Reklama

Wiadomości

Orzeł w gnieździe Bielika, czyli o historii amerykańskiej Polonii słów kilka

Polacy mieszkający w Stanach Zjednoczonych od wieków zaznaczali swoją obecność "za wielką wodą". Co robili, czym się zajmowali i jak byli postrzegani dawniej? Jak dzisiaj wygląda sytuacja blisko dziesięciomilionowej społeczności osób polskiego pochodzenia żyjących w Ameryce?

[ TEMATY ]

Polonia

Ameryka

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stany Zjednoczone są (po Niemczech i Brazylii) krajem, w którym mieszka największe skupisko ludzi mających swoje korzenie w Polsce, potocznie nazywanych Polonią. Wedle danych "United States Census Bureau" z 2018 roku, dokładnie 9 152 819 osób deklarowało w USA polskie pochodzenie. Spośród tej liczby, około 600 000 osób na co dzień porozumiewa się w swoich amerykańskich domach w języku polskim. Takie dane plasują polską diasporę w Ameryce na drugim miejscu pod względem liczebności wśród grup etnicznych ze środkowej Europy (po Niemcach) oraz na ósmym miejscu w ogóle (między Włochami a Francuzami).

Polacy mieszkający w Ameryce stanowią 2,83 proc. całej ludności USA, która wedle danych z 2021 roku wynosi 331 milionów mieszkańców. Po drugiej stronie Atlantyku nasi rodacy zamieszkują głównie północne i północno-wschodnie obszary kraju – stany takie jak Illinois, Michigan, Wisconsin, Pensylwania czy New Jersey, w tym w szczególności miasta jak Chicago, Detroit oraz Nowy Jork. Polaków spotkać można również w innych częściach Stanów Zjednoczonych – w szczególności w Los Angeles w Kalifornii, Seattle w stanie Waszyngton czy Denver w Kolorado.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ostatnimi czasy prężnie rozwija się także amerykańska Polonia w Arizonie.

Tak, jak rodacy w kraju, tak i amerykańscy Polonusi są w zdecydowanej większości rzymskimi katolikami.

Reklama

Jak realizowały swój własny "American Dream" całe zastępy polskich Nowaków, Kowalskich, Kamińskich lub Wiśniewskich? Czy w ich postawach, zwyczajach i ogólnej kulturze na przestrzeni lat zaszły jakieś zmiany?

Nie tylko strajk

Nie da się ukryć, że Polacy uważają Stany Zjednoczone za kraj, z którym łączą nas szczególne związki. Mamy z nimi długie, bo w praktyce 400-letnie stosunki dyplomatyczne (nawiązane jeszcze przed uzyskaniem niepodległości przez Amerykanów).

Nasi rodacy zdążyli postawić swoje stopy na amerykańskiej ziemi wcześniej od samych angielskich pielgrzymów ze statku "Mayflower", a także wywołać pierwszy w historii Ameryki Północnej strajk (historię tego buntu opisywaliśmy w artykule pt. „Zapomniane dzieje Ameryki… Gdy Polacy poszli na strajk”).

Lecz polska emigracja do USA zdołała zapisać jeszcze kilka innych ważnych kart w pierwszych dekadach istnienia swojej nowej, amerykańskiej ojczyzny.

Wśród pierwszych Polaków, którzy na początku XVII wieku przybyli do osady Jamestown w Wirginii, jednej z pierwszych na amerykańskiej ziemi, byli nie tylko wybitni rzemieślnicy, lecz również przedstawiciele wielu innych, cenionych wówczas zawodów.

Reklama

W połowie siedemnastego stulecia w osadzie Nowy Amsterdam (późniejszy Nowy Jork) żył Daniel Łyczko (określany przez Amerykanów, jako Litscho) – żołnierz, najprawdopodobniej dosyć majętny kupiec oraz naczelnik lokalnej straży pożarnej. Zachowane dokumenty pozwalają sugerować, że był on poważaną osobą w Nowym Amsterdamie, gdyż pośredniczył w handlu z Indianami oraz Szwedami, uczestnicząc w licznych wyprawach. Być może za te wszystkie zasługi Łyczko otrzymał stopień porucznika milicji tego terytorium.

W podobnym czasie, przebywający w późniejszym Nowym Jorku od 1659 roku nauczyciel i szlachcic mający nazywać się Karol Kurczewski (Amerykanom znany jako Alexander Carolus Curtius) miał stworzyć coś na kształt szkoły wyższej. Akademia Curtiusa była drugą w historii, po Uniwersytecie Harvarda, uczelnią wyższą w Ameryce. Pokłócony z Holendrami (ówcześnie Nowy Jork był pod władaniem Holendrów) o zapłatę należnego mu wynagrodzenia, Curtius wrócił do Europy w 1661 roku, a więc zaledwie dwa lata po swoim przyjeździe do Nowego Świata.

Kurczewski nie był jedynym zapamiętanym przez kronikarzy polskim imigrantem zajmującym się wychowywaniem i edukacją młodzieży w Nowym Amsterdamie. Jak czytamy w opracowaniach Bogdana Grzelońskiego i Izabelli Rusinowej – naukowców zajmujących się Stanami Zjednoczonymi – historia wspomina tutaj m.in. Jana Rutkowskiego oraz Kazimierza Butkiewicza.

Polacy zasłużyli się także w budowaniu Nowego Amsterdamu, w szczególności kroniki wspominają tutaj niejakiego Wojciecha Adamkiewicza. Pojawia się także informacja, że w 1653 roku wiceburmistrzem tego miasta został inny imigrant z kraju nad Wisłą – Marcin Krygier.

Mieszkający na terenie brytyjskich kolonii w Ameryce Polacy, to także zasłużeni osadnicy.

Reklama

Rodzina Sadowskich z Wielkopolski przebywała w Ameryce już od 1712 roku. Pierwszy przedstawiciel rodu, szlachcic Antoni Sadowski, handlował z Indianami na terenach stanów Wirginia i Pensylwania. Jako jeden z pierwszych Europejczyków miał dotrzeć do obszarów dzisiejszego stanu Ohio i założyć tam fort obronny, który w XIX wieku przekształcono w miasto o nazwie Sandusky.

Jego synowie, Izaak i Jakub mieli podzielać pasję ojca i również zajmować się odkrywaniem Ameryki. Zapisali się, jako kolonizatorzy stanu Kentucky i podążając za wzorem ojca także założyli tam osadę o nazwie Sandusky.

Za chlebem

Fala polskiej emigracji do USA z XIX wieku zauważalnie różniła się od poprzednich. O ile dawniej za ocean wyjeżdżała obyta w świecie i znająca języki szlachta lub wykwalifikowani fachowcy, teraz wyjeżdżali tam najzwyklejsi chłopi i prości robotnicy.

Wiesław Fijałkowski w książce "Polacy i ich potomkowie w historii Stanów Zjednoczonych Ameryki" ubolewał nad ich nader ciężką sytuacją na imigracji:

„O ileż cięższy był los polskich chłopów oderwanych od wszystkiego, co kochali, zanurzających się w absolutnie niezrozumiały świat, gdzie nie reprezentowali nic poza siłą mięśni, gdzie każdy mógł ich oszukiwać, gdzie poniżali ich nawet w kościele niemieccy proboszczowie i irlandzcy biskupi”.

Hartem ducha, zawziętością i pracowitością Polacy nadrabiali jednak swoje niedostatki i w ciągu kilku lat względnie adaptowali się do realiów życia w Ameryce. Pochodzili w 90 proc. ze wsi, większość z nich była analfabetami i nie posiadała dobrych manier. Nie dziwi więc, że przez cały czas pozostała część społeczeństwa amerykańskiego patrzyła na nich z nieukrywaną wyższością.

Reklama

Pracowali wtedy ciężko, zdecydowanie najczęściej fizycznie, w kopalniach węgla kamiennego w Pensylwanii, na roli w Nowej Anglii lub na wysokości jak przy budowie fabryk dla wielkich przemysłowców jak Andrew Carnegie.

W okresie od 1851 do 1860 przybyło do Ameryki łącznie około 2,6 mln osób, z czego aż 1,1 miliona stanowili Polacy.

W tym właśnie okresie, w 1854 roku, grupa Ślązaków z okolic Bytomia i Gliwic pod wodzą księdza Leopolda Moczygemby założyła w Teksasie, nieopodal San Antonio miejscowość o nazwie Panna Maria.

Panna Maria jest najstarszą osadą założoną przez Polaków w USA. Do dnia dzisiejszego pozostaje zamieszkiwana przez Polonię.

Na swoim

Musiały minąć trzy pokolenia, aż uboga polska emigracja z XIX wieku przestała być "na dorobku" i zaczęła się wzbogacać.

Na początku minionego stulecia liczba Polonii amerykańskiej wynosiła 2 miliony osób przy wówczas 76 milionach wszystkich mieszkańców Ameryki (z czego 10,4 mln było osobami urodzonymi poza USA). Jak wylicza Wiesław Fijałkowski, Polonia dysponowała wtedy 300 kościołami, 52 gazetami, polonijnymi szkołami wyższymi w Chicago i Milwaukee oraz licznymi związkami i stowarzyszeniami, jak Związek Narodowy Polski czy Zjednoczenie Polskie Rzymskokatolickie.

To w tym czasie utrwaliła się istniejąca do dziś geografia amerykańskiej Polonii. Polacy zamieszkiwali głównie tereny, gdzie amerykański przemysł i budownictwo było największe (rejon Wielkich Jezior oraz północny wschód kraju), gdyż to tam mogli najłatwiej znaleźć pracę.

Reklama

Analfabetyzm wśród polskiej emigracji praktycznie wyeliminowano, a szło za tym zauważalne polepszenie stanu materialnego Polaków mieszkających w USA.

W badaniach z 1910 roku dokonanych w mieście Buffalo w stanie Nowy Jork wśród 80 000 mieszkających tam osób polskiego pochodzenia, aż 60 procent mężczyzn było niewykwalifikowanymi robotnikami. Jednak wartość dobytku Polonii w tym mieście wynosiła 12 milionów ówczesnych dolarów.

Polonia posiadała m.in. 4000 mieszkań, 1000 przedsiębiorstw zajmujących się handlem czy łącznie pół miliona dolarów zdeponowanych na osobistych kontach w bankach Buffalo. Do tej liczby doliczyć trzeba także liczne budynki społeczne czy kościoły.

Amerykańskie władze doceniły swego czasu polską obecność w Buffalo.

Jeden z senatorów mówił: „Co byłoby z naszym miastem, gdyby nie osiadły w nim takie zastępy Polaków? Nie moglibyśmy zbudować tylu fabryk, domów, stworzyć tylu placówek bankowych i handlowych bez wartości roboczej i zdolności do oszczędzania – cech charakterystycznych mas polskich. Swój rozwój i swój dobrobyt Buffalo zawdzięcza Polakom”.

Polonijny wyborca

Jeśli chodzi o głosy Polonii w wyborach w Polsce, to możemy zaobserwować tutaj potwierdzenie tendencji popierania przez Polaków w USA partii prawicowych, jak Prawo i Sprawiedliwość.

Reklama

W wyborach parlamentarnych z 2019 roku, kandydaci PiS do Sejmu otrzymali w USA 15569 głosów, co dało 52,7 proc. ogólnego poparcia. Lecz o ile PiS wygrał w Chicago oraz Nowym Jorku, największych polonijnym ośrodkach w Ameryce, to na przykład w Waszyngtonie zwyciężyła już Koalicja Obywatelska.

Podobnie rzecz miała się z wyborami prezydenckimi rok później. W obu turach tych wyborów najwięcej głosów uzyskał kandydat Prawa i Sprawiedliwości, prezydent Andrzej Duda. Pokonał on w USA kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego, różnicą odpowiednio nieco ponad 4 i 3 tysięcy głosów.

Duda wygrał w Nowym Jorku i Chicago, a Trzaskowski w Waszyngtonie, Los Angeles czy Houston.

W USA mieszka ok. 440 tys. osób urodzonych w Polsce i z tego względu z możliwością głosowania w wyborach w tym kraju. Ostatnio brało udział w nich tylko jedynie 30-35 tysięcy przedstawicieli Polonii, co każe wskazywać na to, że jest to zbyt mała liczba osób, aby móc twierdzić, że głosy tej bardzo niewielkiej części Polonii są jakkolwiek reprezentatywne dla jej reszty.

O ile Polonia w USA stanowi twardy elektorat dla polskich konserwatystów, gdy prześledzimy głosowanie tej społeczności w wyborach amerykańskich, sytuacja nie wygląda już tak zerojedynkowo.

Jak wynika z raportu "Piast Institute" z 2010 roku, przeważająca ilość Polonii sympatyzowała wówczas z Partią Demokratyczną – było to odpowiednio 36,5 proc. badanych. Na drugim miejscu znaleźli się wyborcy niezależni (33,1 proc.), dopiero na trzecim zaś zwolennicy Partii Republikańskiej, stanowiący 26,1 proc.

Reklama

Polacy w Ameryce wyznawali generalnie konserwatywne poglądy – takowe deklarowało aż 44 proc. badanych. Mianem „liberałów” określało siebie natomiast tylko 33 proc. badanych. Osoby o poglądach umiarkowanych, tudzież centrowych stanowiły 23 proc. respondentów.

Niegdyś Polonia była jednoznacznie kojarzona z tradycyjnym popieraniem Partii Demokratycznej. Wiązało się to z faktem, że dla dawnych imigrantów (jak Włosi, Grecy czy Irlandczycy) Partia Demokratyczna była bardziej przyjazna i otwarta. W drugiej połowie XIX oraz na początku XX wieku, Partia Republikańska była skupiona niemal wyłącznie na zabieganiu o poparcie osób pochodzenia anglosaskiego. Głosy Polonii amerykańskiej uważane były za kluczowe w wyborach prezydenckich w 1944 roku, gdy startował Franklin Delano Roosevelt czy w 1960, gdy o Biały Dom walczył John Kennedy. Polonusi głosowali na tych kandydatów przeważającą, bo odpowiednio 90 oraz 80-procentową większością.

Obecnie ten obraz uległ pewnej przemianie. Współcześnie wyborcy polonijni częściej popierają kandydatów republikańskich. Obrazują to wybory prezydenckie z 2016 roku. Polonia poparła wówczas Donalda Trumpa, jako kandydata Partii Republikańskiej, największą ilością głosów licząc od 1952 roku, czyli od czasów Dwighta Eisenhowera.

Od 1916 roku, na 27. serii wyborów prezydenckich w USA, Polacy mieszkający w tym kraju jedynie dwukrotnie przekazali swoje poparcie kandydatowi, który ostatecznie wybory przegrał. Działo się tak, gdy Polonia poparła Huberta Humphreya w 1968 (zamiast Richarda Nixona, który wygrał wówczas wybory) oraz Jimmy'ego Cartera (zamiast Ronalda Reagana) w 1980 roku.

Polonia współcześnie

Reklama

W 1969 roku liczba Amerykanów polskiego pochodzenia wynosiła 5 milionów przy 205 milionach ogólnej liczby mieszkańców tego kraju.

Jak podaje w swojej książce „Polacy i ich potomkowie w historii Stanów Zjednoczonych Ameryki” Wiesław Fijałkowski, wśród 1,25 mln zatrudnionych Polonusów, procentowo najwięcej z nich pracowało, jako rzemieślnicy, majstrowie czy wykwalifikowani robotnicy – 24,4 proc. W charakterze robotnika lub innego wykwalifikowanego pracownika fizycznego pracowało zaś 19,6 proc. naszych rodaków. Następnie: 15,2 proc. było urzędnikami wyższego szczebla bądź właścicielami własnych biznesów; 14,5 proc. wykonywało wolny zawód, a 8,8 proc. było urzędnikami niższego szczebla i biurowymi pracownikami wykwalifikowanymi.

Jeśli chodzi o kobiety, to wśród 710 tysięcy pracujących Polonusek ich największa rzesza trudniła się pracą biurową – 35,6 proc. Na dalszych pozycjach znajdowały się: robotnice (19,2 proc.), pracownice usług (15,5 proc.) i kobiety wykonujące wolne zawody (13,1 proc.).

Wobec tego, w amerykańskim społeczeństwie do dziś w pewnym zakresie pokutuje niestety stereotyp Polaka, jako niezbyt rozgarniętego i mało wykwalifikowanego murarza, malarza lub innego budowlańca oraz Polki pracującej, jako pomoc domowa lub sprzątaczka.

Ekonomicznie, współczesna Polonia radzi sobie lepiej, niż przeciętny Amerykanin. Wedle danych z 2011 roku, osoba z polskim pochodzeniem zarabiała 61 846 dolarów rocznie, przy jedynie 50 502 dolarach średnich zarobków dla wszystkich Amerykanów.

Reklama

W porównaniu do innych, podobnych wielkościowo grup etnicznych, Polonia nie stanowiła i nie stanowi siły politycznej i społecznej proporcjonalnej do swojej liczby ludności.

„Głównym problemem, jaki od lat trapi Polonię, jest prawie zupełny brak przedstawicielstwa we władzach wszystkich szczebli, centralnych i samorządowych. W porównaniu z innymi, podobnymi wielkościowo grupami etnicznymi, Polonia amerykańska jest elementem zbyt słabym, by oddziaływać skutecznie na politykę, wewnętrzną i zagraniczną” – mówił w 2012 roku były redaktor naczelny polonijnego "Dziennika Związkowego" z Chicago, Piotr K. Domaradzki.

„Przyczyną jest niechęć Polaków do udziału w życiu publicznym, np. uczestnictwa w wyborach” – dodawał.

Tak jak rodacy w ojczystym kraju, tak i polscy imigranci w Ameryce wciąż poczuwali i poczuwają się do związków z Kościołem Katolickim.

Wedle badania "Piast Institute" 77,3 proc. Polonii deklarowało w 2010 wyznanie katolickie (przy 24,5 proc. wszystkich Amerykanów). 60,3 proc. badanych Polaków było w związku małżeńskim, 23,7 proc. deklarowało stan wolny, a 9,2 proc. było rozwiedzionych. Tym samym liczba rozwodników wśród Polonusów była nieco mniejsza od reszty USA w tamtym okresie (10,6 proc.).

Dla Polaków mieszkających po drugiej stronie Atlantyku najważniejszymi deklarowanymi wartościami były rodzina (18,1 proc. wskazań), wyznanie katolickie (13,6 proc. wskazań), unikalność polskiej kultury i historii (12,6 proc.), narodowa duma (12,1 proc.) czy honor (10,9 proc.).

Reklama

Wiele mówi się o tym, że Polonia amerykańska nie reprezentuje poważnej siły politycznej i społecznej w USA, że nie potrafi bronić swoich interesów na dłuższą metę, że jest tak naprawdę nieliczna i zdezorganizowana, skłonna do kłótni i polaryzujących ją podziałów.

Jednak jej działania na przestrzeni kilku ostatnich lat, jak zaangażowanie w obronę pomnika katyńskiego w Jersey City w stanie New Jersey czy wygrana Polaka w prawyborach Partii Demokratycznej na urząd komisarza wodociągów pokazują, że gdy tylko Polonia chce, to potrafi być silna, wpływowa i co najważniejsze skuteczna.

Już wkrótce Polak będzie szefował w Chicago instytucji z budżetem na poziomie miliarda dolarów i tym samym zarządzał największą siecią wodociągów w Ameryce. Będzie nim urodzony i wychowany na "polskim" Jackowie w Chicago, polonijny działacz Daniel Pogorzelski.

Amerykańska Polonia może też czcić i kultywować swoją długą historię pobytu w Nowym Świecie, gdyż w znacznym stopniu przyczyniła się do jego rozwoju.

2022-08-23 09:39

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

USA: prezydent D. Trump uważa, że „Ameryka potrzebuje więcej modlitwy, nie mniej”

[ TEMATY ]

Donald Trump

Ameryka

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump powiedział 22 maja, że kościoły oraz synagogi i meczety powinny zostać jak najszybciej otwarte, jeśli oczywiście sytuacja na to pozwoli. Dodał, że kraj "potrzebuje obecnie więcej modlitwy, nie mniej". Podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami w Białym Domu złożył w tej sprawie krótkie oświadczenie, aprobując przy tym wskazania Ośrodków Kontroli i Zapobiegania Chorobom.

Jednocześnie ostro skrytykował niektórych gubernatorów, którzy „przez cały ten czas mają u siebie otwarte sklepy monopolowe i kliniki aborcyjne, podczas gdy pozostają tam zamknięte kościoły”. Stwierdził, że „nie jest to w porządku”, dodając, że ta „niesprawiedliwość” wymaga poprawy. „Jeśli [gubernatorzy] mieli jakieś pytania w tej sprawie, powinni zadzwonić do mnie” – oświadczył szef państwa i rządu, dodając, że „w Ameryce potrzebujemy więcej modlitwy, a nie mniej”.
CZYTAJ DALEJ

Słowa moje nie przeminą

2024-11-12 12:50

Niedziela Ogólnopolska 46/2024, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Agata Kowalska

Listopad jest dla nas wyjątkowym czasem pamięci o bliskich zmarłych. Bez względu na zaangażowanie religijne odwiedzamy groby naszych zmarłych i pewnie w niejednym umyśle rodzi się wówczas pytanie o nasze życie i co najważniejsze – o rzeczywistość po śmierci.

Choć modlitwa za zmarłych niesie im pomoc w osiągnięciu zbawienia, to musi i nas pobudzić do refleksji nad własnym życiem i drogą naszego uświęcenia.
CZYTAJ DALEJ

We wspólnocie jest siła

2024-11-17 10:35

[ TEMATY ]

diecezja zielonogórsko ‑ gorzowska

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży

Zjazd Diecezjalny

Kornelia Kusiowska

Pierwszego dnia z KSM-owiczami spotkał się bp Tadeusz Lityński

Pierwszego dnia z KSM-owiczami spotkał się bp Tadeusz Lityński

W dniach od 15 do 16 listopada odbył się Zjazd Diecezjalny Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, podczas którego KSM-owicze z całej diecezji mieli okazję się spotkać, zintegrować i ubogacić duchowo.

Zjazd rozpoczął się uroczystą Mszą św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego, podczas której w szeregi stowarzyszenia zostało przyjętych 15 nowych członków z Oddziałów i Kół KSM z Zielonej Góry i Kargowej. Biskup wręczył także dekret powołujący druha Jakuba Kusiowskiego na Prezesa Zarządu KSM naszej Diecezji, co jest zwieńczeniem wyborów do Zarządu Diecezjalnego i Diecezjalnej Komisji Rewizyjnej na lata 2024-2026, które odbyły się 11 listopada. Dalsze świętowanie miało miejsce w III Liceum Ogólnokształcącym w Zielonej Górze wraz z KSM-owiczami z całej diecezji, seniorami KSM, rodzicami i wszystkimi sympatykami stowarzyszenia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję