Swego czasu, kiedy szedłem z pielgrzymką, pod koniec upalnego dnia któryś z pątników poczęstował mnie jednym z modnych ostatnio energetycznych napojów. Wypiłem duszkiem i przyznam się, że był to mój pierwszy i zarazem ostatni kontakt z tego typu poidłami. Cały wieczór i noc źle się czułem.
Takie napitki, zwane szumnie energetycznymi, nie tylko nie dodają nam „skrzydeł”, jak twierdzą twórcy telewizyjnej reklamówki, lecz „oszukują organizm i uzależniają”. Takie jest zdanie przedstawicieli świata nauki, którzy bliżej przyjrzeli się napojom nagminnie spożywanym przez dzieci i młodzież. Również z moich obserwacji wynika, że wielu młodych ludzi w wieku szkolnym sięga regularnie po płynne dopalacze.
Najczęściej ich ofiarami padają gimnazjaliści i licealiści. Przygotowując się do ważnych sprawdzianów, klasówek czy zaliczeń, chętnie posługują się napojami energetycznymi, aby wchłonąć więcej wiedzy i zachować świeżość umysłu. Przy okazji wydają na te napoje wielkie pieniądze. Warto dodać, że wypijają ich po kilka dziennie (rekordziści aż do dziesięciu). Takie drinki - alarmują nie tylko lekarze - mają właściwości uzależniające i sieją spustoszenie w dojrzewających organizmach, powodując niekiedy nieodwracalne zmiany.
Wydaje mi się, że rodzice powinni kontrolować, co ich dzieci piją. Dorastające i zmęczone ciało zdecydowanie potrzebuje regenerującego odpoczynku, a nie pobudzającego napoju naszpikowanego chemikaliami. Może zatem warto zająć się tym narastającym problemem. Sprzyja temu rozpoczynający się Wielki Post. Czynimy postanowienia wielkopostne. Może wśród nich znajdzie się zrezygnowanie z napojów, które tak naprawdę nie służą do picia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu