Na początku kapłan poprosił, by podniosły ręce te osoby, które uważają się za czcicieli św. Filomeny. Podkreślił, że nawet tak drobny gest, że mamy odwagę podnieść rękę, świadczy o tym, że jesteśmy na dobrej drodze do tego, by innym św. Filomenę przybliżyć.
– Trudno jest być czcicielem św. Filomeny. Dlaczego? Z jednej strony mamy niesamowicie piękny przykład, bo oto młoda osoba – po której można by się spodziewać niezdecydowania, lęku – zawstydza dorosłych swoją wiernością postanowieniu. Ślubowała dziewictwo Chrystusowi i koniec. Na nic zdały się prośby rodziców, a potem i straszenie, na nic tortury i obietnica życia beztroskiego, w bogactwie, bez żadnych zmartwień. Św. Filomena zostaje umęczona przez cesarza Dioklecjana dlatego, że nie chce być jego kolejną żoną. Ona ma jedynego Oblubieńca. A przecież wszyscy jej mówili, że ma do tego prawo, jest młoda, wszyscy by zrozumieli, jeśli by wybrała cesarza – mówił ks. Michał Kosek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podkreślił, że Filomena miała o tyle trudną sytuację, że z jednej strony chciała być wierna Chrystusowi, ale to powodowało, że działała na niekorzyść swoją, swoich najbliższych i społeczności, z której się wywodziła. Jej rodzice przyjechali bowiem negocjować warunki pokoju z Dioklecjanem. Filomena potrafiła jednak powiedzieć, że to wszystko jest nieważne wobec ślubowania Jezusowi. A tylko On ma prawo do tego, by być ponad wszystkimi i ponad wszystkim.
– Piękny przykład, ale tak bardzo niewygodny dzisiaj, kiedy widzimy, ile jest rozwodów, jak bardzo niepopularne jest ślubować do końca życia. A św. Filomena mówi: Ślubowałam i będę wierna – podkreślał kaznodzieja.
Zauważył, że nawet spoglądając na duchowieństwo można zobaczyć, że coraz więcej księży po kilku latach od święceń nagle stwierdza, że to nie ich droga i odchodzą.
– Tak bardzo widoczny jest kryzys wartości słowa, a św. Filomena pokazuje, że się da dotrzymać słowa. Jest kryzys docenienia wartości dziewictwa. A św. Filomena pokazuje coś innego. Czy nie jest tak, że my często ledwo potrafimy cokolwiek ofiarować Chrystusowi, odrobinę więcej modlitwy, a tymczasem ona ofiaruje wszystko – mówił ks. Kosek
Przypomniał następnie, w jaki sposób Filomena była męczona – ubiczowana jak Chrystus, topiona z kotwicą u szyi, leciał na nią grad strzał. Kapłan zachęcał wiernych, by wyobrazili sobie jedną z dziewczyn obecnych w kościele jako ubiczowaną, podobnie jak Filomena.
– Jako czciciele św. Filomeny musimy być tymi, którzy pokażą, że również dzisiaj Jezus Chrystus jest jedynym, prawdziwym szczęściem człowieka – podkreślał ks. Kosek.
Reklama
Tłumaczył, że jest to trudne, bo uwarunkowane realiami, w jakich żyjemy. Jeśli mówi się ludziom o życiu św. Filomeny, co bardziej wnikliwi pytają, skąd te wiadomości. A tymczasem dane o życiu świętej mamy z objawienia s. Marii Luizy od Jezusa.
– A gdy ktoś nam powie, że w to nie wierzy? Przecież nie trzeba ufać s. Marii Luizie. I co wtedy? Wtedy ten ktoś może się zatrzymać tylko na historii relikwii. Oto w 1802 r. w katakumbach Pryscylli odkrywają szczątki młodej osoby, z flakonikiem, który jest nieco uszkodzony. Próbują przesypać to, co jest w środku i nagle dzieje się cud, krew się burzy, pokazują się drobinki złota, kryształki. W 1981 r. ginie ten flakonik, nie można już tego sprawdzić, ale cuda zostają z nami do teraz – opowiadał ks. Kosek.
Podkreślił, że można znaleźć opisy uzdrowień z 2014 r. a również niejeden z nas obecnych mógłby opowiedzieć, jak działa św. Filomena. Kapłan podzielił się również własnym świadectwem uzdrowienia po zastosowaniu oleju św. Filomeny.
– Ale czy da się współczesnemu człowiekowi, który chciałby mieć wszystko udokumentowane, opowiedzieć o św. Filomenie? Nie ma za bardzo dokumentów, nie wiemy za bardzo, jak to wszystko wyglądało – zastanawiał się ks. Kosek.
Pokazał następnie legitymację kapłańską, która świadczy o tym, że jest księdzem, i zapytał, czy gdyby jej zapomniał, byłby mniej księdzem. Ksiądz proboszcz może o nim zaświadczyć. A gdyby przyjechał sam metropolita katowicki i potwierdził, że to ksiądz z jego diecezji, to by również wystarczyło. Tak samo jak potwierdzenie metropolity wrocławskiego.
Reklama
– I tak właśnie da się zrobić ze św. Filomeną, że nam tak naprawdę żadne dokumenty nie są potrzebne. Dlaczego? Ponieważ jej czcicielem jest np. św. o. Pio, który mówi o Filomenie: „To jest księżniczka nieba, a całe zamieszanie jest dziełem diabła”; jej czcicielem jest patron wszystkich spowiedników i księży św. Jan Maria Vianney, który miał objawienie św. Filomeny. Czy on by kłamał? Jej czcicielką jest bł. Paulina Jaricot; kto z nas nie zna Żywego Różańca? Ona przywiozła relikwie św. Filomeny Vianneyowi. I tak mamy te wielkie postaci, które nie tylko świadczą o Filomenie, nie tylko ją wzywają, ale też doświadczały cudów za jej wstawiennictwem – jak św. Jan Maria Vianney, uzdrowiony, uratowany z pożaru a Paulina Jaricot uzdrowiona z ciężkiej choroby – opowiadał kapłan, podkreślając, że można zrobić długą listę świętych i papieży, którzy czcili św. Filomenę a w najdalszych zakątkach świata możemy znaleźć kościoły i kaplice jej poświęcone. Z bólem zauważył, że święta ta została nieco ukryta przy reformie kalendarza liturgicznego.
– Tak naprawdę o to chodzi w naszej relacji ze świętymi, by stali się dla nas prawdziwymi przyjaciółmi, kimś, kto jest na co dzień. Niektórzy nazywają kogoś przyjacielem, ale na zasadzie: mam przyjaciela informatyka, i on jest przyjacielem, kiedy mi się komputer psuje. Wtedy nagle sobie o nim przypominam. Niektórzy tak sobie o św. Antonim przypominają, gdy coś im się zgubi. I zwracają się do niego, nic o nim nie wiedząc. Chodzi jednak o coś więcej – o to, żeby to był przyjaciel nie na zasadzie, że gdy się z nim spotykam, musi być konkretny cel tego spotkania. Albo gdy się spotykam, to jest wielka uroczystość i nie wiadomo, co na stoły podać i jak tego przyjaciela ugościć. Ma to być ktoś, kto jest na tyle bliski, że właśnie ze mną będzie mógł przygotować to przyjęcie – tłumaczył ks. Kosek.
Reklama
– Chodzi o taką relację ze świętym, żebym mógł porozmawiać przy ciastku i herbacie. To znaczy coś zwykłego, codziennego. Żeby, jak coś się dzieje w moim życiu, nasuwało mi się w tym momencie: św. Filomeno, pomóż, bo tutaj trudna sprawa. A dlaczego św. Filomena miałaby pomóc? Jaką powinna mieć motywację? – zastanawiał się kapłan i wyjaśnił: - Święci pomagają dlatego, że uczestniczą w miłości Pana Boga. Ich radością jest, gdy widzą, że inni Pana Boga bardziej kochają. I to jest główna motywacja ich pomocy, oni chcą, żebyśmy również byli szczęśliwi z tego powodu, że poznamy Jezusa, że Go bardziej pokochamy – tłumaczył ks. Kosek.
Zaznaczył, że święci są bezinteresowni. Dlatego warto przyjechać do sanktuarium św. Filomeny, by odkryć większą bliskość z Panem Bogiem przez jej wstawiennictwo.
– Mimo upływu czasu, mimo tego, że św. Filomena jest tak bardzo od nas odległa, to może tym bardziej stanie się nam bliska. Bo pokazuje nam takie pójście za Chrystusem, które jest bardzo zerojedynkowe – po prostu oddać wszystko. Tam nie ma interpretacji, przypisu, gwiazdki, tekstu drobnym druczkiem. Po prostu wszystko dla Niego. To jest jej historia. Nawet jeśli czujemy swoją słabość, grzeszność, nawet jeśli tysiące razy nam się coś nie udawało, to uwierzmy w to, że Bóg jest wszechmocny. I że poza tym, co jest naszą kalkulacją, oczekiwaniem, On potrafi nas zupełnie zaskoczyć i uczynić o wiele więcej, niż my się spodziewamy, o wiele więcej niż Go prosimy - zakończył kapłan.
Na zakończenie Eucharystii zebrani udali się w procesji z Najświętszym Sakramentem. Szedł w niej także orszak św. Filomeny złożony z młodych dziewcząt, niosących białe lilie. Figurę św. Filomeny nieśli mężczyźni, jeden z kapłanów niósł relikwie świętej.
Po Mszy św. odbył się koncert muzyki dawnej w wykonaniu Martyny Bacik a następnie nabożeństwo do św. Filomeny z możliwością uczczenia jej relikwii i przyjęcia oleju.