Może Ksiądz mi podpowie, jak namówić mojego męża do większego zaangażowania w sprawy wiary... Działa u nas w parafii wiele ciekawych wspólnot, ale mój mąż twierdzi, że jemu zupełnie wystarcza niedzielna Msza św. i codzienny pacierz. A sama nie będę chodzić na spotkania różnych grup, bo przecież muszę być razem z mężem. Zadziwiło mnie również przekonanie mojego męża, że panowie nie mają co robić w kościele, bo kościół jest dla kobiet. Mąż również nie jest zbyt otwarty na to, aby nasz syn angażował się w grupy religijne. Uważa, że przez chodzenie do kościoła z syna może wyrosnąć jakiś miękki i zniewieściały mężczyzna. Jakie jest Księdza zdanie na ten temat?
Iwona
Rozumiem Twój problem. Przy okazji przypomniała mi się pewna historia. Zepsuł mi się kiedyś samochód i wezwałem pomoc drogową. Mechanik wziął moje auto na hol, a ja siedziałem w kabinie jego samochodu. Kiedy dowiedział się, że jestem księdzem, zaczął mi się zwierzać, że pierwszy raz w życiu rozmawia sam na sam z księdzem. Wykorzystał tę sytuację i zaczął mi zadawać trudne pytania, m.in.: „Jak Ksiądz wytrzymuje te swoje modlitwy, bo mnie się one kojarzą z robieniem na drutach? Nie miałbym ani trochę cierpliwości do tego, już wolałbym przekopać hektar pola!”. Przy takich uwagach poczułem się trochę zniewieściałym facetem. Mój rozmówca mówił dalej, że on to czci Boga swoją pracą, że zarabia na rodzinę i bardzo często chodzi grać w piłkę ze swoimi synami. Ucieszyło mnie to i pomyślałem sobie, że dobrze, iż w ten sposób realizuje swoje powołanie - zamiast poświęcać czas swoim dzieciom, mógłby np. odmawiać brewiarz.
Oczywiście, to nie jest żaden dowód na to, że Kościół jest tylko żeńsko-katolicki, ale jest to głos, który pokazuje, że nie można żądać od mężczyzn jakiejś ckliwej pobożności. Przed Kościołem stoi ważne zadanie, aby przemyśleć propozycje formacyjne dla mężczyzn. Wydaje się, że większość wspólnot katolickich jest rzeczywiście zdominowana przez kobiety, bo pewnie proponowane formy bardziej odpowiadają kobiecej naturze. Cieszę się, że pragniesz swoją religijność rozwijać wspólnie z mężem. Myślę, że to doskonały pomysł. Nie jest dobrze, kiedy żona realizuje swoją duchowość w innym czasie i w inny sposób niż mąż. Małżeństwo powinno dążyć do tego, aby również w rozwoju duchowym małżonków była możliwie pełna wspólnota. Piszę o poszukiwaniu pewnych możliwości, bo z natury rzeczy będziesz się różniła w potrzebach duchowych od swojego męża.
Kiedyś w kościołach odbywały się nauki stanowe, bo duszpasterze czuli, że kobiety i mężczyźni mają inne problemy, ale również że mówi się inaczej do kobiet, a inaczej do mężczyzn. Trzeba by więc spokojnie przyjrzeć się propozycjom duszpasterskim w Twojej parafii i sprawdzić, na ile odpowiadałyby one zapotrzebowaniom duchowym męża. Znam bardzo ciekawe propozycje stowarzyszeń o charakterze społecznym czy sportowym, w których męska ręka bardzo by się przydała.
Co do wychowania religijnego syna - to pewnie nie ma wielkich obaw o to, że nie wyrośnie z niego prawdziwy mężczyzna, bo przecież nawet jeśli wspólnota religijna nie wychowa go do bycia dojrzałym mężczyzną, to główne zadanie w tym zakresie spoczywa na rodzicach. Jeśli Ty i Twój mąż zadbacie o wychowanie syna zgodnie z jego płcią, to dołożona do tego formacja religijna może tylko przyczynić się do pełnego i integralnego rozwoju Waszego dziecka.
Niektórzy rzecz kwitują prosto: ponieważ kobiet w kościele jest więcej, a mężczyzn mniej, dlatego w więzieniach jest odwrotnie. To ludowe porzekadło nie do końca jednak tłumaczy problem. W naszym duszpasterstwie musimy rzeczywiście poszukać czegoś dla prawdziwych facetów, tak aby odnaleźli się oni w Kościele zgodnie ze swoim powołaniem do bycia mężczyzną.
Na listy odpowiada ks. dr Andrzej Przybylski, duszpasterz akademicki z Częstochowy. Zachęcamy naszych Czytelników do dzielenia się wątpliwościami i pytaniami dotyczącymi wiary. Na niektóre z nich postaramy się znaleźć odpowiedź. Można napisać w każdej sprawie:
Pomóż w rozwoju naszego portalu