Wkrótce w Stanach Zjednoczonych ukaże się film dokumentalny poruszający poważny problem demograficzny, przed którym stoi zachodnia cywilizacja. Zdaniem ekspertów, którzy popierają swoje tezy liczbami, kryzys tradycyjnej rodziny, pociągający za sobą mniejszą liczbę dzieci, to „samobójstwo dla cywlizacji”. O dokumencie poinformował serwis „Cybercast News Service”.
Film zatytułowano: „Demograficzna zima”. Autorzy konkludują, że brak zastępowalności pokoleń wywoła katastrofalne skutki ekonomiczne i społeczne.
A dlaczego na świat przychodzi tak mało dzieci? Przez niechęć do zawierania małżeństw. I to ze strony mężczyzn, którzy decyzję o zakładaniu rodziny odkładają na czas późniejszy albo rezygnują z niej w ogóle. Nie bez winy są także kobiety, które coraz częściej myślą o karierze i sukcesie ekonomicznym, poświęcając dla niego rodzinę. Małżeństwo znalazło się na dalekim miejscu w indywidualnych hierarchiach wartości. Prawie połowa małżeństw w świecie zachodnim rozpada się po pewnym czasie. Dzieci, które są wychowywane w rozbitych rodzinach, zniechęcają się do małżeństwa i mniej chętnie wchodzą w związki oraz rzadziej myślą o powołaniu do życia własnych dzieci.
Popularne dziś na świecie wolne związki w żaden sposób nie zastępują rodziny. W części europejskich krajów są już regułą, a nie wyjątkiem, jak było jeszcze kilka lat temu. W krajach skandynawskich liczba wolnych związków jest równa liczbie legalnych małżeństw. A jaka to różnica? - zapyta ktoś. Zasadnicza. Jak pokazuje życie, pierwszorzędnym celem wolnych związków nie są dzieci. Gdzie więc nadzieja? W odrodzeniu wartości religijnych, bo życie oparte na wyznaniu świeckości, jakim jest sekularyzm, oznacza brak dzieci. Ludzie, którzy mają wiarę, mają dzieci.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu