym i osobistym, konsumizmie
i całym tym zachłyśnięciu się dobrami materialnymi św. Tomasz Morus
jest idealnym patronem. Przecież mógł on pójść na rękę królowi i
dzięki temu bardzo wygodnie ułożyć sobie życie, był człowiekiem sukcesu,
faworytem tego świata - a jednak powiedział "nie".
Sądzę, że zdolność do czynienia dobra w każdej dziedzinie
życia społecznego jest obecna w chrześcijańskim modelu polityki.
Próbujemy jak najwięcej dobra zrobić, czasami zaczynając od rzeczy
bardzo drobnych. Jest bardzo wielu polskich polityków, którzy tak
patrzą na politykę, z tym, że może są mniej widoczni. Niestety, ten
drugi rodzaj polityki jest dużo bardziej widowiskowy, media publiczne
zaś przedstawiają go jako obowiązujący, oficjalny model uprawiania
polityki...
- Czy to znaczy, że politycy stosujący w swoim działaniu normy moralne stają się mniej skuteczni?
- Takie chrześcijańskie fajtłapy, zagłuszane przez
racjonalnych profesjonalistów! No cóż, publiczne media chętnie przedstawiają
polityków wywodzących się z nurtu chrześcijańskiego jako oszołomów,
niepraktycznych marzycieli lub po prostu nieprofesjonalnych głupców.
Jednak prawda jest taka, że do uczciwego uprawiania polityki konieczny
jest mocny kręgosłup moralny, i pewnie taki prześmiewca konkretnie
zapytany, czy woli posła kłamcę, złodzieja i łapówkarza od polityka
kierującego się normami moralnymi, nie miałby wątpliwości... Faktem
jest, że polscy politycy prawicowi nie mieli czasu na zbieranie doświadczeń,
wyciąganie wniosków, na normalny polityczny rozwój. W komunistycznej
Polsce istniał tylko jeden model polityki: służba Polskiej Zjednoczonej
Partii Robotniczej.
Jasne jest dla nas, jak ważna jest formacja zawodowa,
profesjonalizm i doświadczenie, ale na to potrzeba czasu, a jak
do tej pory tylko polscy komuniści mieli wieloletnie "kursy dokształcające"
... Nie jest dobrym pomysłem obsadzanie stanowisk ministerialnych
politykami, dla których jest to pierwsze stanowisko urzędnicze. Najlepsze
jest - jak w każdym rzemiośle - terminowanie: zaczyna się od sprzątania
warsztatu, a kończy otwierając własny. Jednak powtarzam: mieliśmy
bardzo mało czasu.
- Przykładamy w tej chwili kategorie moralne wyłącznie do polityków nurtu chrześcijańskiego. Czy wobec tego innych polityków nie obowiązują żadne zasady?
- Na politykę trzeba patrzeć w kategoriach służby,
niezależnie od przekonań osób ją uprawiających. Jest to praca na
rzecz społeczeństwa. Jeśli rządzący kierują się prywatnym interesem,
kradną mienie społeczne, uchwalają czy podpisują ustawy przeciwne
dobru człowieka, godzące w rodzinę, okradające biednych - to naród
zaczyna chorować, państwo takie staje się tworem kalekim, zabijającym
własne dzieci. Tak więc każdy, kto podejmuje pracę polityczną, powinien
być prawym człowiekiem. Cechować go musi uczciwość, prawdomówność,
szacunek dla drugiego człowieka, wysoka kultura osobista, no i oczywiście
profesjonalne podejście. Nie można patrzeć na pracę posła czy senatora
jako na przywilej, ale raczej z przeświadczeniem, że jest to służba.
Walka o prawdę i uczciwość nie może być domeną wyłącznie
polityków z nalepką religijną. Był taki premier Włoch, socjalista,
który pytał swoich partyjnych kolegów: "Dlaczego my nie walczymy
o obronę życia nienarodzonych, a tylko oddajemy to pole katolikom?"
.
- Przecież prawo każdego do życia wynika z prawa naturalnego, a nie tylko z prawa Bożego...
- Oczywiście, trzeba tylko je uszanować. Trudno też
teraz, w dobie ultrasonografów pokazujących z ogromną dokładnością
prenatalny rozwój człowieka, twierdzić, że to tylko strzęp komórek.
Politykę w Polsce - szczególnie tę prawą stronę jej sceny
- ciągle próbuje się przedstawiać jako brudną grę, z niejasnymi kryteriami,
nieustannymi konfliktami personalnymi - widzimy to szczególnie w
ostatnich miesiącach. Trzeba jednak nauczyć się szukać prawdy, a
nie bezkrytycznie przyjmować medialną papkę. Największy informacyjny
zasięg ma publiczna telewizja. Czy przyglądając się jej produkcji
w zakresie filmów i rozrywki możemy określić jakieś normy moralne
lub troskę o prawidłowy rozwój naszego społeczeństwa cechujący to
medium?
Dlaczego zatem tak chętnie przyjmujemy za prawdę telewizyjne
obrazy informacyjne? Polskie społeczeństwo ma wirtualny obraz polityków
- wie tylko to, co telewizja chce, aby wiedziało. Pozostaje mieć
nadzieję, że kiedyś uda się to zmienić.
- Z pomocą św. Tomasza Morusa...
- I wielu nowych, dobrze wykształconych i moralnie ukształtowanych polityków polskich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu