Właściwie trudno powiedzieć, ile obiektów krąży nad naszymi głowami, które popularnie określamy mianem satelit. Wśród nich znajdują się też wszelkiego rodzaju urządzenia, dzięki którym możemy np. oglądać kanały telewizyjne z najbardziej odległych zakątków świata lub też prowadzić rozmowy telefoniczne.
Poczytne miejsce nad naszymi głowami zajmują też obiekty wojskowe, których liczby przeciętny Kowalski raczej nigdy nie pozna. Ostatnio o jednym z nich było szczególnie głośno, gdyż miał on nawet spaść na terytorium naszego kraju. Rzecz dotyczy eksperymentalnego amerykańskiego satelity szpiegowskiego o nazwie NROL-21 (kryptonim US193), który miał zajmować się rozpoznaniem radarowym i krążył wokół Ziemi. Został on wystrzelony na orbitę 14 grudnia 2006 r. Po kilku tygodniach utracono nad nim kontrolę i łączność.
Amerykanie postanowili zatem go zniszczyć. Dlatego też z krążownika rakietowego USS Lake Erie znajdującego się na północnym Pacyfiku wystrzelili pocisk antybalistyczny typu SM-3 i na wysokości 247 km trafił on niesprawnego satelitę. Niektóre zaś jego szczątki pewnie już dawno spłonęły w atmosferze.
Hm… Skoro to był „eksperymentalny” satelita, to może jego zniszczenie też było pewną formą „eksperymentu”? Może właśnie chodziło o to, by pokazać światu technologiczną potęgę. Pewnie się tego nigdy nie dowiemy. W każdym razie w najbliższym czasie raczej nic nie powinno spaść nam na głowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu