Temat bardzo na czasie, a jednocześnie nie chcielibyśmy, aby
stał się on tematem wiodącym w naszym życiu. Chodzi mi o bezpieczeństwo
na naszych ulicach, placach, podwórkach, klatkach schodowych, nawet
w domach. Utarło się powiedzenie, które rzeczywiście ma potwierdzenie
w codzienności życia tak miast, jak i wiosek, że człowiek nigdzie
nie może czuć się bezpiecznie. Nie ma takiego dnia, kiedy nie bylibyśmy
informowani przez media o kolejnych brutalnych zabójstwach, gwałtach,
kradzieżach. Nie oszukujmy się, ale przez takie wiadomości rozgłos
zdobyła już niejedna telewizyjna stacja czy gazeta. Łatwo bowiem
jest pisać o ludzkiej tragedii, gorzej razem z poszkodowanymi ją
przeżywać. Psychologowie, nauczyciele, księża, rodzice zastanawiają
się, skąd w ludziach tyle agresji, przemocy, chęci odwetu? Zastanawiają
się i nie mogą sobie z tym problemem poradzić. A tragicznych wydarzeń
wciąż przybywa. Nie ma chyba nic gorszego, jak bezradność, która
coraz częściej pojawia się w sercu każdego człowieka.
Cała Łomża była poruszona, kiedy we wrześniu br. w niedalekim
Szczepankowie brutalnie zamordowana została 15-letnia dziewczyna,
uczennica pierwszej klasy Zespołu Szkół Drzewnych. Każdy zadawał
sobie pytanie: dlaczego? Wszyscy wydawali szybki wyrok na zabójcę.
Tacy już jesteśmy, my, Polacy, że wiele decyzji podejmujemy pod wpływem
chwili, emocji. A kiedy upłynie trochę czasu, zaczynamy "łagodzić"
nasze wyroki, zaczynamy inaczej spoglądać na całe zdarzenie.
Z zaciekawieniem patrzyłem na tzw. Marsz Milczenia, który
odbył się 18 października br. ulicami Łomży. W marszu udział brali
przede wszystkim ludzie młodzi, którzy chcieli pokazać chyba całej
Polsce, że wszelka przemoc to podłość. Czytałem prawie jednym tchem
teksty umieszczone na czarnych bądź białych transparentach nawołujące
do solidarności przeciwko brutalizacji życia. Cieszy fakt, że razem
z młodymi ludźmi wędrowali także rodzice, nauczyciele, wychowawcy.
Wiem, że to, co teraz napiszę, nie spodoba się pewnej
grupie ludzi, ale czuje się zobowiązany w sumieniu, aby to opublikować.
Drodzy młodzi. Możecie maszerować ulicami Łomży przez wiele dni.
Możecie chodzić Alejami Legionów, Wojska Polskiego, możecie pójść
na Stary Rynek, możecie nieść najpiękniejsze hasła - i nic z tego.
Bo, młodzi kochani, trzeba najpierw spojrzeć w swoje sumienie, trzeba
od siebie rozpocząć proces stawania się lepszym. Napisałem tak, bo
to właśnie młodzi najczęściej popełniają brutalne zbrodnie. Tacy
ludzie nie powinni brać udział w marszu pokoju, w marszu przeciwko
przemocy. Jeżeli sami staniecie się lepsi, to obiecuję, nie trzeba
będzie organizować w przyszłości podobnych marszów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu