Reklama

Opiekuńcze panowanie

Degradacja środowiska godzi w dobro człowieka i dlatego stanowi naruszenie prawa Bożego. Tak więc zniszczenia ekologiczne można uważać za konsekwencję zapomnienia o Bogu, o wyższych wartościach

Niedziela Ogólnopolska 36/2007, str. 18-19

Magdalena Nienudek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy w 1869 r. profesor Uniwersytetu w Jenie Ernest Haeckel, biolog i filozof, propagator darwinizmu i twórca koncepcji tzw. monizmu, głoszącej jedność świata materii i ducha, użył po raz pierwszy terminu „ekologia”, zapewne nie spodziewał się, że za 100 lat słowo to zrobi oszałamiającą karierę. Ekologia - według podstawowej definicji - to nauka zajmująca się relacjami między żywymi organizmami a ich środowiskiem życia. Jako że w drugiej połowie XX wieku doszło do poważnego zakłócenia tych relacji - zwłaszcza relacji między człowiekiem a środowiskiem naturalnym - przymiotnik „ekologiczny” zyskał wiele zaskakujących odniesień, pojawił się nie tylko na etykietkach produktów, ale i w nazwach ruchów społecznych, partii politycznych i kierunków filozoficznych. Tzw. ekologiczne życie stało się nie tylko rozsądnym nakazem chwili, ale często też hasłem nadużywanym w rozmaitych rozgrywkach politycznych.

Zrównoważenie i rozsądek

Reklama

Najbardziej radykalni propagatorzy ekoideologii - biocentryści głoszą, że człowiek, który przyczynił się do wyniszczenia wielu gatunków, powinien „odkupić” swoje winy, samoograniczyć się… A przynajmniej powinien szanować nie tylko swoje życie, lecz każdy najdrobniejszy jego przejaw, a więc: nie zabijać zwierząt, nie jeść mięsa, nie nosić futer i skórzanych butów. Podobne przekonania nie tkwią jedynie w umysłach ekofilozofów, coraz częściej ujawniają się też pod postacią ekofaszyzmu i ekoterroryzmu.
Próbą wyjścia z obecnego kryzysu ekologicznego jest promowanie zasady zrównoważonego rozwoju, czyli tzw. ekorozwój. Jest to propozycja wymagająca wszechstronnych przemian - socjokulturowych, gospodarczych, etycznych. Drogą międzynarodowych uzgodnień dochodzi dziś - nie bez oporów - do ograniczania tych działań człowieka, które najbardziej szkodzą przyrodzie. Sporym osiągnięciem jest, że na mocy ogólnoświatowej konwencji „O różnorodności biologicznej” (Rio de Janeiro, 1992) państwa zobowiązały się do zachowania pełnej różnorodności wszystkich form życia w biosferze, przez ich ochronę i rozsądne, oszczędne użytkowanie. Na żadnym forum nie padają jednak pytania: Czy nie powinno się radykalnie zmienić obecnych założeń rozwoju gospodarczego świata? Czy nie należałoby strącić z piedestału złotego cielca wzrostu i konsumpcji? Te pytania nieśmiało zadają niektórzy ekologowie, ci mniej uwikłani w zależności polityczno-biznesowe, śmiało natomiast zadaje je Kościół głosem papieży Pawła VI i Jana Pawła II.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szukanie winnych

Reklama

W latach 70. XX wieku amerykańscy ekofilozofowie ogłosili tezę, że to tradycja judeochrześcijańska ukształtowała w antyekologicznym duchu mentalność naszej cywilizacji, że dewastacja środowiska jest prostą konsekwencją nakazu z Księgi Rodzaju: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1, 28). Bez mała odpowiedzialnością za zniszczenie środowiska został obarczony sam Pan Bóg…
Wywołany do odpowiedzi Kościół podjął próbę tłumaczenia, że biblijne zapisy powinno się odczytywać jako nakaz bycia dobrym pasterzem, przewodnikiem, opiekunem stworzenia, bo np. w Księdze Mądrości czytamy: „Boże (…) któryś wszystko uczynił (…) stworzyłeś człowieka, by panował nad stworzeniami (…) by władał światem w świętości i sprawiedliwości” (por. 9, 1-3). I tę właśnie hierarchiczną - antropocentryczną, ale przyjazną (nie władczą) - wspólnotę człowieka z przyrodą proponuje Nowy Testament i późniejsza tradycja chrześcijańska.
Nie wszyscy ekologowie z góry wykluczają Kościół z udziału w ratowaniu środowiska naturalnego, nie wszyscy przypisują mu całą winę, jednakowoż prawie zawsze mają za złe brak ekologicznego zaangażowania. Gian Franco Bologna, generalny sekretarz organizacji World Wild Life Fonds, w 1996 r. powiedział: „Nadszedł już czas na ogłoszenie encykliki na temat stosunku człowieka do przyrody; taki dokument przyczyniłby się walnie do pogłębienia świadomości ekologicznej w szerokich rzeszach społeczeństwa”.
Dotychczasowe wypowiedzi Kościoła na temat ekologii są przeważnie umieszczone w różnych kontekstach, przy ważniejszych okazjach. Gdyby je jednak zebrać - i częściej powtarzać, przekładając czasami na praktykę codzienności i lokalne realia - okazałoby się, że mamy do czynienia z bodaj najbardziej rozsądną - choć niektórzy może powiedzą, że zbyt utopijną - wizją ratowania „ziemi poddanej człowiekowi”. Bo przecież najbardziej ekologiczne życie to zalecające umiar i ascezę życie chrześcijańskie. Na to właśnie wskazywali - przy różnych okazjach - papieże drugiej połowy XX wieku.

Opanowanie swojego panowania

Reklama

Problem ekologiczny zaczął nabrzmiewać w latach 60. XX wieku i powoli stawał się tematem debat międzynarodowych. Po mocnym wystąpieniu sekretarza ONZ-etu Sithu U Thanta (1969) głos zabrał także papież Paweł VI w przemówieniu do członków FAO (1970): „Gwałtowne przyspieszenie technologicznych możliwości musiało się odbić niebezpiecznie na stanie równowagi w świecie naszej przyrody, stopniowe zaś pogarszanie się tego, co zwykło się nazywać środowiskiem naturalnym, na skutek zanieczyszczeń powodowanych przez cywilizację przemysłową stwarza niebezpieczeństwo prawdziwej katastrofy ekologicznej”. Papież wezwał do przemiany moralnej współczesnego człowieka, do podporządkowania zbiorowych i indywidualnych egoizmów nadrzędnemu dobru przetrwania ludzkości. Wskazał na konieczność międzynarodowej współpracy i reform gospodarczo-społecznych.
W 1971 r., przemawiając do prawników obradujących nad ochroną prawną powietrza, Paweł VI - jakby odpowiadając na zarzuty ekologów - mówił o religijnym szacunku dla przyrody, którym są przesiąknięte najstarsze źródła judeochrześcijańskiego Objawienia: „…człowiek wiary ma słuszne powody, aby z religijną życzliwością patrzeć na żywioły przyrody”.
Jednym z najostrzejszych dokumentów ekologicznych Pawła VI jest „List do M. Stronga” (sekretarza konferencji ekologicznej w Sztokholmie w 1972 r.), w którym oskarża „ślepy i brutalny postęp materialny” o brak troski o warunki bytowania przyszłych pokoleń. Papież pisze, że same środki techniczne, nawet najdoskonalsze, wkrótce nie wystarczą dla rozwiązania skomplikowanych zadań ochrony środowiska, dlatego trzeba przezwyciężyć kult materialnego wzrostu i zastanowić się, na czym polega prawdziwy postęp. Potrzebna jest radykalna przemiana mentalności i duchowych postaw współczesnego człowieka, który musi wreszcie „opanować swoje panowanie”.
Paweł VI gorąco popierał wszelkie inicjatywy legislacyjne w zakresie ekologii i sam nie pozostawał bezczynny. W 1972 r. powstał raport pt. „Stanowisko Stolicy Apostolskiej wobec ochrony środowiska naturalnego człowieka” - dzieło powołanych przez papieża rzeczoznawców. Zawarto w nim zarys ekologicznej doktryny Kościoła, która uwypukla jedność człowieka i środowiska. Nie jest to jednak ta sama jedność, o której mówią współcześni ekologowie, rozumiejąc ją jako równość wszystkich gatunków.

Prawdziwy rozwój, prawdziwy postęp?

Jan Paweł II, choć nie napisał oddzielnej encykliki, to tematowi niszczenia środowiska poświęcił tyle wypowiedzi, że gdyby je zebrać w całość, mógłby powstać dość obszerny dokument. Te ekologiczne wypowiedzi Papieża rozrzucone są w kilku encyklikach i orędziach, a w ten sposób zawsze osadzone w szerszym - teologicznym, kulturowym i społecznym - kontekście.
Jan Paweł II proponuje ekologię integralną, która nie zaniedbując troski o przyrodę, uwzględniałaby przede wszystkim ekologię człowieka (ekologię ducha, ekologię pracy, rodziny). - Nie może być tak - mówił Papież - by większą troską otaczano zagrożone gatunki zwierząt aniżeli znajdującego się w trudnych warunkach człowieka… Gdyby nie ów zdecydowany antropocentryzm, postulaty ekologiczne Jana Pawła II mogłyby zadowolić najbardziej radykalnych ekologów. „Problem ekologiczny - pisze w «Redemptor hominis», swej pierwszej encyklice - powstał z ludzkiej marności i wymaga społeczno-gospodarczej odnowy świata”.
Pisze bez ogródek, że niekontrolowany i niewłączony w uniwersalną wizję humanistycznego rozwoju postęp nader często powoduje „zagrożenie dla środowiska naturalnego, wyobcowuje człowieka ze związków z naturą i od niej odrywa” (RH 15). Coraz bardziej niebezpieczne staje się skażenie środowiska „w regionach pośpiesznie zagęszczonych wielką ilością lukratywnego przemysłu”, dlatego „użytkowanie ziemi i tego świata, w którym żyjemy, domaga się uczciwego przemyślenia i racjonalnego dysponowania uzyskanymi dobrami” (RH 15). Jan Paweł II piętnuje tę zbyt „ekonomistyczną” koncepcję rozwoju gospodarczego, która prowadzi do zachłannej konsumpcji, a w konsekwencji do „cywilizacji odpadków i śmieci”, do bezprzykładnego marnotrawstwa. To jest niezgodne z duchem chrześcijaństwa.

Nowa solidarność

Gdy Jan Paweł II podkreślił (w „Centesimus annus”) oczywistą kwestię, że sprawa ekologiczna wynika z samego wnętrza konsumpcyjnych dążeń współczesnej cywilizacji, została ona przemilczana przez komentatorów zachwyconych encykliką z powodu jej pochwały wolnego rynku. A przecież Papież nie przyłączał się tu w żaden sposób do lewackich ekologów... Tłumaczył tylko, że nadmierna konsumpcja dóbr produkcyjnych, podsycana sztucznie przez propagowanie luksusowego stylu życia, powoduje, że człowiek „zużywa w nadmiarze i rozrzutnie bogactwa ziemi” (CA 37). Orędownikom liberalnej gospodarki naraził się nieco także stwierdzeniem, że obowiązkiem państwa jest organizowanie i popieranie inicjatyw ochrony środowiska, gdyż mechanizmy wolnego rynku okazują się niezdolne do spełnienia tych zadań, a ludzie wystawieni na bałwochwalczą apoteozę handlu nie dostrzegają dóbr, „które z natury nie są i nie mogą być towarami…” (CA 40). A takie właśnie dobra występują również w środowisku naturalnym.
Jan Paweł II był zwolennikiem opracowania międzynarodowego systemu zarządzania zasobami ziemi, wielokrotnie postulował zwalczanie nadmiernego zadłużenia, m.in. dlatego że narody biedne pod presją bogatych prowadzą rabunkową eksploatację przyrody. Uważał, że aby uratować środowisko naturalne, potrzebna jest moralna przemiana nie tylko w poszczególnych społeczeństwach, ale także w całej społeczności międzynarodowej, że istnieje „moralna konieczność nowej solidarności między państwami”.
W orędziu na XXIII Światowy Dzień Pokoju (1990), które można nazwać summą ekologicznego nauczania Jana Pawła II, przeprowadził bezlitosną krytykę wszystkich ważniejszych ekologicznych grzechów człowieka, by stwierdzić, że: „Pewne elementy aktualnego kryzysu ekologicznego świadczą o tym, iż jest on problemem moralnym. Należy wśród nich wymienić przede wszystkim bezkrytyczne zastosowanie w praktyce zdobyczy naukowych i technologicznych”. Do całego świata, ale przede wszystkim do wierzących w Boga mówił ostro, że degradacja środowiska godzi w dobro człowieka i dlatego stanowi naruszenie prawa Bożego. Tak więc zniszczenia ekologiczne można uważać za konsekwencję zapomnienia o Bogu, o wyższych wartościach.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dlaczego Epifania przypada 6 stycznia?

Niedziela świdnicka 1/2019, str. VII

[ TEMATY ]

Epifania

Karol Porwich/Niedziela

Ustalenie daty obchodów uroczystości Objawienia Pańskiego nie dokonało się przypadkowo. Choć nie została wskazana przez Pismo Święte, to posiada symbolikę opartą na tekstach biblijnych

Zanim przejdziemy do omówienia symboliki kryjącej się pod datą dzienną 6 stycznia, należy najpierw wyjaśnić nazwę uroczystości, którą wówczas obchodzi Kościół. Ta najbardziej rozpowszechniona wśród wiernych w Polsce to święto Trzech Króli. Z kolei w polskiej edycji ksiąg liturgicznych figuruje określenie Objawienie Pańskie. Natomiast w księgach łacińskich i w całej tradycji chrześcijańskiej od początku funkcjonuje nazwa Epifania, pochodząca z języka greckiego (epifaneia), która oznacza „objawienie”, „ukazanie się”. Chodzi o objawienie się Jezusa Chrystusa, Wcielonego Syna Bożego jako Zbawiciela świata. Nazwą „epifania” określano narodzenie Jezusa, Jego chrzest w Jordanie i dokonanie pierwszego cudu na weselu w Kanie Galilejskiej. Taką treść miało pierwotne święto Epifanii, które powstało ok. 330 r. w Betlejem. Obejmowało ono początkowe tajemnice zbawienia, o których informują nas pierwsze rozdziały Ewangelii ze skupieniem się na tajemnicy narodzenia Chrystusa. Epifania ulegała ewolucji wraz z jej rozszerzaniem się poza Palestynę. Na Wschodzie stanie się pamiątką chrztu Jezusa w Jordanie, a na Zachodzie będzie stanowić obchód trzech cudownych wydarzeń (tria miracula) stanowiących początkowe objawienia chwały Bożej Zbawiciela: pokłon Mędrców ze Wschodu, chrzest w Jordanie i cud w Kanie Galilejskiej, przy czym z czasem hołd magów rozumiany jako objawienie się Chrystusa poganom zdominuje niemal wyłącznie łacińską celebrację Epifanii. W ludowej świadomości stanie się ona zatem świętem Trzech Króli ze względu utożsamienie mędrców z królami na podstawie niektórych biblijnych tekstów prorockich, a ich liczba zostanie ustalona w związku z trzema darami, jakimi zostało obdarowane Dzieciątko Jezus. Te różnice między Wschodem a Zachodem nie przekreślają jednak faktu, że istotną tematyką tego obchodu liturgicznego pozostaje objawienie się Boga w Chrystusie.
CZYTAJ DALEJ

Modelka, która poznała Boga

2024-12-28 16:58

Niedziela Ogólnopolska 1/2025, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Bliżej Życia z wiarą

Archiwum prywatne

Ilona Adamska

Ilona Adamska

Przez lata żyła daleko od Boga, chociaż jej tata modlił się o nawrócenie córki. Jego śmierć była punktem zwrotnym – życie Ilony zmieniło się o 180 stopni.

Ilona pochodzi z wierzącej rodziny. Studiowała na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (obecnie Uniwersytet Papieski Jana Pawła II). Podczas studiów zraziła się jednak do instytucji Kościoła. Frustrowały ją także zachowania niektórych duchownych. W tym czasie pracowała jako modelka i założyła własną firmę. Zajęta rozwijaniem kariery, zapomniała o Bogu. Na Mszę św. chodziła tylko podczas pobytu w domu rodzinnym w Sanoku. Jak mówi, nie przeżywała wtedy Eucharystii w sposób świadomy.
CZYTAJ DALEJ

Wyraz jedności

2025-01-05 20:02

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

Przyjaciele Paradyża

ks. Barnaba Dębicki

Spotkanie opłatkowe wspólnot Przyjaciół Paradyża rejonu gorzowskiego odbyło się 5 stycznia 2025 w Gorzowie Wlkp.

Uczestniczyli w nim reprezentanci wspólnot modlących się o powołania z Gorzowa i okolic, a także ich duszpasterze i liderzy. Byli też obecni: bp Adrian Put, Rektor seminarium duchownego ks. Mariusz Jagielski i Ojciec duchowny seminarium ks. Tadeusz Kuźmicki, który jest jednocześnie duchowym opiekunem wspólnot Przyjaciół Paradyża w całej diecezji. Nie zabrakło kleryków mieszkających w okolicy parafii.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję