„To tragedia, która wstrząsnęła całym krajem i wspólnotą międzynarodową” - tak rozpoczął analizę tego, co się stało w Kenii, najpoważniejszy dziennik ukazujący się w tym wschodnioafrykańskim kraju - „Nation”. Ponad 400 osób poniosło śmierć w zamieszkach, a kilkaset tysięcy musiało opuścić swoje domy, uciekając przed bojówkami, które rozprawiały się z rzekomymi przeciwnikami politycznymi. Zabijali i grabili ludzie młodzi, a symbolem nienawiści, która wybuchła w Kenii, było okrutne zabójstwo ponad 35 osób, które uciekając ze swych domów, schroniły się do kościoła, który napastnicy podpalili. Później wzięli się za okoliczne domostwa, aby wytępić politycznych przeciwników.
Zszokowani ludzie, którym udało się uciec przed śmiercią, do dziś nie mogą zrozumieć tego pożaru nienawiści. Osiemnastoletnia Margaret Wanjiku opowiadała, że grupa uciekinierów nie spodziewała się, iż zostanie zaatakowana, tym bardziej że schroniła się w domu Bożym. Atak był kwestią kilkunastu minut i świątynia zamieniła się w zgliszcza.
Świątynie i posterunki policji były najczęstszymi ośrodkami schronienia ludzi przed bandami wyrostków. Zdziczenie przybrało takie rozmiary, że nie uszanowano nawet świętości domu Bożego.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu