W sobotę 1 września o godz. 15.51 podczas pokazów lotniczych w Radomiu, w trakcie występu Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”, zderzyły się dwa samoloty. Radość latania w ułamku sekundy zamieniła się w tragedię. Obserwując na żywo dramatyczne wydarzenia, nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Spiker ostatnią figurę akrobatyczną zespołu zapowiadał wyjątkowo emocjonującym głosem, który brzmi w moich uszach do dzisiaj: „Dwa samoloty, prawy i lewy, wykonają pętlę pełną, a Lech Marchelewski, jako prowadzący, przetnie ich lot. Proszę zobaczyć!...”. Gdy oczy wszystkich zwróciły się ku wyczynom w przestworzach, widać było już tylko strzępy spadających dwóch maszyn. Spiker krzyczał: „Matko Boska, Matko Boska, co się stało?!... Chryste Panie, nie mogę w to uwierzyć!”... W sekundzie zapadła martwa cisza.
Dramatyczny koniec
Reklama
Setki osób biegły tylko w jednym kierunku - do barierek przy pasach startowych. Inni usiedli, zatapiając się w modlitwie „Wieczny odpoczynek”, wielu płakało, a w tle słychać już było tylko wycie syren samochodów służb ratowniczych. Kilka minut po tragedii wraz z kapelanem odmówiliśmy „Ojcze nasz”, a potem w martwej ciszy czekaliśmy na jakiekolwiek wiadomości, w nadziei, że może zdarzył się cud.
Ocalał jeden z pilotów. Dwóch nie miało szans na przeżycie. Szczątki obu samolotów rozleciały się w promieniu kilkuset metrów. Teren zabezpieczyli żołnierze, którzy rozpoczęli długie poszukiwania fragmentów ciał i maszyn. - W pierwszym momencie myślałem, że piloci dla uatrakcyjnienia widowiska coś wyrzucili. Kolega, który był ze mną, krzyknął: Wypadek, uciekajmy, zaraz coś na nas spadnie! - opowiadał Piotr, jeden z widzów zebranych na radomskich pokazach.
Na miejscu pojawił się prokurator wojskowy. Odwołano dalsze pokazy oraz wszystkie imprezy towarzyszące. W Radomiu oraz w Zielonej Górze, skąd pochodzili tragicznie zmarli, ogłoszono 3-dniową żałobę. Zaplanowany koncert zespołów IRA i Ich Troje przełożono na 29 września. Dochód z koncertu przeznaczony zostanie na rzecz rodzin tragicznie zmarłych pilotów.
Podczas jubileuszowego pokazu zginęli: 62-letni Lech Marchelewski - założyciel „Żelaznych”, legenda polskiego lotnictwa, oraz Piotr Banachowicz - 24-letni obiecujący lotnik. Dla Marchelewskiego miał to być ostatni lot akrobacyjny. Przed występem powiedział: „Dzisiaj chciałbym pokazać publiczności coś zupełnie wyjątkowego”. Ich samoloty zderzyły się na wysokości ok. 30 m, przy prędkości 300 km/h.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ostatnia „rozeta”
Pokazy rozpoczęły się według wcześniej ustalonego programu, w sobotę o godz. 10.00. Jeszcze przed oficjalnym otwarciem na niebie pojawili się „Żelaźni”. - Ale to tylko zwiastun atrakcji, jakie czekają na państwa po południu - mówił konferansjer. Nikt nie przewidywał tak dramatycznego biegu wypadków, nikt nawet nie pomyślał, że „Żelaźni” rozpoczną, a za kilka godzin tragicznie, śmiertelnie zakończą radosny lotniczy pokaz.
Niebo wypogodziło się, wiatr ucichł i - zgodnie z harmonogramem - pojawiały się kolejne zespoły. Swoje wyczyny prezentowali m.in.: „Orliki”, Grupa „Skorpion” oraz piloci na samolotach F-16, F-15, F-18. Zaprezentowano także dynamiczny pokaz walki powietrznej czterech MiG-ów 29. Jako ostatni z „głośnych” samolotów prezentował się JAS-39 Gripen. Trzeba było użyć zatyczek do uszu albo co najmniej zasłonić je rękami, ponieważ huk był przeszywający. Dlatego na pewno wielu bardzo ucieszył komunikat spikera, który po występie Gripena ogłosił, że nasze uszy czeka teraz odpoczynek.
Za chwilę występ Aeroklubu Polskiego. Miała to być część bardziej spokojna, niejako przerwa od hałasu i ryku silników samolotów bojowych. W programie były występy lekkich i cichych samolotów, takich jak M-26 Iskierka, Z-526 ML czy właśnie Zlinów, na których latają „Żelaźni”. Występ miał potrwać kilkanaście minut. Wyczyny pilotów były wspaniałe, a swój wielki show „Żelaźni” mieli zakończyć figurą akrobacyjną „rozeta”. Dwa Zliny miały minąć się na wysokości ok. 30 m, w odległości ok. 1,5 m od siebie „u podstawy figury”. Jak wiemy, maszyny zderzyły się i roztrzaskały w powietrzu, na oczach tysięcy widzów. Trwało to sekundę. Przyczyna wypadku może być znana za kilka miesięcy. Brane są pod uwagę m.in. błąd pilota, awaria samolotu i warunki atmosferyczne.
„Żelaźni” na Air Show
Air Show na lotnisku Radom-Sadków odbywał się po raz dziesiąty. Jest to cykliczna impreza organizowana obecnie co 2 lata, łącząca pokazy statków powietrznych z naziemną statyczną wystawą sprzętu wojskowego i prezentacjami firm z branży lotniczej. Pierwszy Air Show odbył się w 1991 r. w Poznaniu, od 2000 r. pokazy regularnie organizowane są w Radomiu. Ich celem jest zaprezentowanie szerszej publiczności możliwości polskiego i zagranicznego sprzętu wojskowego, są też atrakcyjną formą wypoczynku.
Z okazji dziesiątej edycji Air Show postarano się o bardziej rozbudowane atrakcje lotnicze w powietrzu i na ziemi. Tegoroczne pokazy zgromadziły ok. 150 tys. widzów.
Grupa akrobacyjna „Żelazny” powstała wiosną 2000 r. w Aeroklubie Ziemi Lubuskiej. Na początku zespół dysponował trzema maszynami Zlin - dwoma Zlinami 526 AFS oraz jednym modelem 50 LA. Akrobaci w powietrzu dokonują rzeczy niebywałych. Do historii przeszedł już popis, jaki „Żelaźni” dali na Pikniku Lotniczym w Góraszce przed dwoma laty. Z lotniska wystartowały trzy samoloty spięte czterometrowymi łańcuchami. Piloci w powietrzu wykonali dwie pętle i wylądowali. Grupę tworzyli: Lech Marchelewski, Piotr Banachowicz, Krzysztof Kossiński, Piotr Haberland, Tadeusz Kołaszewski i Wojciech Krupa.